Od momentu uderzenia, moje ciało zostało przygwożdżone wrakiem statku. Kontem oka mogłem dostrzec mojego towarzysza. Sasha leżał nieprzytomny, słyszałem jak KTOŚ zbliżał się do miejsca zdarzenia. Coraz głośniej słyszałem głuche stąpanie owej postaci. Zobaczyłem osobę taką jak ja, co ja mówię on jest robotem. Pewnie go ktoś steruje, lecz chód który prezentował wyglądał tak jakby kiedyś był człowiekiem. Ta osoba zbliżając się do Sashy. Nie spoglądając na mnie, myśląc że to ja jestem autopilotem . Sprawdził puls Sashy, zgłaszający przez komunikator na ramieniu. Usłyszałem głos tego faceta, mówił do osoby po drugiej stronie. -Co z nim? Odpowiadając na polecenie -Tak jest, moja pani. ,,Za FIRMĘ". Przybliżając nóż do jego skroni. Zabijając go na miejscu przebijając jego głowę (wyjął jego oko z oczodołu, chowając trofeum do kieszeń). Po tym incydencie odszedł na północ. Nie mogąc się ruszyć czekałem na nieuniknione .
2 dni później usłyszałem jak ktoś grzebie przy wraku. -to pewnie szabrownicy(pomyślałem). Owa postać kiedy skończyła rozbieranie przodu, przeszła na tyły gdzie znajdowały się zwłoki mojego druha oraz moje ciało przygniecione do wraku. Gdy zobaczyłem osobę która rozłożyła na części pierwsze statek(pomogła mi się uwolnić, myśląc że jestem jakimś robotem pokładowym) . Popatrzyłem na ową postać zobaczyłem. Piękna kobietę która łagodnymi rysami twarzy. Jej uśmiech był szczery, a natomiast jej cera była nieskazitelna, nieznajoma kobieta była wysoką o fioletowych włosach pięknością. Wstając i szybko łapiąc kobietę zapytałem -Kim jesteś, czego chcesz? Natychmiastowo odpowiadając -Jestem Maria, mieszkam niedaleko, gdy zobaczyłam katastrofę pomyślałam że to jakieś porachunki tutejszych bandytów czy zwyczajny wypadek. -Ale czemu nie przyszłaś tuż po katastrofie(przerywając jej monolog). -Bałam się że jak znajdą mnie tutaj, zabiją mnie bez skrupułów. Puściłem jej rękę, skierowałem palcem na mojego poległego przyjaciela. -On tutaj zginął(kobieta spoglądając na niego przestraszyła się) -Nie bój się(pogłaskałem ją po ramieniu). Zasłoniłem kurtką zwłoki, - wyjdźmy z stąd.
Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, zapytała mnie: - Co tak naprawdę się stało? - Zostaliśmy zestrzeleni, mieliśmy uzupełnić zapasy i odlecieć. Zażenowany powiedziałem jej by poczekała na zewnątrz, a ja sprawdzę resztki z statku, zgodziła się. Maria usiadła na kamieniu, niedaleko drzewa. Wszedłem do środka, zobaczyłem walające się kable, jak i wygiętą stal. Podszedłem do trupa Sashy. - będziesz zawsze moim przyjacielem, jesteś teraz w lepszym miejscu.(cicho wypowiadając te słowa ukląkłem)odkryłem jego i zobaczyłem. Jego oko było wyrwane, oczy były pochłonięte przez mrok, przez ranę w jego głowie wyleciała spora ilość krwi poplamiła kurtkę, którą on mi podarował. Przykryłem ją z powrotem.
Usłyszałem strzały, wybiegłem na zewnątrz i zobaczyłem jak ze wzgórza ktoś strzela do Marii. Maria leżała na ziemi, została postrzelona w lewą rękę oraz w prawą nogę. Podbiegłem do niej chwytając ją za obie nogi i kark, powoli podnosząc. Obcy nie przestawał strzelać do nas. Przyśpieszyłem kroku, zbliżaliśmy się do jakieś chatki nieopodal zdarzenia. -Potrzebujemy pomocy! (zawołałem). Maria otwierając oczy wyszeptała mi - to jest dom moich dziadków, nikogo tutaj nie ma. (z trudem wypowiadając zdanie,powoli przymrużając oczy) -Hej pobudka czas wstać! (lekko uderzając ręką o jej twarz). Przeniosłem ją do pobliskiego salonu i położyłem ją na łóżko. -Zaraz wrócę, wytrzymaj kilka chwil. Wybiegłem z budynku i kierowałem się w stronę strzałów. Zbliżałem się do osoby z karabinem szturmowym. Podchodziłem powoli do OBCEGO z bronią. Byliśmy oddaleni od siebie jakieś 30-50 metrów. Zacząłem biec w jego kierunku. Strzelał do mnie do ostatniego pocisku z magazynku. szeptałem do niego -zabije cię, zabije cię,zabije cie,Zabije cię, Zabije cię,Zabije cię,ZABIJE, ZABIJE,ZABIJE! ZABIJE! Zbliżyłem się wystarczająco blisko by wytrącić mu z rąk karabin, uderzając pięściami w głowę. Powtarzając- Zabije,Zabije jak psa. Topił się we własnej krwi. Przez moment przestałem i zaciągnąłem go do budynku w którym leżała Maria.
Zdjąłem z niej koszule i popatrzyłem na rany postrzałowe. Podniosłem kawałek lustra i przyłożyłem go do ust Marii. -Nie ma czasu by wezwać pomoc. Muszę sam to zrobić. Poszarpałem jej koszule na kawałki robiąc opatrunki. Jej rana postrzałowa na ręku była wylotowa, zdjąłem z faceta pasek i zrobiłem, zatrzymując krwawienie. Została tylko noga, jednak tutaj był problem, pocisk został w jej ciele. Pobiegłem poszukać coś przydatnego. W salonie znalazłem tylko prześcieradła. Przeszedłem do łazienki, przewracałem wszystkie szuflady, znalazłem tylko pesetę i środki przeciwbólowe. Wziąłem wszystko i wróciłem do Marii. Wsadziłem pesetę do rany i próbowałem wyjąc pocisk. Po kilku próbach zdołałem wyjąc pocisk zostało tylko rana, wykrwawiała się, zrobiłem z resztek koszuli zacisk wokół jej uda. Poszedłem do kuchni przynieść szklankę z wodą, podałem jej środki przeciwbólowe do ust, przechylając jej głowę. -Teraz popij. przybliżyłem szklankę z wodą do warg, biorąc małe łyczki wody. -Teraz musimy czekać, i czas pokaże.
Zamknąłem frontowe drzwi. Maria leżała w łóżku, okryta prześcieradłami. -Teraz czas na ciebie(wyszeptałem) łapiąc go za włosy i ciągnąc do piwnicy. Zrzuciłem go ze schodów, spadał obijając głową o stopnie. -Co my tu mamy? -Hej śpisz? (uderzając go kilkukrotnie w głowę). Zakneblowałem jemu ręce i nogi do krzesła.
Czekałem kilka minut do jego wybudzenia. -Jak już nie śpisz to teraz, MÓW KIM JESTEŚ! -nie mogę ci powiedzieć(plując co chwile krwią)- Co nie będziesz mówił? Chciałem po dobroci, a jak chcesz po złości. Marii dziadek miał w piwnicy prawdopodobnie warsztat, zapełniony narzędziami stolarskimi. Podniosłem śrubokręt ze stołu. -A więc od którego palca zacząć?(przesuwając śrubokrętem po obu dłoniach). wyrywałem od prawej strony paznokcie do lewej w prawej dłoni.- To odpowiesz na to pytanie czy mam kontynuować? Nie czekałem na jego odpowiedź, zacząłem w drugiej ręce wyrywać paznokcie. Po wyrwaniu z rąk paznokci, popatrzyłem na nieznajomego - To jak się nazywasz? -Pracuje w organizacji do spraw przeciw atakom terrorystycznym. Do stałem wytyczne by zlikwidować grupę terrorystów na O2. -To wszystko co masz mi do powiedzenia? -Tak.... - Więc poczekaj chwile zaraz wrócę do ciebie. Zbliżyłem się do łóżka Marii, sprawdzić jak się czuje. Po dłuższej obserwacji, wywnioskowałem, że będzie musiała odpoczywać przez kilka dni. Jeniec był wyczerpany torturami, zawiązany wokół krzesła. Wyszedłem na zewnątrz, pochować Sashe. Padał deszcz, chodziłem po szczątkach statku, zbierając myśli. -A gdzie jest ten pendrive?(pomyślałem). Podszedłem do zwłok druha. Pomacałem ręką po kieszonce fartuchu. Wyjąłem zawartość kieszeni, nic nie znalazłem po za karteczką z numerem 972173, na odwrocie kartki widniał napis ,, od przyjaciela", złożyłem do grobu ciało, pomodliłem się, lecz od zawsze moje poglądy wskazywały że religia, wiara w wyższy byt dla mnie nie istnieje.Wróciłem no Marii, zajmowałem się ją przez następne kilka dni. W tym czasie przesłuchiwałem intruza, ostatecznie pytając go: - Więc co wybierasz? -ale... co..?(odpowiadając mi) -Śmierć jąka byś chciał? Przez powieszenie, rozstrzelanie czy oskórowanie? -Nie chce umierać.. -Nie mam wyboru, mam za ciebie wybrać? Zaczął coś mamrotać pod nosem z ruchu warg można było zrozumieć ,,nie che umierać". -Więc powieszenie. Po przygotowaniu miejsca pod szubienice, zaprowadziłem go, założyłem na niego sznur -Jakieś ostatnie słowa? -Mam rodzinne, żonę, dwie córki. -Nie odpowiednie słowa, na ostatnią przemowę. Załamał się, płakał bez opamiętania, deszcz zamazywał łzy. Miejscem egzekucji było pobliskie drzewo, sznur zawiesiłem 3 metry na ziemią, podstawiłem drabinę i kazałem mu wejść na przedostatni stopień. - Ostatnimi słowami które powiedział były - już nie jesteś człowiekiem i nigdy nim nie będziesz! Przewróciłem drabinę, a wraz z nią spadł i zawisł Adam tak nazywał się Ojciec i Mąż. Prze niecałą minute miotał się, by zdobyć kilka tchnień powietrza, lecz wszystko było przesądzone. Po wszystkim wykopałem ziemie na nagrobek. Po złożeniu ciała zakopałem grób resztkami ziemi. Po wszystkim zawróciłem się w kierunku Marii. Nocowaliśmy w domu dziadków Marii do następnego piątku.
***********************************************************************************************
Przepraszam że przez długi czas nie publikowałem rozdziału, szczerze przepraszam i miłego czytania.
-Okładka: lamalive01 .
CZYTASZ
Era robotyki[Wznowienie 16.12]
Science FictionCzułeś kiedyś, że część twojego dawnego JA została zabrana siłą? Po zabraniu mi mojego ciała i wspomnień z normalnego życia, lecz za każdym razem nie mogę sobie przypomnieć. Od tego momentu będę pisał nową historie z nowym mną, podążając za światłem...