Rozdział Drugi "Rozrywkowy podrywacz"

462 64 45
                                    

Patrzę jeszcze przez chwilę na blondynkę z uśmiechem, następnie spoglądam na jej męża.  Nie mogę się tak zachowywać, nie przy jej mężu. Oboje mają na swoich palcach obrączki,  dokładnie takie same, dlatego stwierdzam, że są małżeństwem. 
- Kochanie najpierw musimy z nimi porozmawiać,  potem to przedyskutujemy. - Powiedział jej mąż, przerywając moje rozmyślanie. 
- Ale... - Nicole chciała już coś powiedzieć lecz przerwała słysząc głos małej dziewczynki, która stała w piżamce na schodach, opierając się o barierę.
- Mama czytała mi książkę! - Burknęła w stronę ojca.  - Przerwałeś nam. - Dodaje naburmuszona trzymając w ręce cienką książkę,  ale jak na swój wiek moim zdaniem powinna czytać jej krótsze.  Może nie zapamiętać tak dużo, ale nie będę się wtrącał.  To oni ją wychowują, nie ja.
- Niestety muszę zostawić was samych.  - Wzdycha zielonooka całując usta prawie mojego szefa, po czym odchodzi ze swoją córką zapewne do jej pokoju.
Odprowadziłem ją wzrokiem. Może to niedorzeczne, ale jestem typem osoby... wiecie jakiej. Rozrywkowy podrywacz — tak możecie mnie od dziś nazywać.
Ta mała z twarzy przypominała ich obojga. Przez krótką chwilę zdążyłem się jej dobrze przyjrzeć.  Szybko dostrzegam takie małe rzeczy. Nos,  wygląd twarzy i kolor włosów taki sam, ale usta i oczy są Nicole. Razem z Jackiem udaliśmy się do jego gabinetu i usiedliśmy naprzeciwko.
- No więc... Jestem Jack Carter i to do mnie dzwonił któryś z was na mój numer, jeśli się nie mylę.  - Powiedział poważnie opierając się o swoje kręcone krzesło. My tylko pokiwaliśmy głowami chcąc by mówił dalej. Wziął do ręki jakąś kartkę i przejrzał ją.
- Od kiedy Panowie pracujecie w tej branży? - Zadaje pierwsze pytanie, a mój przyjaciel patrzy na mnie nic nie mówiąc. Chyba sobie żartuje.  Ma być taka cisza?
- Ustaliliśmy z przyjacielem, że on będzie odpowiadał.  - Powiedział Zack z szerokim uśmiechem. Czyli już wiem co będę robił po powrocie do domu. Pierwsze na liście - Zabić Zacka. 
- Słucham?  - Pyta zdziwiony i kręci głową.  - A więc niech jeden z was wyjdzie.  - Powiedział poważnie.
- Rozmowę przeprowadzimy po kolei. Nienawidzę kłamstwa.  - Dodał.  Zack tylko poklepał mnie po ramieniu i zostawił nas samych. Teraz tylko się modlić by powiedział to, co ja. Rozsiadłem się wygodniej na krześle z uśmiechem i zacząłem. 
- Mogę CV?  - Pyta, a ja wyciągam je nieco zestresowany. To moje być albo nie być.  Podaje kartkę i czekam na jakikolwiek gest, ruch, słowo...
- Odpowie pan na poprzednie pytanie? - Pyta, czytając.
- Oczywiście. - Powiedziałem i chwilę kaszle, by pomyśleć nad tym, co powinienem powiedzieć.
- Różnie to bywało, zwalniałem się przez to, że mało płacili. Potrzebne nam są pieniądze na utrzymanie domu, a nie mam nikogo kto by mógł mi pomóc.  - Powiedziałem wzdychając. Cieszę się, że jest tutaj, choć troszkę prawdy. Mężczyzna tylko pokiwał głową.
- Czy razem z tamtym Panem moglibyście być tutaj 24/7  z kilkoma przerwami?  - Zadaje kolejne pytanie i czeka na odpowiedz stukając palcami o biurko.
- Oczywiście zamieszkalibyście tutaj. Ochrona mojej córce i żonie jest potrzebna. - Dodaje poważnie. Czy ten facet może chociaż przez chwilę nie być taki sztywny? Pytam siebie w myślach z uśmiechem na twarzy. Nie muszę udawać, że jestem taki jak on.
- Czyli na razie byśmy mieszkali tu nawet w niedziele? - Pytam ciekawy z nutką nadziei w swoim głosie.
- Tak i mam dla ciebie małą propozycję tylko nie chcę by ktokolwiek się o tym dowiedział, nawet twój kolega.  - Powiedział intrygując mnie. Szczerze? Lubię takie zadania.
- O co chodzi? - Pytam z uśmieszkiem.
- Chcę wiedzieć, czy moja żona mnie zdradza. Prędzej czy później sam się dowiem, jeśli mnie oszukasz pożałujesz tego, a jeśli będziesz mówił prawdę ta kwota będzie należeć do ciebie. - Powiedział pokazując czek. Moja oczy aż się zaświeciły.
- Moja żona ma się nie dowiedzieć, że cię o to prosiłem. - Dodaje.
- Oczywiście.  - Powiedziałem ucieszony. Ta praca to spełnienie moich marzeń. Zack to jednak ma łeb do niektórych spraw. 
- Jeśli którejś z nich włos z głowy spadnie zapłacisz za to. - Powiedział dość przerażającym głosem.  Ja rozumiem, że ją kocha, ale przecież wie, że będę się starał.
- Jasne, mogę o coś zapytać?  - Pytam, a gdy dostaje pozwolenie, zaczynam.
- A co jeśli pana żona by miała romans z ochroniarzem? - Pytam jak gdyby nigdy nic. Wywołuje jedynie u niego śmiech.  Czy to, co powiedziałem było śmieszne?  Nie sądzę. 
- Moja żona nie upadła jeszcze tak nisko by sypiać czy romansować z biednym ochroniarzem.  - Powiedział kpiąco. - Wydaję się dobrą osobą, ale lubi ranić.  - Dopowiada nadal rozbawiony. Jego wcześniejsze słowa trochę mnie zabolały.  Gdyby wychowywał się w domu dziecka ciekawe czy byłby taki bogaty i śmiałby się teraz ze mnie. Gdyby nie to, że prawdopodobnie jest moim szefem uderzyłbym go, ale pieniądze same się nie zarobią. 
- Jestem przyjęty?  - Pytam, zmieniając temat rozmowy.
- Tak, tylko następnym razem nie przynoś fałszywego CV. - Powiedział prosząco,  a ja cały sztywnieje. 
- Co? Jak... dlaczego Pan mnie przyjął?  - Pytam. Nie unosi na mnie już wzroku, tylko mówi.
- Bo widzę,  że Ci zależy i nie mów do mnie Pan. Jesteśmy w podobnym wieku. Jack wystarczy. - Powiedział, podając mi rękę. 
- Nie lubi Pa... nie lubisz kłamstwa.
- Czasami jak się czegoś bardzo chcę to trzeba skłamać... ale następnym razem na dobre ci to nie wyjdzie... - Powiedział i przeczytał moje imię z fałszywego CV.
- Peter, do tego nie mam za dużo czasu na szukanie innych ochroniarzy. Daje wam miesiąc próbny.   - Powiedział pierwszy raz szczerze się uśmiechając.  Chociaż kto wie, może udawać.  Jeszcze go nie znam. Patrzyłem jak odblokowuje telefon i coś czyta.
- A teraz przepraszam, ale mam ważne spotkanie. - Powiedział wstając i podaje mi dłoń. 
- A co z moim przyjacielem?  - Pytam.
- Niech stracę, żona na pewno zadzwoni, jeśli coś będzie nie tak. - Powiedział chłodnym tonem i wziął kurtkę.
- Liczę na to, że do jutra się wprowadzicie, a pojutrze zaczniecie pracę. Jutro wszystko omówimy.  - Dodaje, po czym razem z nim wychodzę. Jack się z nami żegna,  a ja opowiadam wszystko przyjacielowi.
Chyba jest ze mnie dumny,  ja nie jestem. To zwykły fart, a ten facet musi być jakiś chory, że pozwala pracować tu ludziom, których prawie nie zna, do tego nie wie nawet, czy mamy doświadczenie,  ale będziemy starali się być w tym najlepsi, w końcu chcę ułożyć sobie życie i nie pozwolę by inni wytykali mnie od biedaków. Nie moja wina, że moi rodzice woleli mnie zostawić na pastwę losu w szpitalu.
Nie moja wina, że moi rodzice woleli mnie zostawić na pastwę losu w szpitalu. Ja nic nie mogłem na to poradzić.  Co rok czekałem na nich na gwiazdkę z nadzieją,  że przyjadą do mnie, przynajmniej na małe odwiedziny. Jako jedyny z grupy zawsze byłem sam i tylko czekałem aż te cholerne święta się skończą.  Nadzieja matką głupich.  Teraz się zgadzam w 100 % z tymi słowami.  Chciałbym ich spotkać i wygarnąć im wszystko co o nich myślę.  Jestem ciekawy czy żyją.
Na zewnątrz gram twardziela, jednak w środku nadal bardzo cierpię.  Łatwo mnie złamać.  Miejmy nadzieję, że teraz zacznę nowy, lepszy etap w swoim życiu.  Szliśmy przez salon do drzwi. Była w nim Nicole, która pisała coś na kartce. Słysząc nas uniosła głowę i uroczo się uśmiechnęła.
- Cieszę się,  że będziecie tutaj pracować,  mam nadzieję, że się po lubimy.  - Powiedziała i odprowadziła  nas do drzwi. Opuściliśmy dłoń, a w mojej głowie ciągle krążyły myśli na jej temat. Nie wierzę,  że tylko udaję taką, na jaką wygląda,  ale wolę za szybko nie ufać ludziom. W piaskownicy przy domu zauważyłem ich córkę, która patrzyła na samochód, który wyjeżdżał z garażu. W jej oczach zauważyłem smutek i tęsknotę. Zack mnie wolał, ale poprosiłem go by na mnie poczekał chwilę. Usiadłem obok dziewczynki, której wzrok powędrował na mnie.
- Kim Pan jest? - Pyta ciekawa. Dzieci już takie są.  Bardzo je lubię, jestem z nimi strasznie związany.  Od zawsze.
- Będę waszym nowym ochroniarzem. - Powiedziałem uśmiechając się do niej. Na jej twarzy widziałem grymas.
- Będzie pan nowym, lepsym modelem mamusi? - Pyta już na mnie nie patrząc tylko wkłada łopatką do wiaderka piasek. Że co słucham? Pomyślałem zdziwiony patrząc na długowłosą.
---
No i dwójeczka za nami. O wiele lepiej mi się pisało ten rozdział.  Myślę,  że wam też się spodoba. Tym razem z jednej perspektywy. Podoba się? Która postać wam się najbardziej spodobała?   Gwiazdkujcie i komentujcie, a rozdział trzeci będzie już niebawem.
Może być taka długość rozdziału? 

Let Me Love You Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz