Rozdział 6 END

1.1K 96 26
                                    

Obudziło mnie głośne trzaśnięcie drzwiami. Przeciągnąłem się i mój wzrok powędrował w stronę zegara. Czternasta. Co?! Jakim cudem?! Wiem, że późno zasnąłem, ale żeby spać prawie jedenaście godzin?! Chyba jeszcze nigdy tak długo nie spałem. Wstałem wziąłem szybki prysznic i udałem się do kuchni zjeść śniadanie. Kiedy skończyłem dotarło do mnie, że nie widziałem dzisiaj Masamiego. Zaniosłem brudne naczynia do zlewy i ruszyłem w stronę pokoju Masamiego. Stałem chwilę przed nimi zastanawiając się czy wejść przez nie do pokoju, czy lepiej zostawić go w spokoju. Wiem, że na pewno tam był, ponieważ w korytarzy na ścianie wisiała bluza, a dzisiejsza pogoda nie pozwalała się nigdzie ruszyć, bez jakiejś cieplejszej bluzy.

W końcu zebrałem się w sobie i postanowiłem zapukać. Nikt nie odpowiadał. Wziąłem głęboki wdech i otworzyłem drzwi. Spojrzałem w stronę łóżka, w poszukiwaniu na nim czarnookiego. Był tam. Leżał zwinięty w kłębek i starannie otulony kołdrą. Spał. Już chciałem wychodzić, kiedy zauważyłem, że ciało mojego współlokatora lekko drży. Z początku nie wiedziałem co o tym myśleć, lecz po chwili do głowy przyszedł mi mało prawdopodobny pomysł, który najprawdopodobniej był prawdą. Czy on, on... płakał?!

- Masami- powiedziałem cicho, zbliżając się w jego stronę.

Słysząc mój głos zesztywniał. Chyba dopiero zdał sobie sprawę z mojej obecności.

- Wyjdź- powiedział krótko, ale pewnie.

- Co się...?

- Wyjdź stąd natychmiast!- Krzyknął przeraźliwie.

Natychmiast się wycofałem i opuściłem pokój. Co mu się stało? Nie wiedziałem i nie wiem czy chciałem poznać odpowiedź. Podczas krótkiego pobytu tutaj dowiedziałem się, że na niektóre pytania lepiej nie znać odpowiedzi. Prawdopodobnie była to sprawka Kenty, ale tylko tyle mogłem się domyślić.

Siedziałem w salonie i oglądałem telewizję, kiedy usłyszałem trzaśnięcie drzwi. Masami. Po chwili zobaczyłem jak idzie opleciony własnymi ramionami do kuchni. Miał na sobie za dużą koszulkę z logo jakiegoś zespołu na przedzie. Tylko to. Miałem nadzieję, że chociaż zadał sobie trud założenia bielizny.

Po pewnym czasie zjawił się w salonie. Wszedł, usiadł na kanapie podwijając kolana pod brodę i zaczął wpatrywać się w podłogę. Czułem się dość niezręcznie. Wiedziałem, że powinienem spytać się go jak się czuje, czy coś w tym stylu, ale byłem niema pewien, że on tego nie chce.

- Masami...

Nie spojrzał się na mnie. Nadal wpatrywał się tępo w dywan.

- Mogę się ciebie o coś spytać?

Jego wzrok powędrował na mnie. Z jego wyrazy twarzy nie dało się nic odczytać. Nie wiedziałem w jakim jest nastroju. Muszę zadać najpierw jakieś w miarę bezpieczne pytanie. Później zapytam się co się działo w nocy.

- Mówiłeś, że się leczysz. Na co dokładnie?

Zaśmiał się cicho. Wziął głęboki wdech i poprawił się na kanapie.

- Zależy o co pytasz.

- Co? Nie za bardzo rozumiem.

- Zależy czy pytasz o leczenie dolegliwości psychicznych czy fizycznych.

- A na które się leczysz?

- Na oba- odpowiedział beznamiętnie.

Co?! Ma problemy psychiczne i zdrowotne? Z początku myślałem, że leki tylko jakimś dziwnym trafem się one tu znalazły, a tu okazuje się, że one należą do niego. No, nie pewności, przecież nie przyznał, że są jego.

Bez OdwrotuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz