"There's always silence in the void
And I kinda miss the noise"Dla niektórych liczy się moment, ważne jest to, aby żyć na prawdę i nie oglądać się za siebie. Oni walczą o każdą sekundę, godzinę. Nienawidzą tracić czasu, więc starają się wykorzystać go jak najlepiej.
Ale jestem też ja - zupełne przeciwieństwo. Trzeci dzień z rzędu siedzę w pokoju mojej siostry i leżąc na jej łóżku przeglądam wszystkie nasze wspólne zdjęcia. Michelle uwielbiała fotografię. Zwykła mawiać, że najgorszym uczuciem na świecie jest niepamięć. Wiecie, nagła pustka w głowie, za cholerę, nie do przełamania. Dlatego robiła dużo zdjęć, uwieczniała chwilę, żeby móc do nich powracać i przeżywać na nowo. Zawsze, kiedy tak mówiła, śmiałem się, że jest swego rodzaju czarownicą.
Była jedną z tych osób, dla których czas na prawdę miał znaczenie. Tylko, że ona nie była zupełnie oddana tej definicji. Liczył się tylko dobrze przeżyty czas. Jeżeli o piątej rano akurat zbudziła się na dachu wieżowca wraz z porankiem, żeby sfotografować wschód śłońca - było to warte zapamiętania. Jeśli natomiast o siódmej trzydzieści szła do szkoły, żeby zmarnować w niej kilka cennych godzin, które mogła wykorzystać zupełnie inaczej, wtedy zapominała o jakiejkolwiek siódmej trzydzieści. Miała w sobie coś, co czyniło ją wyjątkową, wszyscy ją uwielbiali. Jej uśmiech potrafił rozpromienić każdy dzień, ale wolała oszczędzać go dla osób, na których najbardziej jej zależało. Kiedy kogoś kochała, robiła to bezgraniczne. Okazywała swoją miłość dość rzadko, dlatego nigdy nie zapomnę, w jaki sposób wypowiadała słowa: „Kocham Cię".
Jej jedynym minusem było to, że kochała ryzyko. Dlaczego minusem? Ponieważ właśnie przez to zginęła. Robiła wszystkie te rzeczy, których inni się bali. Chwytała życie pełnymi garściami, a mimo to zawsze chciała więcej. Dwa razy skakała nawet ze spadochronu. Kochała moment, w którym tkwiła pośród chmur. W którym mogła ze spokojem spoglądać na ziemię, oddaloną o tysiące kilometrów. Uwielbiała myśleć, że latając tak wysoko, nie była jedną z tych osób, które z ciężarem stąpają po ziemi, które tak ciężko wzdychają nad ranem, gdy uświadamiają sobie, jak spieprzyli swoje życie. Przekonywała mnie, że tam nie istnieją zmartwienia, że nie da się opisać tego uczucia, kiedy trzymasz w rękach cały świat. Namawiała mnie tysiące razy, bym spróbował, ale ja wolałem kurczowo trzymać sie powierzchni, podczas gdy ona z lekkością wznosiła się ponad chmury. Samo spadanie nie było dla niej aż taką przyjemnością, dlatego jej marzeniem było ukończyć kurs pilota i latać po niebie.
Mam nadzieję, że właśnie teraz tam jest i nie potrzebuje już żadnego kursu.
Samotna łza spadła na zdjęcie z naszych szesnastych urodzin. Szybko wytarłem zewnętrzną stroną dłoni kolejne z nich, żeby nie zniszczyć moich najpiękniejszych chwil z siostrą, której teraz głęboko w duszy dziękowałem za to, że nigdy nie rozstawała się ze swoim aparatem. Stracić siostrę bliźniaczkę, to jak stracić połowę siebie. Iskra, która kiedyś we mnie była tak po prostu zgasła. Odeszła. Wypalił ją czas.
- W cholerę z tym! - Rozrzuciłem wszystkie fotografie po całym pokoju.
Spojrzałem z bezradnością na rozsypane wspomnienia i ukryłem głowę w kolanach, chowając się przed przytłaczającym mnie światem. To nie może być prawda! Zostałem sam! Straciłem moją Miche!
Co ja robię?! Muszę wziąć się w garść
...dla niej...ona zawsze tego chciała. Chciała, żebym w końcu zaczął żyć. Nie mogę odwracać się od ludzi i od tam winić ich za jej śmierć. Michelle by tego nie chciała. Powinienem wszystkich przeprosić, nie zważając na to, czy mi wybaczą.
CZYTASZ
oblivion | michael clifford
FanfictionNiestety, jeden nieszczęśliwy wypadek może sprawić, że wszystkie nasze wspomnienia zostaną "skasowane". © permanentmichael © martwypoeta