Jej uścisk był jak miękkie, puszyste rękawiczki dla mojego serca. A dobrze znacie to uczucie. Nie miałem ochoty jej puszczać Ale czasu było mało więc powolnym ruchem wraz z uśmiechem i dużym rumieńcem na twarzy odsunąłem przyjaźnie dziewczynę od mojego torsu. Biedronka spoważniała i chwyciła moją dłoń pędząc w stronę frontowych, granatowych drzwi. Gdy je uchyliła w mojej głowie rozprostał się plan dalszego działania. Dzięki dużej wyobraźni oraz chytremu, kociemu zmysłowi nie potrwało to długo. Nie przechwalając się byłem świetnym taktykiem. ,,Byłem" za nim się tu dostałem. Skoczyłem w stronę głównego korytarza na zwiady. -pusty- pomyślałem, dając przy Tym znać biedronce, która w mgnieniu oka pojawiła się tuż obok. Cicho potruchtaliśmy do drzwi ,,wyjścia". Został tylko plac zabudowy. Uderzyłem pancerzem na łapach w mur, po czym pancerz ewidentnie się rozleciał. Mogłem użyć kotaklizmu, moje ręcę bez ciężkiej stali poczuły wielką lubę, jednak bez zastanowienia wysunąłem rękę do przodu używając mej mocy. Sęk w tym że akurat wtedy ruszyła za nami Pogoń. Szybko przedostaliśmy się przez gruzy bram, przez co uzyskaliśmy przewagę. Może niewielką, ale ona też się liczyła. Ile sił w nogach szukaliśmy bezpiecznego miejsca, które nie istniało. A jednak. Dach wysokiego wierzowca a tam, Stare nieduże poddasze. - Adrian, boję się. - mruknęła - nie bój się księżniczko. - posadziłem ją na kolanach i otuliłem jak tylko mogłem.
Mari , Adrien o co chodzi ??? Czas na rozkmine w komach :D Ps. Rozdział tak krótki z powodu że zaczęłam pisać 20 minut temu... I nie mogłam się powstrzymać by wstawić :D jeżeli rozdział nie jest wystarczająco dobry to przepraszam bo jestem trochę śpiąca... XD