Rozdział 2.

659 61 4
                                    

Kiedy Albus Dumbledore obudził się w swojej sypialni w czwartkowy poranek, doskonale wiedział, że czeka go ciężki dzień. Nie był już pierwszej młodości, a jego ciało bezbłędnie wyczuwało każdą, nawet najmniejszą zmianę pogody. Z ciężkim westchnieniem dźwignął się z łóżka, rozmasował plecy i zamienił ciepłą, bawełnianą piżamę na swoje ulubione szaty. Podszedł do okna i na widok wyjątkowo pochmurnego nieba zmarszczył brwi. Uczniowie będą dziś w cudownym humorze. Doprowadził się do porządku, zszedł do Wielkiej Sali i zajął miejsce obok Minerwy McGonagall, która przywitała go szerokim uśmiechem. Albus od wielu lat podziwiał ją za to, jak zręcznie oddziela pracę nauczyciela od kwestii prywatnych. Uważana za drugi postrach Hogwartu, zaraz po profesorze Snapie, w rzeczywistości była roześmianą, pełną serdeczności i optymizmu kobietą. Korzystając z okazji, że jak na razie byli tylko we dwoje, postanowił, że zapyta opiekunkę Gryffindoru o sprawę, która nurtowała go od kilku dni.

- Jestem bardzo ciekawy, droga Minerwo, co dzieje się pomiędzy trójką moich ulubionych uczniów. Ronald chyba coraz bardziej odsuwa się od przyjaciół, a Hermiona wyładowuje swoje frustracje na Harrym.

- Jest po prostu zazdrosna o Susan Bones. Ron myśli teraz tylko o niej, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak rani Granger. Od zawsze jej się podobał. Przyłapałam ją kiedyś, jak płakała w Wieży Astronomicznej. Wtedy mi to powiedziała.

Dumbledore pokiwał smutno głową. Szkoda by było, gdyby trójka najlepszych przyjaciół się rozpadła. Lubił te dzieciaki. Pamiętał, jak witał je podczas ich pierwszego dnia w szkole. Od razu w tłumie wyłapał Harry'ego, tak bardzo podobnego do rodziców... Jego rozmyślania nie trwały jednak długo, ponieważ do Wielkiej Sali przybyli wszyscy nauczyciele i uczniowie. Spojrzał na ponure twarze młodzieży i ze smutkiem stwierdził, że lekcje w dniu dzisiejszym to będzie prawdziwa udręka.

***

Severus Snape uwielbiał takie dni jak ten. Czuł się jak nowo narodzony. Był w stanie nawet się uśmiechnąć, co było tak niespodziewane, że przerażeni uczniowie na jego widok szybko usuwali się z drogi, mamrocząc pod nosem nieskładne przeprosiny. Szedł właśnie korytarzem, w niezwykle dobrym jak na niego humorze, kiedy zauważył Freda i George'a Weasleyów otoczonych wianuszkiem rozchichotanych dziewcząt. Byli w połowie opowiadania wyjątkowo sprośnego dowcipu, kiedy zza ich pleców wyłonił się Mistrz Eliksirów.

- Gryffindor traci właśnie 10 punktów za łamanie ogólnie przyjętych norm społecznych. Dziękuję za uwagę, rozejść się. – odwrócił się gwałtownie, czemu towarzyszył teatralny wręcz szelest obszernych, czarnych szat.

Mistrz Eliksirów szedł szybko przed siebie, z podniesioną wysoko głową. Nie zauważył nawet zaczytanej Hermiony, która wpadła na niego, rozsypując po podłodze trzy ogromne tomy.

- Granger, cóż za miłe spotkanie. Czyżby panna Wiem-To-Wszystko ostatnio przestała być wzorem do naśladowania? – uśmiechnął się szyderczo, widząc zmartwioną minę dziewczyny. Wyraźnie nie miała ochoty się kłócić. A szkoda, bo on był w idealnym do tego nastroju.

- Bardzo przepraszam za nieuwagę, profesorze. – odpowiedziała, zbierając książki.

- Cóż, jestem dzisiaj w dobrym nastroju. Sądzę, że Gryfoni nie byliby zadowoleni z kolejnej utraty punktów. Mam masę kociołków do wyszorowania, więc jeszcze jeden szlaban będzie mi na rękę. W sobotę o dwudziestej, Granger.

Wspaniale. Dwa szlabany ze Snapem w ciągu dwóch dni. To chyba nowy rekord.

Nauczyciel podniósł lekko brew, jakby przeczuwając myśli dziewczyny. Wydukała więc niezbyt wyraźnie zlepek słów przepraszam-muszę-już-iść i oddaliła się, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.

----

Trzeci rozdział już w produkcji. Tak jak pisałam wcześniej, będę wdzięczna za wszelkie opinie ;) 

Dwa słowa | SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz