Rozdział III

525 108 22
                                    


Powoli schodziłam po schodach, żeby nikt nie usłyszał tupotu moich stóp.

-Powinnam zadzwonić na policję- pomyślałam. Ale co jeśli to tylko wymysł mojej wyobraźni, albo jeśli to po prostu jakiś kotek coś zrobił, że zabrzmiało jakby otworzyły się drzwi. Nie powinnam panikować.

Zapaliłam światło w salonie. Cisza, nikogo nie ma. Po chwili coś upadło w kuchni. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę ulubionego miejsca mojej mamy. TYDYM.

-Czemu nic nie piszesz?- zapytał JDabrowsky.

-Poszłam sprawdzić, czy nikogo w moim mieszkaniu nie ma.

TYDYM.

-Jak zwykle panikujesz, przestań, to pewnie wiatr.

-Może, ale wolę się upewnić.

Powolnym krokiem szłam w stronie kuchni, starałam się stąpać niczym myszka, by przestępca nie usłyszał mojego kroku.

-KURDE- pomyślałam. W sumie to zapaliłam światło w salonie, więc pewnie wie, że się zbliżam.

TYDYM.

-I co?- zapytał Jaś.

-Nie pisz nic, bo się skradam.

TYDYM.

-sorka.

-nie no, spoko.

Byłam niemal krok przed kuchnią, gdy usłyszałam, że ktoś rozbija tam szybę - nie da się otworzyć okna w kuchni. Szybko wbiegłam tam i zapaliłam światło. W oddali ogródka widziałam uciekającą postać. Ktoś tu był i właśnie uciekał. Szybko chwyciłam po telefon i zadzwoniłam po rodziców.

Firanka Karolina SitarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz