1

19 3 5
                                    

Gdybym mogła cofnąć czas, powiedziałabym Amber "nie" poprzedniego wieczoru. Niestety, przy mojej najlepszej przyjaciółce asertywność uciekała ode mnie bardzo często. Z tego powodu zgadzałam się na prawie każdy, najbardziej szalony pomysł. Wiązało się to z tym, że musiałam później ponosić najróżniejsze konsekwencje, w tym wypadku - siedziałam zmęczona pierwszego dnia szkoły na lekcji matematyki. Wszystko przez to, że zostałam namówiona na oszukanie rodziców - choć na początku sama nie wiedziałam o całym planie - a następnie zabrana na imprezę, która miała być "ostatnią taką genialną przed następnym wakacjami". Co jakiś czas posyłałam siedzącej obok mnie Am mordercze spojrzenie, lecz ta jedynie uśmiechała się szeroko w moją stronę. Ruszała przy tym zabawnie brwiami, co oznaczało, że ona wcale nie była niezadowolona. Co za ironia losu, trafiłam w przedszkolu na największą imprezowiczkę pod słońcem.

- I tak mnie kochasz - rzuciła szeptem, gdy pan Martin tłumaczył nam, na co powinniśmy być przygotowani w tym roku szkolnym. Na tę uwagę wywróciłam oczami i prychnęłam cicho.

Amber i ja byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami od ponad dziesięciu lat. Poznałyśmy się w przedszkolu, kiedy tylko połączyła nas miłość do My Little Pony. Szczerze mówiąc, nigdy nie pomyślałabym o tym, że tak mała i niewinna rzecz mogłaby nas połączyć tak bardzo. Od tamtej pory byłyśmy nierozłączne, nazywałam Amber swoją drugą siostrą. I chociaż wiele nas łączyło, znalazły się także te dzielące nas cechy. Nie byłyśmy przykładem tego, że "przeciwieństwa się przyciągają", jednak nie we wszystkim zgadzałyśmy się z sobą. Moja przyjaciółka była wielką imprezowiczką. Mogła chodzić na najróżniejsze imprezy, niezależnie od okazji, dnia czy godziny. Była wyluzowana, otwarta i śmiała, czym ja niestety nie mogłam się pochwalić. W najróżniejszych sytuacjach brakowało mi języka, przez co to Am musiała rozwiązywać dane sytuacje. Jeśli chodziło o imprezy - nie byłam święta, lecz wolałam spędzać wieczory sama, przed telewizorem czy z książką w dłoni. Nie licząc tych sytuacji, w których Amber wolała zostać, bo wtedy urządzałyśmy najwspanialsze "babskie wieczory", jakie świat widział.

- Spałam dzisiaj jedynie dwie godziny, więc nie irytuj mnie - ostrzegłam dziewczynę, gdy ta dźgnęła mnie ołówkiem w bok.

- Skoro nie zdążyłaś się wyspać, to znaczy, że nie miałaś tego snu?

Na pytanie dziewczyny spięłam się momentalnie. Posłałam jej lekki uśmiech, kręcąc głową przecząco. Ta bezgłośnie klasnęła w dłonie, a ja starałam się udawać, że podzielam jej ekscytację. Niestety, ciężko było mi się cieszyć czymś, co nie było prawdą. Nienawidziłam tego uczucia, które towarzyszyło mi, kiedy oszukiwałam Amber. Zawsze i tak kończyło się tym, że mówiłam dziewczynie o wszystkim. Jednak tym razem było zupełnie inaczej.

To ja - Melody Williamson - dziewczyna, której od ponad miesiąca śniły się chore sny. Za każdym razem przenosiłam się do innego dziwnego miejsca. Tam znajdowałam się na cienkiej granicy życia i śmierci. Słyszałam głos - codziennie ten sam - lecz nie widziałam osoby, która go posiadała. Jedyne o czym wiedziałam, to to, że nie był moim wrogiem. Chciał mi pomóc.

Chociaż każdej nocy wyrywałam się śmierci z jej zimnych rąk, byłam przerażona. Te sny pojawiły się tak nagle, nie wiedziałam nawet, z jakiego powodu. Nie miałam żadnych kłopotów ani zmartwień. Wszystko pojawiło się tak nagle. Moja mama i siostra niepokoiły się tak bardzo, że chciałby, abym porozmawiała z psychologiem. Podobno zdarzały się nocy, w czasie których nawet krzyczałam przez sen. Ja jednak nie chciałam rozmawiać o tym z nikim. Oszukiwałam siebie oraz innych słowami, że to tylko przejściowe. Niestety, wciąż tkwiłam w jednym miejscu.

Nawet nie wiedziałam kiedy lekcja dobiegła końca. Dzwonek zadzwonił sprawiając, że wszyscy uczniowie wybiegli z klasy jak poparzeni. Jak zwykle to ja i Amber zostałyśmy w klasie ostatnie, a wszystko przeze mnie. Jak zwykle, wcale nie spieszyło mi się do wyjścia z klasy.

- Nie przetrwam tego roku szkolnego - powiedziała dziewczyna, łapiąc mnie pod ramię. Szłyśmy w stronę sali biologicznej, która znajdowała się piętro wyżej. - Już teraz czuję się bez.na.dziej.nie - stwierdziła, dzieląc wyraz na sylaby.

- Dasz radę, to już nasz ostatni rok w liceum - odpowiedziałam, chcąc dodać jej otuchy. Ta posłała mi uśmiech.

- Widziałam, że rozmawiałaś wczoraj z Freddie'm - zmieniła temat, a ja zaśmiałam się cicho pod nosem. Wiedziałam, do czego zmierza. - Czyżby Mreddie? Ewentualnie Felody?

- Jedno i drugie brzmi okropnie - zauważyłam, na co Am zrobiła urażoną minę. Zachichotałam, po czym z powrotem spoważniałam. - To nie wypali. Niczego do niego nie czuję, nawet nie wiem, czygo lubię - przyznałam w końcu.

Wiedziałam, że dziewczyna nie była zadowolona z tego powodu. Bardzo chciała, abym znalazła sobie chłopaka. Wszystko zaczęło się po moim zerwaniu z Liam'em. Chłopak zostawił mnie, tłumacząc, że jestem "zbyt wielką sztywniaczką". Dał mi przy tym radę: "Powinnaś wyluzować, Williamson". Williamson. Często mówił do mnie po nazwisku. Jednak nie to było tutaj ważne. Owszem, w pewnym sensie przeżywałam to rozstanie. Nie byłam z nim tylko dlatego, że nie miałam niczego lepszego do roboty. Lubiłam go, bardzo lubiłam. Po dłuższym czasie doszłam jednak do wniosku, że nasza relacja nie była nawet związkiem. Szczerze powiedziawszy, nie potrafiłam tego nazwać.

Amber odebrała to wszystko na swój własny sposób - ja byłam pokrzywdzoną, a Liam to ten dupek. Moim błędem było to, że przez długi okres pozwoliłam jej trwać w tym wielkim błędzie. Nie podsycałam w niej tego, po prostu nie zaprzeczałam. Potem nie chciała już słuchać. Po prostu zaczęła szukać mi ukochanego, a ponieważ Freddie zaczął kręcić się niebezpiecznie blisko, stał się moim - a raczej jej - celem.

- On na ciebie leci - stwierdziła, gdy zatrzymałyśmy się pod salą. Zostało nam jeszcze pięć minut przerwy, a ja w duchu modliłam się o to, by skończyła się ona jak najszybciej. - Melly, nie zgrywaj niedostępnej.

- Nie zgrywam niedostępnej. Po prostu nie widzę sensu w umawianiu się z kimś, kogo lubię. Tylko lubię.

- Ugh, marudzisz - zrobiła naburmuszoną minę, po czym oparła się plecami o ścianę. - Serio, lubi cię bardziej niż trochę. Kręci się obok ciebie jak...

- Dlaczego tak bardzo za nim stoisz? - spytałam w końcu, przerywając przyjaciółce. - Nawet nie znamy go zbyt dobrze.

- Przesadzasz - machnęła dłonią, a ja wywróciłam oczami. Cała ona. - Powinnaś...

Naszą rozmowę przerwał dzwoniący głośno dzwonek na lekcję. Zakończyłam wszystko mówiąc, że nie zmienię zdania. I chociaż Amber uspokoiła się na chwilę, to i tak przeczuwałam, że to nie koniec jej "manii na Freddie'go".

***

Cześć!

Startujemy z pierwszym rozdziałem. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Proszę, zostawcie po sobie jakieś opinie. Są dla mnie naprawdę ważne i motywują do dalszego pisania:)

Chciałabym jeszcze podziękować @heavydinusoul za stworzenie wspaniałej okładki xx

Pozdrawiam!

Isabel xx

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 15, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

hey angelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz