Kocham cię Colinie Black'u 26

14.1K 856 81
                                    

Macie na scenę 18+, bo długo czekaliście ;)

Colin

Gdy tylko wszyscy goście opuścili dom i mogłem zrobić to samo , w tempie ekspresowym wyszedłem z gabinetu ojca i udałem się do swojego pokoju, gdzie jest moja El.

Jak tylko otworzyłem drzwi, ktoś rzucił się na mnie, o mało nie przewracając i szczelnie przywierając do mojego ciała.

- El kochanie- przytulam ją mocno, a jej ręce oplatają moją szyję.

- Tak się bałam- zaczyna cicho łkać.

- Ciii najdroższa, już po wszystkim, jesteś bezpieczna- wtulam swoją twarz w jej włosy.

- Bałam się o ciebie - jej słowa są niczym miód na moją duszę.

- Ale jestem cały, no może...- nie dokańczam, bo dostrzegła mój postrzał.

- Jesteś rany- momentalnie mnie puszcza i ciągnie do łazienki.- Daj opatrzę to.

- Nie trzeba, samo się zagoi- tłumaczę łagodnie, chociaż wiem, że po srebrnych kulach, takie rany nie goją się tak szybko.

- Akurat bo ci uwierzę- popycha mnie żebym usiadł na klapie od sedesu. -Wiem coś o srebrze i wilkach, nie ma między nimi symbiozy mój drogi.

Poddaje się, bo dobrze jest czuć, że opiekuje się tobą ukochana kobieta. Robię wszystko co mi poleci i już po chwili siedzę nagi od pasa w górę.

 Ellie przemywa mi delikatnie ranę i ją oczyszcza, po czym zakłada opatrunek. Ogląda mnie z każdej strony jakby szukała jeszcze jakiś innych obrażeń, których nie posiadam. Jej wzrok oraz dłoń zatrzymuje się na moim prawym ramieniu, gdzie mam tatuaż. Przejeżdża delikatnie opuszkami palców po czarnym tuszu, a mnie przeszywa przyjemny dreszcz pożądania.

- Piękny- odzywa się i i składa pocałunek na nim.

- Podoba ci się?

- Bardzo, tylko...- zawiesza głos.

- Tylko?

- Jest podobna do mnie- marszczy słodko nosek.

- Bo to jesteś ty kochanie.

- Och. Ale dlaczego?- Ponownie przejeżdża po skórze swoją dłonią.

- Jesteś moją mate i zrobiłem to sobie, kiedy tylko zobaczyłem twoje zdjęcie, ale...

- Ale?- Dopytuje.

- Rzeczywistość przerosła oczekiwanie- obejmuję ją w tali i przyciskam swoją głowę  do jej brzucha, a ona zatapia swoje palce w moich włosach.

Wstaje, biorę moją kruszynkę w ramiona i niosę do sypialni, gdzie stawiam ją przy łóżku.

- Zaufasz mi?- Pytam z nadzieją.

- Tak - szepcze i patrzy mi prosto w oczy, a jej oczy skrzą się tą cudowną zielenią.

- Maleńka - całuję jej powieki, policzki, szczękę i te piękne usta.- Kocham cię .

- Ja... ja...

- Cicho- ponownie całuję jej usta.- Kiedyś mi to powiesz, a teraz wystarczy, że mi ufasz- mówiąc to, tak myślę, ale chciałbym usłyszeć te słowa od niej. Może z czasem....Może kiedyś.

- Colin?- Bierze moją twarz w swoje dłonie i składa pocałunek na moich ustach.

- Tak?

- Kiedyś jest już teraz. Kocham cię Colinie Black'u.- Uśmiech się do mnie czule i znowu łączy nasze usta.- Kocham cie.

- Skarbie- porywam ja do góry i okręcam się z nią wokół własnej osi.

Zsuwam z mojej ukochanej suknie, która upada miękko na podłogę.  Jej dłonie odpinają mi spodnie, które dzielą los jej sukienki i stoimy tak patrząc na siebie. Układam delikatnie moją mate na naszym wielkim łożu i zawisam swoim ciałem nad nią.

- Nie założyłaś majteczek skarbie- całuję jej szyję.

- Ty też nie masz bielizny- ku mojemu zaskoczeniu jej ręka łapie mnie za mojego twardego już fiuta.

- Ktoś tutaj nie jest nieśmiały- chichoczę i nachylam się biorąc w usta jeden sutek i lekko przygryzam.

- Och Colin- jęczy maleńka i zaciska mocniej swoją dłoń na moim penisie.

- Kochanie, chcę cię poczuć- mówiąc to próbuję zejść niżej pocałunkami, ale jej dłoń na mojej męskości mi nie pozwala.

- Proszę- mruczy- kochaj się ze mną.

- Nie wiem czy jesteś gotowa- stwierdzam, bo mój sprzęt nie należy do małych.

- Przekonaj się - łapię moją dłoń i prowadzi na swoją kobiecość.

Dociskam palce do jej rozpalonej cipki i rozchylam delikatnie jej płatki.  Przejeżdżam palcem po jej szczelinie i zatapiam go w jej środku, lekko poruszając nim.  Jej biodra automatycznie unoszą się rytmicznie do góry.

- Proszę, nie wytrzymam dłużej. Pieprz mnie- jęczy maleńka.

- Z największą przyjemnością Pani Black- specjalnie używam swojego nazwiska, bo dzisiaj mam zamiar się z nią sparować, a niedługo poślubić.

Zgodnie z zaleceniami Ellie robię, to czego ode mnie oczekuje. Wiem, że tak naprawdę nie wie co ją czeka, więc zrobię to, jakby to był jej pierwszy raz. Zresztą to będzie nasz pierwszy wspólny pierwszy raz.

Wchodzę w nią łagodnie i nasłuchuję wydawanych przez nią dźwięków. Ku mojej radości jest bardzo wilgotna, więc zatapiam się w niej niemal natychmiast po same jądra. Jest mi tak dobrze, ta cudownie, a jej dłonie lądują na moich plecach. Obejmuje mnie swoimi nogami w pasie i przyciąga jeszcze bliżej, tak jakby chciała scalić się w jedność.

- Nic cie nie boli?- Upewniam się.

- Nie, ale rusz się wreszcie- porusza swoim biodrami i tylko tyle mi potrzeb, do zapomnienia się w jej boskim i słodkim ciele. 

Naszego ruchy są zsynchronizowane niczym dobrze zestrojone zegarki. Poruszam się płynnie i coraz szybciej, mój oddech rwie się, kiedy wiem, że nadchodzi moje spełnienie.  Czuję jak wnętrze El zaciska się na moim twardym penisie, a jej kły wbijają się w moją skórę. I Tylko tyle mi potrzeba, żeby mój własny orgazm dopadł mnie, a kły automatycznie zatopiły  się we wcześniejszym jej oznaczeniu. 





Niebezpieczna wilcza miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz