Rozdział 2.

79 9 8
                                    

Z łatwością i lekkością motyla przeskakiwałam przeszkody.
- Dobry konik- Poklepał mnie trener.
Zarżałam cicho.
Mike zsiadł ze mnie. Poluzował mi popręg i zaprowadził do stajni. Tam mnie rozsiodłał, wyczyścił, oraz napoił. Długo nie postałam sobie w boksie, ponieważ Kathe, córka szefa stajni wyprowadziła mnie ze stajni. A raczej chciała.
Kathe żaden koń nie lubiał w stajni. Dla niej liczyły się tylko pieniądze.
Kathe otworzyła drzwi do boksu i pociągneła mnie ostro za kantar.
- Idziesz ze mną!- Warkneła.
Szłam grzecznie ku jej boku, ale nie na długo. Pociągnełam dziewczynę tak mocno że straciła równowage. Opadła ciałem na kałuże, a ja uwolniona od jej uścisku pogalopowałam w stronę łąki. Przeskoczyłam płotek. Zaczełam cwałować po całej łące.

- Ty głupi koniu!- Krzykneła z końca pastwiska- Jeszcze mnie popamiętasz!
Nadstawiłam uszu i wpatrywałam się w nią z zaciekawieniem. Dziewczyna weszła po płocie i zaczeła iść w moją stronę. Zastrzygłam uszami. Kathe była coraz bliżej mnie a w ręku trzymała kostkę cukru.
Nie obchodziła mnie teraz jakaś kosta cukru. Zaczełam iść w jej stronę, dla zmyłki, a na jej twarzy wkradł się szyderczy uśmiech.
Nagle, gdy dziewczyna chciała mnie złapać odskoczylam od niej jak oparzona. Zaczełam cwałować po całej łące. Zza drzewa wyłoniła się moja siostra, Intryga. Postanowiła mi pomóc zdobyć kostę, co ułatwiało mi znacznie zadanie.
Intryga zaczeła cwałować na Kathe, od tyłu.
Dziewczyna z przerażeniem odwróciła się w stronę mojej siostry,gdy nagle straciła równowagę i opadła na trawę. Przybiegłam do Intrygi, odbierając tej żmii moją kostkę cukru. Intryga oczywiście znalazła kieszeń, w której było, więcej takich przysmaczków. Wyrwałam z jej ramion różową bluzę i razem z Intrygą pobiegłyśmy na koniec pastwiska.

- Wy durne żmije! Ta reszta była dla Demona!

Demon. Demon. Demon. Można powiedzieć że "Końskie dziecko Kathe"
Był to jej ulubieniec, a Demon robił wszystko czego Kathe zechce.
Ten kary ogierek specjalizował się w wyścigach. Eh, tylko że zemną NIGDY nie wygrał. I nie wygra.

****
Właśnie rozmyślałam nad tym czy ujeżdżenie pasowało do mnie. Jestem WKKW. Zawsze interesowało mnie ujeżdżenie. Dla miłego człowieka, zawsze będę posłuszna.
Tylko że nikt nie zna się na ujeżdżeniu z naszej stajni.
Gdy podszedł do mnie Mike, żeby zabrać mnie z łąki, ponieważ wieczór już nastał. Szef zapomniał po mnie przyjść i zostawił mnie na pastwe losu!
I przyszedł mi genialny plan...
Pamiętam jak moja stara przyjaciółka, Juliett, ćwiczyła ujeżdżenie. Nie pamiętam nazw, ale spróbuje. Wstałam i uciekłam od Mike.

- Angele, litości.
Zarżałam głośno, na co on stanoł.
Zaczełam krążyć wokół niego wypychając nogi do przodu. Później zademonstrowałam jak wysoko mogę podnieść przednie i tylne kopyta.
Mike stał zapatrzony na mnie jak w obrazek. Moze nie wyglądało to jakoś perfekcyjnie, gdyż ćwiczę to ujstrowco piereszy raz. Ale nie było tak źle.
Podeszłam do Mike i dałam się złapać.

-Jak.. Jak- Mike zaczoł wszystko analizować.
Pociagnełam go ze złoscią żeby szedł szybciej.

****
Obudziły mnie rano jakieś krzyki.

- Ale szefie! Ja naprawdę widziałem! Angele bez pomocy jeźdźca ćwiczyła ujeżdżenie!

- To niedorzeczne.

- Ale to prawda!

- To wyprowadź klacz, zobaczymy czy to " prawda"- Prychnoł.

O masakra. Szef chcę oglądać mnie? I ujeżdżenie?
Nie. Nie. Nie.!

- Ty naprawdę to ćwiczylaś?- Zapytał Demon.
Spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem.

- Tak! Cicho bądź!
Gdy podszedł do mnie Mike, żałowałam ze mu cokolwiek pokazałam. Nie jestem gotowa na ujeżdżenie! Nie terqz! Nie dziś! Może kiedyś! Nie jestem na to gotowa! Za duzo... Za dużo treningów...

- Angele?- Zapytał.

Po kilku próbach Mike'owi udało się mnie złapać. Wypuscilam powietrze. Szłam ku jego boku, przygnębiona.

Gdy wbiegłam na ogromną ujeżdżalnie zostałam puszczona przez Mike. Po chwili dołączył do nas szef.

Napiełam mięśnie.

- Pokazuj- Burknoł szef.
W ogóle go to nie interesowało.

Nie. Nie będę. Nagle zaczełam cwałować jak, nigdy dotąd. Nogi wypuchałam jak mogłam, a zmęczenie buzowało na moim ciele. Kurzyło się za mną tak okropnie że Mike i szef zaczeli kaszleć. Zaczełam przyspieszać jeszcze i jeszcze. Coraz mocniej. Czułam jak dochodzę do końca. Ale potracie więcej. Mocniej wypchnełam nogi i przyspieszyłam. Pędziłam jak błyskawica. Zamknełam oczy, ponieważ piasek dręczyl moje oczy. Otworzylam je po chwili, gdy usłyszałam głos.

- Stój!! prr..stój!!- Krzyknoł szef a ja zaliczyłam glebe.
Coś wemnie buzowało że potrafię więcej.

Szef podszedł do mnie i pogłaskal mnie czule.

- To było niemozliwe, Angele. Jesze żaden koń tak nie potrafii... Pobiłaś rekordy wszystkich koni, jesteś niesamowita.

NIEPOKONANA ANGELE |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz