Rozdział 1

476 45 8
                                    

Wciąż biegłam przed siebie, tracąc zdolność trzeźwego myślenia. Nie chciałam nawet się zatrzymywać. Koniec końców nie przeszkadzały mi obcierające buty. Gnałam wzdłuż W South Street do pierwszego skrzyżowania, na które wtargnęłam bez zastanowienia. Usłyszałam pisk opon, a kilka centymetrów przed moimi nogami zatrzymał się czarny Shelby GT500, z którego wyskoczył młody mężczyzna. Podszedł do mnie, i chwyciwszy ramiona, zaczął coś mówić.
- Dlaczego jesteś w sukni ślubnej? - to pytanie odbiło mi się o potylicę z taką mocą, jakby wielki meteoryt uderzył w moją czaszkę. 
Uniosłam na niego zdziwione spojrzenie, a chwilę później moje tęczówki spotkały się z przejrzystym błękitem jego oczu.  Czarne włosy niedbale zaczesane do tyłu, kolczyk w nosie, przekłuta warga. Zapadnięte policzki i kształtne usta. 
Uświadomiwszy sobie, że doskonale znam tego mężczyznę, poczułam dziwny ucisk w żołądku. 
- Możemy stąd jechać? - zapytałam, rozglądając się wokół. - Trochę korkujemy ulicę, poza tym bardzo dziwnie się czuję, kiedy obcy ludzie się na mnie gapią.
Uśmiechnął się szeroko, po czym otworzył mi drzwi od strony pasażera, a ja nieudolnie wcisnęłam się na fotel obok niego. Cholerny ślub, cholerna suknia od Vivienne Westwood, replika cholernej sukni ślubnej Carrie Bradshaw z cholernego Seksu w Wielkim Mieście.
Siedzieliśmy w milczeniu, dopóki nie zatrzymaliśmy się na podjeździe sporego domu w klasycznym stylu, tuż przy pierwszej alei w Santa Monica. 
Czekaj chwilę. Jakim cudem przemknęliśmy przez całe Los Angeles, a ja nawet tego nie zauważyłam?
- Wysiadasz, czy będziesz tak rozmyślać, jak przez całą drogę? Nadal jesteś mi winna wyjaśnienia, bo przecież nie codziennie o mało nie zabijasz niedoszłej panny młodej pod kołami własnego wozu - ponaglił mnie, samemu otwierając drzwi. Nie wiem jakim cudem wydostałam się z auta, ale kiedy dotarłam do domu, w progu stał tylko czarny kot. Uśmiechnęłam się na jego widok. 
- Andy? - zapytałam, wchodząc do kuchni, gdzie brunet zdążył już wstawić wodę na gaz. Odwrócił się, widocznie zaskoczony, ale nie wydobył z siebie ani słowa. Podeszłam bliżej niego i wyciągnęłam dłoń. - April Harrison. 
Jego smukłe palce zacisnęły się na mojej ręce i uśmiechnął się szeroko.
- Crow chyba za tobą tęsknił... - wydukałam, widząc jak zwierzę kręciło się pod nogami Six'a. 
Widziałam szok wymalowany na twarzy wokalisty, ale ze spokojem postawił na kuchennym stole dwa kubki z herbatą. Usiadł naprzeciw mnie i z obłąkańczym uśmiechem kręcił głową.
- Czyżbym uratował fankę z opresji?
- To chyba za dużo powiedziane... kilka lat temu słuchałam twojego zespołu, i coś tam wiem na twój temat, ale... - nie zdążyłam dokończyć, bo Andrew bez słowa wstał i poszedł na górę. Wrócił po chwili, trzymając w dłoniach spodnie dresowe i koszulkę z logiem Deep Purple. Wskazał na ograniczającą moje ruchy suknię, po czym podał mi ciuchy.
- W łazience na górze zostawiłem wieszak na to cudo. Trzecie drzwi po lewo - poinstruował, kiedy udało mi się wreszcie wstać. Podążyłam za wskazówkami, a za ciemnymi drzwiami nie była łazienka, a wielka sypialnia. Pokój był urządzony po męsku, jednak miał swój urok. Ciemny fiolet współgrał z czernią pomieszczenia. Łazienka za to była zaskakująco jasna i równie przestronna. Ach, życie obrzydliwie bogatego człowieka. 
Z trudem wygramoliłam się z materiału tej przeklętej kiecki, kiedy w sypialni pojawił się Biersack z Crow na rękach. Usiadł na łóżku, z rozbawieniem przyglądając się moim poczynaniom. Materiał sukni był dość obszerny i miałam problem, by jakoś ją powiesić, gubiąc się pomiędzy warstwami i fałdami kreacji. Kiedy zrozumiałam, że to bez sensu, po prostu skopałam halki, tiule, satynę i krepinę w kąt pomieszczenia i zajęłam miejsce obok mojego nowego kumpla.
- Co zamierzasz teraz zrobić? - zapytał nagle, a ja uświadomiłam sobie, że totalnie nie mam planu na następne... lata.
Siedziałam przecież u jakby nie patrzeć obcego faceta w domu, który do tego jest dość... specyficzny, uciekłam sprzed ołtarza na kilka minut przed ceremonią i nikt nie miał zielonego pojęcia co się ze mną stało. Daję sobie rękę uciąć, że mój ojciec dostał zawał, a matka zdążyła już zmienić testament, całkowicie mnie z niego wykreślając. Byłam w czarnej dupie, i to dosłownie. Nie miałam przy sobie pieniędzy, telefonu, czy nawet świeżych ubrań. Nie, nie wliczam tej przeklętej sukni do mojego dobytku. 
Bycie uciekającą panną młodą to totalne gówno. Ja wiem, że rzadko dzieją się takie rzeczy, ale jednak jakiś odsetek kobiet decyduje się na ten heroiczny czyn. Naprawdę nie chciałam tak kończyć tego wszystkiego, ale z drugiej strony nie mogłam sobie pozwolić na tak wielki błąd, jak wyjście za nieodpowiedniego faceta. Nie chciałam żałować podjęcia tak ważnej decyzji. 
- Masz może komórkę? Powinnam zadzwonić do siostry - westchnęłam, kiedy Andrew podał mi swój telefon. 
- Nie wracaj do domu. A przynajmniej nie teraz. Totalnie szaleją. Matka aż się nawaliła, ojciec pojechał cię szukać - usłyszałam głos zaaferowanej Fran. - Gdzie jesteś?
- Długa historia. Muszę wynająć hotel. Przywieziesz mi pieniądze i ubrania? I telefon, koniecznie. Później będę martwić się o resztę. Za chwilę wyślę ci adres.
Spojrzałam na Andy'ego, który wciąż siedział z kotem na kolanach. Byłam mu naprawdę wdzięczna za to, co zrobił, bo przecież mógł mnie zwyzywać i pojechać dalej, tak? Mógł mnie wziąć za chorą psychicznie i totalnie olać sprawę, ale tego nie zrobił.
- Dziękuję - wyszeptałam, kiedy udało mi się wysłać adres do Francess. - Nie musiałeś tego robić. 
- Jutro się spotkamy - pogroził mi palcem, co było naprawdę zabawne. - Musisz mi o wszystkim opowiedzieć.

xxx

- Kojarzę skądś tego gościa - zaczęła Fran, kiedy tylko udało się nam przejechać kilka przecznic. Uniosłam na nią zdziwione spojrzenie, starając się tego nie komentować. - To przez niego uciekłaś od George'a?
Mało brakowało, a uderzyłabym ją w twarz.
- Ale mniejsza o to. Rodzina jest naprawdę wściekła na ciebie za tę całą szopkę, April. Wydaje mi się, że twój niedoszły mąż szykuje jakąś zemstę na ciebie, wiesz? Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo rozwścieczyłaś matkę. Ojca nie, bo przecież jesteś jego ukochaną córeczką, ale Rachel jest niczym bomba zegarowa, a ja nie wiem, kiedy wybuchnie. Będzie dobrze, jak przez jakiś czas nie będziesz się pokazywała w domu. Dla własnego spokoju - westchnęła,  zatrzymując samochód pod hotelem. Wspólnie wypakowałyśmy walizki, a kiedy udało mi się zameldować w pokoju, rozdzwoniła się moja komórka. 
Charakterystyczny dźwięk dzwonka świadczył o tym, że dobija się do mnie moja matka. O losie, jakbym nie miała mało problemów. Wyciszyłam urządzenie, a kiedy kobieta na chwilę zrezygnowała z marnowania czasu na kontaktowanie się ze mną, w krótkim esemesie powiadomiłam mojego nowego znajomego, że wszystko ze mną w porządku i, że tak jak chciał, spotkamy się następnego dnia.
Kiedy udało mi się wziąć w miarę relaksujący prysznic i ułożyć się w łóżku, zaczęłam od podsumowania minionego dnia. 
Koniec końców... zaburzyłam rodzinny rytuał, skazując rodziców na pośmiewisko. Jak na złość, kiedy potrzebowałam z kimś porozmawiać szczerze i od serca, zostałam sama. Wiedziałam, że Fran, jak zawsze zresztą, uratowałaby mnie z opresji, ale przecież ma własne problemy, własną rodzinę i dzieci, które o tej porze już śpią. To była moja decyzja, więc tylko ja ponoszę jej konsekwencje, nie mając prawa obarczać wyrzutami sumienia kogokolwiek w moim otoczeniu. 

My Black Veil | Andy BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz