IV

161 12 1
                                    

- Gdzie idziesz? - Zatrzymała mnie mama.
- Do sklepu. - Przewróciłam oczami. - Kupić rzeczy do szkoły.

Tylko kiwnęła głową. Założyłam najnowsze buty nike i wyszłam. Nie zaprzeczę, miałam wszystko czego potrzebowałam. Jeżeli mowa o pieniądzach oczywiście..

Umówiłam się z Alice, w jednym z większych marketów w mieście. Faktycznie, miałyśmy przygotować się do szkoły. Ale szczerze, ani trochę nie miałam ochoty zajmować się szkołą. Był ostatni tydzień wakacji, trzeba się tym cieszyć do ostatniego dnia.

- Co sądzisz o tym zeszycie? - Zapytała, przewracając kartkami.
- Nie wiem. - Wzruszyłam ramionami.
- Czy możesz się ogarnąć? Miałyśmy zrobić zakupy. - Zdenerwowała się. - A może Ty myślisz o tym blondynku, co?
- Zamknij się. - Syknęłam. - Nie mam ochoty na zakupy.

Kilkanaście minut później byłam już w domu. Weszłam prawie nieżywa. Nie wiem dlaczego, ale byłam okropnie zmęczona.

- Wszystko w porządku? - Matka złapała mnie za ramię.
- W największym. - Usiadłam na łóżku. - Chyba się zdrzemnę.

Jedyne co zrobiła, to przytaknęła i wyszła z pokoju. Położyłam się na łóżku, przykryłam kocem i pogrążyłam w śnie.

Obudziłam się po dwudziestej pierwszej.. Zapomniałabym. Umówiłam się ze znajomymi na ostatni, wakacyjny melanż. Jak mogłabym opuścić taką okazję?

Ubrałam czarną bluzę, pomalowałam usta ciemną szminką, podkradłam rodzicom kilka papierosów i wyszłam.

Noc była już ciemna i cicha. Nie było za gorąco, ani za zimno. Strzełałam, że około dwudziestu stopni.

Nigdy nie bałam się ciemności, miałam w dupie to, że byłam tylko szesnastoletnią dziewczynką. Lubiłam być przedstawicielką typowej, polskiej patoli.

Pamiętnik MiłościWhere stories live. Discover now