*2

7.2K 641 64
                                    

Czekałam cierpliwie na Zaina, który obiecał, że wróci po siedemnastej. Było już grubo po dziewiętnastej, ale jeszcze byłam na tyle spokojna, że oprócz wydzwaniania do niego co chwilę nie wstałam i nie wyszłam, by pojechać do niego do firmy. Miałam świadomość, że nie wiem, gdzie ona jest, ale jeśli obiecuje mi, że będzie o tej godzinie, ja się przygotowuję z kolacją, a jego po prostu nie ma to coś jest nie halo. Mógłby mnie chociaż uprzedzić, czy zadzwonić, ale nie. On wolał milczeć jednocześnie sprawiając moje zdenerwowanie.

Miałam jednak nadzieję, że nic mu nie jest i za niedługo wróci.

Ale jak się później okazało, próżne było moje czekanie. Zain w ogóle nie zjawił się na noc.

Zazwyczaj lubiłam spać, ale tej nocy nie zmrużyłam oka. Czas dłużył się niemiłosiernie i dopiero po trzeciej nad ranem udało mi się zasnąć na chwilę. Niemniej jednak obudził mnie skrzyp drzwi, podniosłam się jak oparzona wiedząc, że to Zain.

I tak, to był on. 

Z poburzonymi włosami, źle zapiętą koszulą i bez paska od spodni. Gdy mnie zobaczył, zatrzymał się jednoznacznie, a ja w tym czasie wstałam i założyłam ręce pod piersiami. Dziwne uczucie mnie ogarnęło, takie trochę mi nieznane. 

- Gdzie byłeś?

- W firmie, coś mi wypadło, musiałem tam zostać na noc.

Skinęłam głową kompletnie mu nie wierząc. Nie chciałam pokazywać mu, że mi zależy bardziej niż jemu, bo tak naprawdę ja cały czas szłam po kruchym lodzie, Zain był dla mnie niepewny, co miałabym niby zrobić, gdyby teraz tak po prostu powiedział, że ja nie jestem kimś, kogo szuka i kazał mi spadać?

Aż mnie dreszcz złapał na samą myśl. 

- Mogłeś zadzwonić, odchodziłam od zmysłów.

- Przepraszam, nie pomyślałem o tym.

Nie, nie pomyślał o mnie. Bo co to takiego, że czekam na niego z kolacją, na którą tak się namęczyłam? Lepiej olać sprawę i dobrze się bawić.

- Idę spać, idziesz? - wyciągnął do mnie dłoń.

I to był moment, w którym nabrałam do niego dystansu i obrzydzenia. Scenariusze w mojej głowie podpowiadały tylko jedno, dlatego pokręciłam głową. Co prawda byłam tutaj z nim od kilkunastu dni i powoli dochodziło do mnie co takiego zrobiłam.

- Nie, nie spałam całą noc, więc te kilka godzin nie jest mi potrzebne.

- Przepraszam, wiem, że to moja wina, ale naprawdę zapomniałem.

Potarłam skronie, na moment marszcząc brwi.

- Byłeś tam sam? W sensie w firmie?

- Natasza wiem jak to wygląda, ale nie zrobiłem nic, co by nam zaszkodziło.

- Nie wierzę ci.

Zszedł z ostatnich dwóch stopni i podszedł do mnie. Wyciągnęłam dłonie, by mnie nie dotykał -  zatrzymał się. Nie chciałam jego bliskości, przynajmniej nie teraz.

- Ja po prostu - zaciął wypuszczając ze świstem powietrze i nie powiedział nic więcej. Czekałam cierpliwie, aby złagodził moje nerwy jakąś dobrą wymówką, ale nie. On po prostu się na mnie patrzył oczekując, że na oczy mu uwierzę. A ja odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do kuchni. Usłyszałam jedynie westchnienie, a później udał się na górę.

*

Poranek nie był jednych z najmilszych ponieważ niefortunnie wylałam sobie na dłoń dopiero co zrobioną kawę. Spiekłam sobie ją jak jasna cholera, a kubek lądujący na płytkach narobił takiego huku, że Zain pojawił się obok mnie moment później.

- Daj pod zimną wodę.

- Wiem co mam robić.

Dotknęłam kranu, a moment później skrzywiłam się nieznacznie, gdy ciecz dotknęła mojego bolącego miejsca.

- Posprzątam to, a ty nasmaruj to maścią. Jest w apteczce, taka na oparzenia.

- Nie powinieneś szykować się do pracy? Po co martwisz się mną?- spojrzałam na niego z cynicznym uśmiechem. - Może najlepiej idź tam już teraz, wrócisz szybciej niż przed piątą nad ranem.

Oparł się o lodówkę i zamknął na moment oczy. We mnie aż wrzało, ból z ręki kumulował się z tym wzburzeniem, które zostało mi z wieczora, gdy nie wrócił.

- Wychodzę dopiero o dziewiątej, postaram się wrócić przed czwartą.

Prychnęłam.

- Nie masz się do czego śpieszyć, obiadu ani kolacji ci nie zrobię, bo również wychodzę.

Zmarszczył brwi i odbił się do lodówki, by podejść bliżej zlewu. 

- Gdzie wychodzisz? Przecież mówiłem ci, żebyś takie pomysły wyrzuciła sobie z głowy.

- Posłuchaj, ty jesteś w firmie, obracasz się w okół ludzi, a ja jestem zamknięta w twoim domu i nie widzę nic oprócz ścian. 

- Mówię ci, to zły pomysł.

Wywróciłam oczami.

- Znajdę sobie pracę i też będę miała jakieś zajęcie. Być może nie wrócę na noc i zobaczymy jak się poczujesz.

- Czekaj, co? Chodzi ci o to? Tylko dlatego się tak zachowujesz?

- Tak. - wyrzuciłam ręce w powietrze. - Sam mi wspominałeś, że masz trzy asystentki i co ja mogę sobie pomyśleć, kiedy ty po prostu zostajesz na noc w tej pieprzonej firmie.

- Zrozum w końcu, że są sprawy o których powiedzieć ci nie mogę, po prostu - złapał się za włosy i pociągnął za nie. Zagryzłam dolną wargę patrząc na niego wyczekująco. - nie Natasza, nie możesz o nich wiedzieć.

- Tak jak Harnusia o mnie, gdy byliście razem? Jeśli ją zdradzałeś, równie dobrze możesz robić to mnie.

- Nie rób z siebie takiej ofiary, ty nie byłaś lepsza.

Moment później wyszedł, a ja z drżącym podbródkiem zmuszona byłam zbierać kawałki kubka. Nie podnosiłam głowy, kiedy przechodził przez korytarz. A gdy wyszedł jednocześnie dał mi pozwolenie, abym również to zrobiła. 

Ta ciekawość dobijała mnie od środka, co było tak ważne, że po prostu mnie zostawił i niby pojechał do firmy?


Arabic Secret / Z.M (sequel Arab Blood)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz