ważny dzień

1.1K 119 6
                                    


Tego wieczoru wszystko miało się odmienić. Był to bowiem dzień wybawienia. Obudziłem się patrząc na szary, rozdrapany sufit, na którym odbijało się światło dzienne. Wszystko toczyło się normalnie. A mając na myśli ,,normalnie" czyli tak jak co dzień. Zwykły wtorek. Ale policjanci byli zadziwiająco weseli, jeden do drugiego szeptał coś co jakiś czas, tak jakby była to jakaś wesoła nowina. Lekko się usmiechnąłem i przybiliżyłem się do czarnych, śliskich krat próbując zrozumieć cokolwiek z tej dość nietypowej rozmowy. Słowa które wpadły mi do ucha to ,,wieczór" i chyba ,,wolność". Słysząc to podbieglem do małego wyżłobionego okienka z podniesioną głową mówiąc - Biedronsiu! Wypuszczą nas tego wieczoru, cóż za szczęście ! Ale nie mam wystarczającej pewności... - w tej samej chwili biedronka podniosła się na równe nogi, a na jej twarzy pierwszy raz od dwóch lat zagościł uśmiech, tego słodkiego uśmiechu oczekiwałem. tego, którego nie było mi dane zobaczyć od tak dawna. -Kocie, jesteśmy wolni! Możemy pokonać władcę ciem, jeszcze nie jest za późno! - chwilę posmutnialem i delikatnie by jej nie urazić odsunąłem się od dziury w ponuro szarej ścianie. - biedronko władca ciem opanował świat, a my trafiliśmy do podziemnego więzienia, o którym nie ma pojęcia. Jak chcesz uratować świat? Ocalić tych wszystkich cierpiących przez nas ludzi? Nic nie zrobimy. To koniec. - moja nadzieja opadła... Ale widząc że biedronsia nadal jest pewna swego, po cichu czekałem na jej odpowiedź, która nie nastąpiła szybko.
- Jeżeli Ty Kocie, chcesz opuścić tych wszystkich ludzi rób to sam... Ja nie pozwolę na ich cierpienie. - oddaliła się, a z jej oczu dało się wyczytać zawiedzenie, a może i rozczarowanie? Nie wiem. Ale przez chwilę nie miałem pojęcia co powiedzieć, tylko po cichu podreptałem w stronę krat. Wtorek, nieszczęsny wtorek, cóż mi po tym że wyjdę na wolność, jak będzie to koniec nie zwykłej przyjaźni, a może czegoś więcej. Długo i nie szczęśliwie oczekiwany wieczór miał nastąpić ... W tej chwili serce zabiło mi mocniej gdyż policjant uchylił klapę prowadzącą do wyjścia z ciasnej celi. Wyciągnąłem ręce przed siebie wskazując na pancerz który je ukrywał. Znaczyło to coś w stylu : uwolnij mnie. Jednak policjant, krótko się zaśmiał położył miskę z jedzeniem i z powrotem zamknął kraty. Nic z tego nie rozumialem. Lecz po chwili ukazało się rozwiązanie... Wszyscy policjanci opuścili salę, jednak kpiący ochroniarz zapomniał o jednym dość ważnym szczególe. Błyszczący srebrny klucz widniał przed moimi oczyma. Dokładnie za miską mięsa. Przekrecilem klucz do wolności i wydostalem się z celi w której byłem przetrzymywany. Szybkim krokiem podbiegłem do sąsiadującego obok mnie boksu i za pomocą klucza uczyniłem to samo co poprzednio. Ledwo uchylilem drzwi, a piękna dziewczyna rzuciła mi się w ramiona.

Przepraszam za błędy pisze na klawiaturze w telefonie. Mam nadzieję że rozdział wam się podoba :)

Za KratamiWhere stories live. Discover now