one

221 22 2
                                        

*Mackenzie's POV*

Ostatni raz sprawdziłam czy drzwi od domu były zamknięte i wzięłam w obie ręce dwie, dosyć duże walizki. Zeszłam powolnym krokiem ze schodów po czym podeszłam do taksówki i po włożeniu walizek do bagażnika, wsiadłam do środka.

- Na lotnisko Heathrow - powiedziałam siadając na fotelu w tyłu auta, na co kierowca odjechał z piskiem opon. Po raz ostatni spogladnęłam na mój dom, który z sekundy na sekundę coraz bardziej się oddalał, aż w końcu zniknął z mojego pola widzenia.

Po 20 minutach jazdy kierowca oznajmił mi, że jesteśmy na miejscu, a ja podałam mu pieniądze i wysiadłam z pojazdu. Wzięłam swoje walizki i pokierowałam się w stronę wielkiego budynku. Wchodząc do środka zauważyłam setki osób, które przeciskały się przez tłum. Ludzie przepychali się, krzyczeli na siebie, ciągnęli za sobą wielkie walizki i torby, spotykali się z bliskimi. Wchodząc do takiego miejsca można zauważyć dużo cudownych zjawisk. Ludzie spotkają się ze sobą, emocje nimi targają, nie raz po ich policzkach spływają łzy. Są po prostu szczęśliwi, że mają przy sobie tą właściwą osobę. Takie sytuacje są bezcenne i nie do opisania.

Podeszłam do wielkiej planszy na, której były wypisane wszystkie loty właśnie stąd, z Londynu do, którego nie miałam zamiaru już nigdy wrócić. Przeleciałam wzrokiem po nazwach miast i znalazłam swój. Lot był o godzinie 12:03, a zegarek wskazywał 11:40. Poszłam szybko na odprawę, a pół godziny później siedziałam w samolocie przyglądując się po raz ostatni mojemu miastu.
Samolot zaczął oddalać się od ziemi i wtedy już zatęskniłam za tym miejscem. Pomimo tego wiedziałam, że teraz zacznę wszystko od nowa.

- Los Angeles, nadchodzę.

Perfectly Imperfect | J.J.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz