Rozdział 2

94 5 4
                                    

Usiadłam na łóżku i zaczęłam wspominać tamten dzień, w którym  trafiłam do szpitala.

Roxy zaprosiła znajomych ze szkoły, w tym mnie. Miałam na sobie czarną sukienkę, która sięgają do kolan. Na nogach były rajstopy, a na stopach czarne balerinki. Włosy spięte w wysokiego kucyka, na twarzy lekki makijaż, puder i lekko różowa szminka.

Gdy byłam już  przed blokiem koleżanki, słyszałam muzykę dochodząca z czwartego piętra. Drzwi do klatki były otwarty, można było bez problemu wejść. W windzie znajdowały się aż pięć osoby, więc postanowiłam pobiegnąć schodami.

Stałam przed drzwiami, za którymi było słychać muzykę i głośne rozmowy imprezowiczów. Otworzyłam drzwi i pierwsze co zobaczyłam, to chłopaka, który był w drużynie hokejowej. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, odwzajemniłam gest. Poszłam do salonu, w poszukiwaniu Roxy, lecz jej tutaj nie było. Zrobiło mi się sucho w gardle, więc postanowiłam iść do kuchni po napój.

W kuchni była ona. Nie mogła mnie zauważyć, ponieważ stała tyłem. Rozmawiała z Justinem, który chodził do szkoły sportowej. Rozmawiali ze sobą, a znając Roxy, chciała więcej niż rozmowa. Postanowiłam przerwać im.

- Cześć, Rox! - krzyknęłam. Pożałowałam swoich słów. Dziewczyna odwróciła się i poszła do mnie. Gdy już stała przede mną, uniosła pięść i próbowała mi uderzyć w twarz, lecz złapałam jej rękę. Nie wiem, co we mnie wstąpiło.

- Ine... Puść mniee! - powiedziała, a w jej oczach ukazał się strach. - Twoje oczy... Jedna zielona, druga cała czarna.

W tym momencie puściłam jej rękę i pobiegłam szybko do łazienki, która znajdowała się na drugiej stronie korytarza. Minęłam wszystkich, którzy stali na mojej drodze. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka, który uśmiechnął się do mnie, gdy wchodziłam.

- Gdzie Ci się spieszy? - powiedział, a moje oczy patrzyły na buty.

- Nie... Nieważne. Potrzebuję do... Do łazienki. - odpowiedziałam, powstrzymując łzy.

- Spójrz na mnie. Chcę znów zobaczyć Twoje zielone oczy.

- Lepiej... Lepiej nie, naprawdę. - powiedziałam i pobiegłam w stronę drzwi. Na moich policzkach pojawiły się łzy. Gdy wychodziłam z mieszkania, słyszałam krzyki Chrisa, tak miał na imię, ale nie zwracałam na nie uwagi. Gdy wróciłam do domu, od razu poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Moje oczy były inne, jedno koloru zielonego, a drugie całe czarne. Zęby wyglądały jak u wampira, nie wiedziałam dlaczego i nadal nie wiem.

Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Wzięłam go do ręki i odebrałam.

- Cześć Iness! Jak u Ciebie? Wiesz, że dziś jest impreza u... Ee... - powiedziała. Była to Lia, gaduła, dużo plotkuje, czasami jest zbyt pewna siebie i często ma kłopoty, z których ja ją muszę ratować.

- U James'a, wiem. Słyszałam to już od Roxy. - powiedziałam bez emocji.

- A idziesz na nią? Proszęę!

- Nigdzie nie idę. Nie mogę. Muszę zakupy zrobić. - powiedziałam, bawiąc się włosami.

- No ale, no... Czemuuu?

- Lepiej, żebyś nie wiedziała. Moja sprawa. Ja kończę, cześć. - powiedziałam i rozłączyłam się.

Telefon wsunęłam do kieszeni. Poszłam do salonu, w którym znajduje się koperta z pieniędzmi. Gdy schowałam je do torebki, zaczęłam zakładać buty oraz bluzę.

Gdy zamknęłam drzwi, poszłam na przystanek tramwajowy. Musiałam czekać ponad dziesięć minut, ponieważ tramwaje do centrum jeździ co dwadzieścia, a nawet trzydzieści minut.

Przyjechał mój tramwaj. Wsiadłam do niego i pojechałam. Do centrum było blisko, więc za jakieś trzynaście minut będę na miejscu.

Szykują się małe zakupy. 
*
*
*
Hello.

Znalazłeś/łaś błąd? Pisz, a ja go poprawię.

'Truskawka.

Królowa DemonówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz