Nastepnego dnia po nocy pedałowania Bekjon i Chrzan udali się nad suche borze małtyckie. Wszli se plażą jednak trudno było se iść bo całą beach zastawiono parawanami jak pobliski targ. Po mimo że na dworzu jebało słońce jak chuj chrzanbejkony still były ubrane w prafilne dresy z adika które dafały jp i Hwdp na sto pro i gitara. Nagle zza jednego parawanu podniósł się Sebakoxminkroftplaygejms którego rozpoznać się dało po włosach obciętych niczym pazdan i tym że se miał konto na jutupie. Wyłączył on muzyczkę ze swojego radia w kształcie cyckóf bijons i przywitał się z Bekjonem i Czanem mocnym walnieciem w szczepionkę bo tak. "Co jest kurwa raz dfa czy? " zapytał wkładając rękę do sfoich dresofych spodni a potem wyjmójąc ją i wąchając dokladnie a potem podał ja Bejkonowi. "Gitara siema! " odpowiedział bejkon. Nagle z lasu za nimi wybiegł ten nudysta-sadysta dżongin wymachując swoim mutantem plastusiem karakanem na prafo no i ten drógi kierunek. "Ty Seba czo to za muzułumanin tam lata" powiedziała Britni spirs powiewając swoimi blond włosami aż tak że czajyodzie wpadały do otworu gębowego. Za mudżinem z afika wybiegł dzik winkszy niż twoja stara i sąsiadka. "Co to jest kurfa raz 2 tszy? Karina britnejs mamy darmowego kebsa jaki sosidło podać?!" zapytajał Sebix potomek Gonzaleza. "Frytki do tego?" dodał czanjol i wyciągnął maczetę ze swoich dresów. :Pefnie czymał ją w swojej muszli: pomyślał bekon ale on tak na sryly to nie umie myśleć.
Wszyscy rzucili się na dzika i kajuchakulucha który gonił zwierzynę niczym te koty te szczury z kibla. Przy okazji rozpierdalając bazy januszóf i grażynek zbudowane z parawanóf wziętych za czasu panowania Leszka Wałęsiaka czyli tego gościa co robił bajlando w stoczni skakał przez płoty i wgl kurwa był prawilby ziomix Hwdp jp na sto %. Karinka włączyła super bit że aż dżongin podśpiewywał "Mam cikoczento w holenderskim gazie będziemy się całować diołoołoooołoo~"
Britnij aż podskoczyła i przewaliła kristala gdy zobaczyła że ten knór dedł i można stwierdzć zgon bo nie żyje. Wszyscy obejrzeli się w stronę gdzie było widać chałas i stał tam siwy łysy dziad z dlugimu włosami w rajtuzach i zbroi i se miał skaryfikejszons lepsiejsze nisz pokus krul albanii. "Ludzie paczie Robin Huj! " Wykszyczał do ucha mużyn sebie za co ten go walnął w szczepiąkę. "Kruci jam jest wiedźmin geralt z riffi a tyś kto?" pofieciał gieralt wieśmin z rifji. "Jam jest Dżongin mambo modżajto piśonty trzeci a co?" :czanjol i bejkon przeszyli telepating bo pomyśleli o tym że ojebali by jakiś dobry pasztet z bółką a jak "A ni co. ". "Ty mi wyglądasz jam dziewczynka zetnij włochale dziewczynko!" *tfu* Seba spłynął na ziemię niczym rasowa lama. "Może i mam długie włosy ale ty nie masz ich f ogule! " odpyskował Fiedźmin.
W tym czasie bejkon i chanjol zajebali zdechłego świnionka który się ruszał do kebaborni delarozy. Gdy dotarli na miejsce i dokonali tanzakcji pszedszedli do wpierdalania kebsów które jak się potem okazało zawierały larwy tasiemca uzbrojonego bez pistoletu maszynowego.
CZYTASZ
Chanbaek prawdziwa pszygoda sebixów kebabixów
FanfictionKebsy seba karyna hpwd i jp na 100%