Do U wanna play?

45 1 0
                                    

Zastanawialicie się kiedyś ile zostało Wam czasu? Ile wynosi długość Waszego życia? Mieliście tyle planów na przyszłość.... ale nie dane Wam było ich spełnić?

Bo gdzieś obok jest ktoś kto obserwuje Cię z ukrycia, wie o Tobie wszystko, jest Twoim cieniem. Nie widzisz go, ale on zna doskonale każdy Twój ruch. Strach go wypełnia, karmi się nim. Pewnego dnia Twoja wolność zamienia się w więzienie z którego nie możesz uciec. ~

~'

Powoli otworzyłam oczy mrugając kilkakrotnie by wzrok przyzwyczaił się do egipskich ciemności jakie panowały w tym pomieszczeniu. Niewiele z tego wszystkiego pamiętałam, byłam nadal w głębokim szoku. Podniosłam się do pozycji siedzącej i dotknęłam opuszkami palców mojej szyi, wyczułam pod palcami delikatne zgrubienie i zaschniętą krew. Teraz do mnie naprawdę dotarło, że stało się coś strasznego, porwano mnie! Zaczęła ogarniać mnie coraz większa panika, nikt przecież nie wiedział, że gdzieś wychodziłam, nie wzięłam ze sobą telefonu, minie trochę czasu zanim zorientują się, że zaginęłam. W tym czasie mogę już spokojnie spoczywać parę metrów pod ziemią w jakimś oddalonym o tysiące kilometrów lesie i nie dowiem się nawet czy zostałam wybrana przewodniczącą. Miałam ochotę krzyczeć ze złości ile sił w płucach! Ale przecież jestem Harley Oberlin, nie poddaję się tak łatwo - powtarzałam sobie w myślach uspokajając mój oddech. W końcu zajęcia yogi się na coś przydały w takiej sytuacji. Poruszałam rękami i nogami, na szczęście żadne z nich nie były związane więc mogłam ruszyć na obchód mojego obecnego "mieszkanka". Podniosłam się z trudem i po omacku zaczęłam iść przed siebie. Oddychałam głęboko walcząc ze swoim strachem, który tylko czekał by w całości zawładnąć moim ciałem i umysłem. Najgorsza sytuacja z możliwych, jesteś w ponurym, ciemnym miejscu a Twój mózg zaczyna przypominać Ci najstraszniejsze horrory jakie kiedykolwiek oglądałaś. Przystanęłam na chwilę gdyż wydawało mi się, że obok mnie coś się poruszyło.

- Ekhm... jest tutaj ktoś? - zaczęłam niepewnie gdy coś chwyciło mnie mocno za nogi i powaliło na zimną posadzkę. Nie zdążyłam nawet ponownie otworzyć ust gdy zawisła nade mną postać, w pierwszej chwili nie wiedziałam nawet czy to mężczyzna czy kobieta. Próbowałam się bronić jednak ten ktoś skutecznie unieruchomił moje ręce.

- Boże jak się cieszę, że nie jesteśmy tutaj sami! To wielki dar od Boga zostać porwaną w tak dobrym towarzystwie! Nie uwierzysz kto tu jest z nami, mój ukochany wokalista, mój przyszły mąż, moje szczęście największe, Adam Lambert! Byłam na jego koncercie, potem chciałam się włamać do garderoby po autograf kiedy to się stało! Porwali nas, rozumiesz?! Początkowo stwierdzili, że nie jestem im do niczego potrzebna i nawet chcieli mnie zabić już na pierwszym postoju ale mój wdzięk osobisty sprawił, że darowali mi życie i przywieźli tutaj razem z nim. Podobno za dużo widziałam i mogłam iść na policję więc zdecydowali, że wykończą mnie potem. Czad, no nie?! Jak opowiem kiedyś o tym moim przyjaciółkom to zzielenieją z zazdrości, one nawet nigdy nie dopchnęły się pod samą scenę. Ale ja tak, ja i moje poświęcenie, upór by zostać zauważoną! I nawet zostałam porwana! Ja, najwspanialsza fanka Yvonne Murphy... czy Ty mnie w ogóle słuchasz? Jesteś strasznie cicho, żyjesz?! - oddychałam coraz ciężej gdy potężna sylwetka dziewczyny miażdżyła moje kości i odcinała dopływ powietrza. Łapałam spazmatycznie oddech próbując ją z siebie zrzucić, ale ona ani drgnęła. Byłam w jej towarzystwie dopiero kilkanaście minut a już budziły się we mnie mordercze zapędy. Uszczypnęłam ją mocno w rękę na co ta syknęła z bólu i stoczyła się ze mnie. W tym momencie poczułam się jakbym odżyła na nowo, moje płuca łapczywie chwytały powietrze, nie mogłam się nim nasycić.

- Zamknij się, po prostu się zamknij. Jego też przygniotłaś? Czy on w ogóle żyje? Nie słyszę go - szepnęłam patrząc w stronę z której dobiegał głos psychopatycznej fanki Adama. Nie uzyskałam odpowiedzi więc spięłam się w sobie i zaczęłam przeszukiwać pomieszczenie próbując zlokalizować ostatniego nieszczęśnika. A może w ogóle go tam nie było? Może dziewczyna przed porwaniem coś brała i teraz miała halucynacje? Wcale by mnie to nie zdziwiło biorąc pod uwagę jej zachowanie. Jednak po paru metrach natrafiłam na czyjąć nogę. Podniosłam rękę nieco wyżej starając się nie robić gwałtowniejszych ruchów by nie trafić go w oko, na szczęście w porównaniu z tajemniczą Yvonne miałam w sobie więcej wyczucia i drżącymi dłońmi dotknęłam szyi mężczyzny próbując wyczuć jakiekolwiek oznaki życia. Nie uśmiechało mi się spędzanie czasu z nieboszczykiem. Odetchnęłam z ulgą gdy wyczułam miarowe uderzenia pod palcami. Puls był prawidłowy, taki jak u zdrowego człowieka w stanie spoczynku. Najwyraźniej po prostu mężczyzna nadal był nieprzytomny i jako ostatni z nas dostał dawkę środka nasennego i musimy po prostu poczekać aż lek przestanie działać. Odsunęłam się nieco i ujęłam jego dłoń rozgrzewając ją swoimi rękami. Nie chciałam żeby umarł, bałam się zmarłych ludzi, mój lęk przed ujrzeniem nieoboszczyka był wprost irracjonalny. Wiedziałam, że taka jest kolej rzeczy ale nie potrafiłam przejść z tym do porządku dziennego. W pomieszczeniu na nowo zapadła cisza, słychać było tylko miarowe oddechy naszej trójki, które momentami zlewały się w jedność. Nie słysząc durnej paplaniny Yvonne pierwszy raz dziękowałam Bogu, że wysłuchał moich próśb. Nie gniewałabym się gdyby zorientował się o naszym obecnym położeniu i dał subtelny znak mojej rodzinie, w tym przypadku trzeba by było piorunem uderzyć w dom, by wszczęli alarm. Mój umysł pracował na pełnych obrotach, musiałam nas stąd w jakiś cudowny sposób wydostać.

- Co Ty tam robisz? - Yvonne podpełzła w moją stronę zapewne świdrując mnie swoim spojrzeniem. Dziewczyna, która znalazła się w obrębie jej ukochanego stawała się wrogiem numer jeden i pewnie trzeba było ją sprzątnąć. Milczałam starając się udawać, że jej nie słyszałam ale ta mocno złapała mnie za rękę. - Mów coś, cokolwiek, nie chcę siedzieć tutaj w ciszy bo zaczynam się bać. Gdy byłam małą dziewczynką często miewałam koszmary nocne i wiesz no.... czasem zdarzyło mi się moczyć łóżko, ale to było dawno temu. Teraz gdy się boję to muszę opowiadać sobie coś wesołego, wtedy przechodzi. - Przymknęłam oczy licząc w duchu do 10. Gdy skończyłam wypuściłam powietrze z płuc i postanowiłam zacząć mówić coś z sensem by zagłuszyć chęć mordu i zamknąć usta tej psychopatce.

- Jestem Harley Oberlin... - zaczęłam powoli gdy dziewczyna pisnęła podekscytowana siadając całym swoim ciężarem na mojej dłoni. Jęknęłam cicho próbując ją wyszarpać jednak została zamknięta w żelaznym uścisku podłogi i ud dziewczyny.

- Boże! Harley Oberlin we własnej osobie! Tyle o Tobie słyszałam! Chodziłyśmy do tego samego liceum, może mnie kojarzysz? Raz na stołówce potknęłam się o wystającą płytkę i upadłam rozwalając cały mój obiad na podłogę, musisz to pamiętać! Pisałam o tym nawet na facebooku, twitterze bo wtedy ten futbolista Joffrey pomógł mi się podnieść! Poczułam się jak w niebie, patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi zielonymi oczami gdy ja umazana byłam w sosie pomidorowym, który mamusia zapakowała mi do spaghetti. Jednak potem się ze mnie śmiał, zupełnie nie rozumiem dlaczego.

- Też nie mogę w to uwierzyć Yvonne - mruknęłam rozmasowując swoją rękę próbując przywrócić jej prawidłowe krążenie. Jeśli to była jakaś kara zesłana na mnie za to wszystko co kiedyś złego robiłam to wszystkim świetnie się to udało. Musiałam znosić towarzystwo jekiejś niedorajdy, która miażdżyła mnie swoim cielskiem na każdym kroku, obok mnie był nieprzytomny wokalista, który na nic się nie przydawał a wszędzie było ciemno jak w grobie. Świetna atmosfera, bawię się cudownie, zabijcie mnie już teraz!

Po chwili poczułam jak mężczyzna obok mnie się poruszył, obie razem z Yvonne niczym sępy zawisłyśmy nad nim starając się wybadać gdzie ma twarz i czy nie otworzył czasem oczu. Po chwili pomieszczenie się rozświetliło gdy Yvonne włączyła lampkę w telefonie. Spojrzałam na nią zszokowana, podobne spojrzenie miał Adam, który ledwo co odzyskał przytomność i jeszcze nie wiedział co dzieje się wokół niego.

- Miałaś cały czas przy sobie telefon i nie próbowałaś nigdzie zadzwonić po pomoc? - Warknęłam wściekła próbując chwycić jej telefon jednak ta cofnęła się do tyłu świecąc nam wściekle jaskrawym światłem po oczach - Oddaj ten telefon, mamy szansę zadzwonić na policję a Ty nic o tym nie mówisz? Gdzie Ty masz rozum? - wrzasnęłam głośniej niemal rzucając się na nią. Musiałam zdobyć ten aparat, to była moja szansa na wydostanie się stąd! Kotłowałyśmy się przez chwilę na podłodze gdy usłyszałyśmy dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Zamarłam czując jak oblewa mnie zimny pot. To nasi prześladowcy, teraz na pewno nas zabiją. Żegnaj świecie!

Drzwi otworzyły się wpuszczając do środka trochę światła. Męzczyzna który stał w progu był potężny, zasłaniał swoim ciałem praktycznie całe przejście, nie było mowy by się obok niego prześlizgnąć. Miał na sobie dziwny strój, jakby przebrał się za Batmana jednak na twarzy miał maskę diabła. Cofnęłam się do tyłu przełykając głośno ślinę. Ruszył w naszym kierunku, oddychając głośno i ciężko. Posapywał przy tym jakby każdy ruch sprawiał mu ogromny wysiłek. Chwycił zgrabnym ruchem, jak na takiego wielkoluda, niczego nie spodziewającą się Yvonne i wywlókł ją z pomieszczenia. Jej krzyk i płacz odbijał się głośnym echem aż w końcu ucichł. W pomieszczeniu zapanowała przeraźliwa cisza i nikt nie miał odwagi jej przerwać...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 17, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Creature of the night ₪Where stories live. Discover now