Widziałam go... nie spodziewałam się, że dziś go spotkam... byłam nieumalowna... poszliśmy na piwo z nim i moim bratem. Tak bardzo chciałam go przytulić... Nie mogłam! Nienawidze tego uczucia gdy jestem blisko niego ale nie mogę się przytulić...
On jest taki cudowny... niewinne żarty.. tylko na tyle mogliśmy sobie pozwolić mi to nie wystarczyło ale może jemu tak... Pokłóciłam sie z bratem, wzięłam torebkę i wyszłam brat wołał mnie a on... on powiedział " niech sobie idzie". Czy to bolało? Nie! To rozpierdalało mnie od środka... Poszłam do jego domu po jego siostre, która miała do mnie jechać. Przyszli zaraz za mną. Może jednak mu na mnie zależy... Nie wiem i właśnie to mnie najbardziej dobija... Gdybym wiedziała co on do mnie czuje było by łatwiej... nie zapomnę tych cudownych chwil kiedy mnie calował...
- Mogę się przytulić- zapytałam...
Nic nie odpowiedział tylko objął mnie...
Trzymałam go lekko za rękę a on przesuwał mi palcem po dłoni... patrzył na mnie i nagle mnie pocałował ale do pokoju weszedł mój brat...
-Musze już iść- powiedział
Prosiłam żeby został chociaż na chwilkę.. Gdy znów zostaliśmy sami nadal chciał iść do domu.... Powiedziałam, że najpierw musimy porozmawiać ale nie potrafiłam wydusić z siebie słowa... a gdy w koncu się odezwałam...
- To co się stało...
On odpowiedział
- To była pomyłka...
Nie uważałam tak ale przytaknełam mu i zapytałam czy mogę się do niego ostatni raz przytulić . Kiwnął głową potwierdzająco... Wtuliłam się mocno, by posłuchać bicia jego serca... tak jak bym miała za chwile umżeć i móc zabrać ze sobą tylko jeden dźwięk...ten cudowny, który dawał mi poczucie bezpieczeństwa...
Gdy go puściłam on pocałowaĺ mnie i powiedział że naprawdę musi już iść...
Kolejny dzień minął bez kontaktu... około północy zadzwonił i zapytał czy może przyjechać ... oczywiście odpowiedziałam, że tak. Miał doła i ochotę się napić. Przyjechał wyciągnął flaszkę i powiedział zebym poszła po kieliszki ale gdy wróciłam i usiadłam koło niego on powiedział, że nie chce pić i przytulił mnie mocno i tak razem zasneliśmy...
To było jedno z moich piękniejszych wspomnień... szkoda tylko, że następnego dnia wszystko wróciło do normy... Minęło już kilka miesięcy a my traktujemy się jak przyjaciół.... Obiecał, że przyjedzie do nas w tygodniu.... mam nadzieje, że dotrzyma słowa. Bardzo go kocham! Nie wiem czy umiałabym bez niego żyć bo chodź z nim nie jestem to wiem, że on gdzieś tam jest... On kocha mojego małego synka, zajmuje się nim jak swoim w przeciwieństwie do jego prawdziwego ojca, który ma go gdzieś...
Chciałabym, żebyśmy kiedyś stworzyli rodzinę...