Mogłoby się wydawać, że Słońce wreszcie przypomniało sobie o swoich obowiązkach i zaszczyciło Hogwart natarczywymi promieniami, które z premedytacją wdzierały się do dormitoriów. Ze złośliwością tańczyły one po twarzach uczniów, przez co wyrywały ich z błogiego snu.
- Cholera jasna, ludzie, wyłączcie to światło!
- Zamknij się, Ron! - odwarknął Harry, chowając twarz pod poduszką. Chłopcy nie lubili szybko wstawać, ale biorąc pod uwagę obecną sytuację i godzinę, raczej nie mieli wyboru. Nie opłaca się już iść spać. Zwlekli się więc z łóżek i, z braku lepszego zajęcia, grali w Szachy Czarodziejów.- Uważaj na wieżę, Ron! A tak właściwie, to co dzieje się między Tobą a Susan? - Dean przyglądał się grze kolegów. Kiedy zobaczył ogromny rumiec, zalewający twarz rudzielca, ledwo powstrzymał śmiech. Bingo.
- No wiesz, Susan to niezła laska, figurę ma nie z tej ziemi - mruknął Seamus, z zadowoleniem obserwując reakcję współlokatora.
- Nie. Waż. Się. Tak. Mówić. O. Susan. - warknął Ron, patrząc na przyjaciół spode łba i zaciskając pięści. - Susan jest nie tylko piękna, ale przede wszystkim inteligentna, czuła i urocza.
Na brodę Merlina! Zawahał się chwilę, powoli zdając sobie sprawę z tego, co właśnie wyznał trójce kolegów. No trudno, i tak już wiedzą.- Wiecie... Myślę, że może z tego wyniknąć coś poważnego. Ja jestem w niej zakochany na amen.
- Taaaak, i wcale nie ślinisz się na widok Parkinson w krótkiej spódniczce, prawda? - parsknął Seamus. Ron był kobieciarzem, to nie ulegało wątpliwości. Średnio co miesiąc zmieniał obiekt swoich uczuć, przy czym każdą z dziewczyn nazywał tą jedyną.
Harry westchnął cicho. Gdyby tylko ten półgłówek wiedział, jak przez niego cierpi Hermiona...
- Szach mat. A teraz, szanowni państwo, zapraszam na śniadanie do Wielkiej Sali. - powiedział Wybraniec, po czym wstał, teatralnie się ukłonił i otworzył kolegom drzwi dormitorium.
***
Hermiona czuła się dziś o niebo lepiej, niż wczoraj. Wstała cała w skowronkach i wesoło podśpiewując Here comes the sun Beatlesów zamknęła się w łazience. Umyła twarz i stwierdziła, że ma dzisiaj ochotę na lekki makijaż, więc wyciągnęła z szafki mugolski tusz do rzęs i zabrała się do malowania oczu. Pomalowała także usta błyszczykiem i bezskutecznie próbowała opanować sterczące na wszystkie strony włosy. Po kilku próbach poddała się i zaplotła z nich luźny warkocz. Fryzura od zawsze była jej zmorą. Nie znalazła jeszcze niczego, co mogłoby rozwiązać jej problem - a przetestowała już tony mugolskich pianek, jedwabiu, prostownic i lakierów do włosów. Wszystko działało tylko na chwilę - wystarczał lekki ruch głowy, aby niesforne loki zaczęły budzić się do życia. Z cichym westchnieniem otworzyła drzwi i wpuściła do łazienki zniecierpliwioną Parvati Patil.
***
Dziewczyna czekała na Transmutację cały dzień. Gdy wreszcie nadeszła ta upragniona godzina, biegła do sali tak szybko, że znalazła się tam jako pierwsza. Lubiła to miejsce. Rozejrzała się wokół. Klasa wyglądała równie imponująco, co podczas pierwszych zajęć Transmutacji. Brązowowłosa usiadła w ławce i przyglądała się poustawianym pod ścianą klatkom ze zwierzętami. Profesor McGonagall z uśmiechem patrzyła na swoją najlepszą uczennicę. Dobrze, że już nie zamartwia się Weasley'em.
Kiedy lekcja się zaczęła, nauczycielka była pod wrażeniem tego, jak szybko dziewczynie udało się transmutować kota w ozdobne krzesło. Widocznie nie bez powodu nazywano ją najzdolniejszą wiedźmą od czasu Roweny Ravenclaw.
- Panno Granger, jestem pod wielkim wrażeniem pani umiejętności. - pochwaliła uczennicę, obdarzając ją spojrzeniem pełnym aprobaty. - Gryffindor zyskuje dziesięć punktów.Hermiona niemal rozpływała się ze szczęścia. Uśmiechnęła się z satysfakcją, słysząc opinię nauczycielki.
Już nic nie jest w stanie zepsuć jej dzisiaj humoru.
***
Snape ostatnio dużo przesiadywał w lochach. Skończyły mu się pomoce naukowe, musiał więc zająć się warzeniem eliksirów, które mógłby pokazywać uczniom młodszych klas jako wzór do naśladowania. Trzeba również przyznać, że ostatnio niezbyt dbał o swoją pracownię - w kątach straszyły misternie uplecione, piętrowe już pajęczyny, a słoje z formaliną, zawierające niezwykle wrażliwe ingrediencje, pokryła potężna warstwa kurzu. Pod stolikiem w kącie sali stał stos brudnych, przepalonych kociołków. Oczywiście mógłby to załatwić kilkoma ruchami różdżki, ale od czego jest Granger? Taki szlaban dobrze jej zrobi, może wreszcie przestanie go irytować na każdym kroku. Zadowolony z perspektywy ukarania kolejnego Gryfona w swojej karierze, zajął się miażdżeniem oczu żuka i wrzucaniem ich do bulgoczącej cieczy.
***
Była już prawie dwudziesta, kiedy Hermiona, nie tracąc dobrego humoru, wpadła do klasy Eliksirów.
- Granger, ty idiotko! - krzyknął Snape, kiedy gorąca mikstura rozprysnęła się po blacie ławki i rękawie nauczyciela. Dziewczyna zasłoniła usta ręką, powstrzymując się od śmiechu. Mistrz Eliksirów, gorączkowo ściągający wierzchnią szatę, dodatkowo mamroczący pod nosem najgorsze mugolskie przekleństwa i pozbawiony odpowiedniej dla jego osoby dostojności i powagi, to zdecydowanie niecodzienny widok.- Gryffindor traci przez Ciebie piętnaście punktów za wbieganie do klasy bez pukania. Weź tę szatę i lepiej szybko leć do profesor Hooch, na nic więcej mi się teraz nie przydasz. Ona zawsze była dobra w zszywaniu ubrań za pomocą magii. Na co czekasz, Granger?!
Dziewczyna szybko wybiegła z klasy i skierowała się w stronę gabinetu pani Hooch. Kobieta załatwiła sprawę, po czym mrugnęła do niej porozumiewawczo.
- Severus jest bardzo drażliwy na punkcie swojego ubioru. To nie pierwszy raz, jak szyję jego rzeczy. Nie wygląda na takiego pedanta, prawda?
***
Kiedy w drodze powrotnej Hermiona mijała portret Alfredy Wielkiej, znanej ze swoich niezwykłych magicznych zdolności czarownicy, usłyszała zza rogu perlisty śmiech. Po chwili zobaczyła Rona i Susan Bones, całujących się ze sobą. Ręce chłopaka błądziły po ciele jego partnerki, znajdując się tam, gdzie zdecydowanie nie powinny mieć dostępu. Brązowowłosa z trudem powstrzymała łzy, po czym podniosła wysoko głowę i, ani na chwilę nie tracąc godności, przeszła obok migdalącej się pary.
Chyba nigdy nie pokonała drogi do lochów w tak krótkim czasie. Zapukała, a gdy usłyszała szorstkie "wejść!", otworzyła drzwi i podeszła do Snape'a, podając mu szatę.
- Gdzie tyle byłaś, Granger? - warknął profesor głosem wprost ociekającym jadem. Jak na prawdziwego Ślizgona przystało. - Patrz na mnie, kretynko, kiedy do Ciebie mówię! - powiedział ze złością. Złapał jej podbródek i podniósł go do góry, zmuszając ją przy tym do patrzenia mu w oczy. - Nie interesują mnie żadne twoje fochy, czy to jasne?!
Dziewczyna nie była w stanie się już dłużej powstrzymywać. W jednej chwili wybuchnęła płaczem i niewiele myśląc, wtuliła się w swojego profesora.
![](https://img.wattpad.com/cover/82380022-288-k869177.jpg)
CZYTASZ
Dwa słowa | Sevmione
FanfictionMiłość pomiędzy nauczycielem a uczennicą nie jest dobrze widziana ani w mugolskim, ani w magicznym świecie. Znaczenie różnicy wieku w związku wciąż jest tematem tabu. Czy Severus Snape będzie w stanie zaakceptować to, co czuje, pomimo swoich głęboko...