I

138 11 2
                                    


- Greyjoy, idziesz, czy nie? – Robb Stark jak zwykle go ponaglał leżąc na łóżku z wyrazem zrezygnowania na twarzy i nie potrafił zrozumieć jak ważny jest wybór odpowiedniego stroju na imprezę. Theon nie zamierzał pójść w byle, czym. Uważał, że ubiór jest wizytówką każdego człowieka, dlatego nie wyobrażał sobie pójść w wyciągniętym tshirtcie i trampkach. W końcu po prawie pół godzinie zdecydował się na czarne wąskie spodnie, biały podkoszulek oraz czarną skórzaną kurtkę ze srebrnymi zamkami. Poprawił jeszcze włosy, poczym uśmiechnął się zadowolony do swojego odbicia w lustrze.

- Ok. Jestem gotowy.

- No nareszcie! – Czarnowłosy chłopak przewrócił oczami i podniósł się z łóżka. – Myślałem, że już nigdy nie wyjdziemy.

- Eh, jak zwykle zrzędzisz, wilku. Dobry wygląd to podstawa. – Mrugnął do przyjaciela i uśmiechnął się zadziornie. Przyjaźnili się od dziesiątego roku życia i byli dla siebie jak bracia. Mimo, że Robb miał kilkoro braci i sióstr to jednak z Theonem był najbliżej. Może, dlatego, że byli w podobnym wieku i chodzili do tej samej szkoły sprawiło, że w krótkim czasie stali się najlepszymi przyjaciółmi. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Nic, więc dziwnego, że po skończeniu liceum postanowili razem coś wynająć na studiach.

-Przez ciebie i twoje pindrzenie się przed lustrem ominie nas cała impreza – Mruknął niezadowolony Stark odpalając silnik swojego srebrnego volvo. Droga do klubu zajęła im nie cały kwadrans, ale i tak się spóźnili. Zjawili się w samym środku przyjęcia, które wyprawiał ich wspólny znajomy z okazji swoich dwudziestych urodziny. Zdążyli na szczęście na tort i dmuchanie świeczek. Złożyli życzenia solenizantowi, wręczyli prezenty, a następnie rozdzielili się wmieszawszy się w tłum bawiących.

Młody Greyjoy bawił się doskonale, uwielbiał klubową głośną muzykę, drinki i oczywiście chętne młode dziewczyny, których nigdy nie brakowało na takich imprezach. Nie obchodziło go to, że nie zakochiwały się w nim, tylko spoglądały na zawartość jego portfela, a dzięki pozycji swojego ojca nigdy nie musiał narzekać na brak pieniędzy. Nie zamierzał wiązać się na stałe, a dopóki dobrze się bawił nie obchodziło go nic. Miał wszystko, czego chciał i nie musiał się specjalnie starać, żeby to zdobyć. Był bardzo pewny siebie, jednak tej nocy wszystko się zmieniło.

Theon nie miał pojęcia ile wypił ani w jaki sposób znalazł się na czerwonym dużym łożu całkiem nagi. Droga od klubu do auta, a potem do mieszkania pozostała poza kręgiem jego świadomości. Jak przez mgłę pamiętał tylko jasne, prawie przezroczyste oczy pełne pożądania i dzikości, miękkie gorące usta na swoim ciele, zęby, które podgryzały jego skórę i ból mieszający się z ogromnym podnieceniem. Jęki i krzyki, które tej nocy wydobywały się z jego gardła brzmiały w jego uszach jak nie jego własne. Czyjeś paznokcie pozostawiały krwawe ślady na jego plecach, brzuchu i pośladkach. Na granicy przytomności i snu czuł jak coś dużego rozrywa go od środka jednocześnie sprawiając mu niebywałą przyjemność. Nigdy nie przeżył czegoś takiego.

To wszystko wydawało się po prostu namiętnym erotycznym snem. Długim, realistycznym snem obfitującym w niezwykłe szczegóły i doznania, ale wciąż jedynie snem. Tak się przynajmniej zdawało Theonowi dopóki nie obudził go ból głowy i całego ciała. Jęknął cicho z bólu krzywiąc się podczas próby przewrócenia się na plecy. Skóra piekła go żywym ogniem, tak jakby położył się na rozżarzonych węglach. W ustach czuł potworną suchość, a głowa zdawała się eksplodować przy każdym poruszeniu. Najgorszy był jednak ból w dolnej połowie ciała, który niepokoił Greyjoya. Czyżby sen jednak nie był snem? Ale to by znaczyło, że przespał się z jakimś facetem, a on przecież nie był homo. Uchylił powieki od razu mrużąc oczy chroniąc je przed jasnym światłem poranka zalewającym pokój. Rozejrzał się powoli, to nie był jego pokój.

- Wstałeś. – Usłyszał beznamiętny głos dobiegający od strony okna i po chwili ciche pstryknięcie. Theon poderwał się do siadu, co przysporzyło mu tylko dodatkowego bólu. Znał ten głos, na sam jego dźwięk przeszedł go zimny dreszcz. Miał ochotę zamknąć na powrót oczy licząc na cud, że to wszystko okaże się jedynie strasznym snem, kiedy z przerażeniem stwierdził, że na parapecie siedzi Ramsay Bolton i najzwyczajniej w świecie pali papierosa spoglądając na niego z rozbawieniem pomieszanym z dziwną fascynacją w srebrnych oczach. Każdy, kto, choć miał odrobinę rozumu w głowie wiedział, żeby trzymać się od tego chłopaka z daleka i nie wchodzić mu w drogę. Na wydziale krążyły plotki, że Bolton jest szaleńcem i jest niebezpieczny, jednak nikt nie odważył się powiedzieć tego przy nim.

Theon nie miał pojęcia skąd nagle wziął się u niego przypływ energii, po prostu nagle zerwał się z łóżka chcąc jak najszybciej narzucić na siebie swoje ciuchy, które leżały na czarnym skórzanym fotelu i zwiać stąd jak najdalej, ale niestety okazało się, że jego prawa dłoń została przykuta kajdankami do ramy łóżka. Syknął z bólu, kiedy przez swój gwałtowny ruch obtarł nadgarstek aż do krwi. Jego serce zaczęło bić jak oszalałe ze strachu. Nie miał pojęcia, co się dzieje, ale wcale mu się to nie podobało.

- Wypuść mnie i to już. – Zażądał drżącym głosem.

- Hm. – Jasnooki zaciągnął się po raz ostatni, poczym zgasił papierosa w czarnej popielniczce. Podszedł do łóżka trzymając dłonie za plecami i chwilę stał przyglądając się w milczeniu Theonowi z głową lekko przekrzywioną w bok. Pod wpływem jego badawczego spojrzenia chłopak poczuł jak robi się mu gorąco, nie wiedział, czy to ze strachu czy przez to, co musiało się wydarzyć w nocy.

- Wypuść mnie.. – Powtórzył mniej pewnie.

- Już chcesz mnie opuścić? Wczoraj sam nalegałeś, żeby zostać. – Czarnowłosy uśmiechnął się szeroko. Theon nie widział wcześniej nikogo, kto potrafiłby się tak szeroko uśmiechać.

- Nie wiem, o czym mówisz. – Odpowiedział odwracając głowę w bok, aby uniknąć jego spojrzenia.

- Oczywiście, Lady. –Jego uśmiech stał się jeszcze szerszy, kiedy usiadł okrakiem na jego biodrach i pochylił się nad nim. Pachniał tytoniem i kawą. Theon otworzył szerzej oczy i zamarł. Jego głowa stała się wolna od wszelkich myśli w jednej chwili. Ramsay nachylił się do jego ust, tak, że dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów. Chłopak czuł jego oddech na swojej twarzy, miał wrażenie, że jego policzki wręcz płoną. Nagle jednak usłyszał ciche kliknięcie, a w następnej jego prawa dłoń została uwolniona z metalowej obręczy. – Możesz już iść, ale jeszcze wrócisz.

- Nie jestem żadną, Lady – mruknął pospiesznie ubierając spodnie, kiedy Ramsay uwolnił go od swojego ciężaru.

- Wczoraj jęczałeś jak panienka. – Zauważył z rozbawieniem.

- Czy..możemy..zapomnieć o tym, co wczoraj miało miejsce? Udajmy, że nic się nie stało, ok.? – Theon nawet nie chciał sobie wyobrażał, co by się stało gdyby o tym „nieporozumieniu" dowiedział się Robb albo jego rodzice. Byłby skończony. Nie, nikt nie może się o tym dowiedzieć, postanowił. Ramsay uniósł zdumiony brwi do góry.

- No nie wiem, dlaczego miałbym zapomnieć?

- Bo ja tak mówię. To..była pomyłka. Byłem pijany, tak? Po prostu, zapomnij. – Zapięcie koszulki drżącymi palcami stanowiło nie lada wyczyn. Złapał kurtkę i rzucił jedno przelotne spojrzenie na czarnowłosego chłopaka siedzącego na parapecie, który wydawał się dobrze bawić.

***

Po powrocie do mieszkania z ulgą zastał nieobecność przyjaciela. Nie miał ochoty na tłumaczenie się z tego, gdzie i z kim spędził noc ani dlaczego wygląda jak siedem nieszczęść. Nawet nie wiedział, jaką dobrą wymówkę wymyślić, aby Robb w nią uwierzył. Gorący prysznic pomógł jednak nieco uspokoić skołatane nerwy. Spędził dobre kilkadziesiąt minut pod strugami gorącej wody mając nadzieję, że choć na chwilę zapomni. Jednakże, kiedy wyszedł z kabiny omal nie dostał zawału widząc swoje odbicie w lustrze. Każdy najmniejszy fragment jego torsu, szyi i ramion pokrywały zadrapania, malinki i siniaki. Teraz już rozumiał, dlaczego w autobusie wszyscy tak dziwnie na niego patrzyli.

- Theonie Greyjoy, jak mogłeś...- dotknął wielkiej ciemnoczerwonej malinki, która zakrywała całą lewą stronę jego szyi. Przypominała mu ona fragmenty wydarzeń z poprzedniej nocy. Te usta, głos, dłonie. Theon potrząsnął mocno głową. – Boże, mogłeś z każdy, a dlaczego musiałeś iść do łóżka ze świrem?

Consuming Me || thramsayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz