rozdział trzeci - Tiara przydziału.

5.1K 259 17
                                    

Przed nami stała wysoka, czarnowłosa czarownica w zielonej szacie. Jej twarz miała poważny wyraz twarzy.
- Pirszoroczni, pani profesor McGonagall.  - odezwał się olbrzym, który jeszcze przed chwilą prowadził nas w stronę łódek, którymi tu przypłynęliśmy.
- Dziękuję ci Hagridzie, sama ich stąd zabiorę. - kobieta miała całkiem przyjemny głos. Poszliśmy za nią w stronę drzwi, które po chwili się otworzyły. Sala wejściowa była ogromna, tak jak opowiadała mi ciocia Emily. Hermiona ścisnęła mocniej moją rękę.
- Czego się boisz? - zapytałam szeptem.
- Niczego, tylko w życiu bym nie pomyślała, że sala wejściowa jest taka wielka. - odpowiedziała.
- Nikt ci nie opowiadał jak jest w Hogwarcie? - spojrzałam na nią nieco zdziwiona.
- Pochodzę z rodziny mugoli. Wszystkiego o czarodziejskim świecie dowiedziałam się z książek. - mruknęła.
- Ahh.. przepraszam, jeśli cię uraziłam. - było mi naprawdę głupio.
- Nic się nie stało. - widząc moje zażenowanie dziewczyna uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech. Szliśmy za profesor McGonagall przez korytarz. Kobieta zatrzymała się i zwróciła do nas.
- Witajcie w zamku Hogwart. Bankiet rozpoczynający nowy rok szkolny zaraz się zacznie, jednak zanim zasiądziecie w Wielkiej Sali, zostaniecie przydzieleni do różnych domów podczas ceremonii przydziału. W Hogwarcie są cztery domy: Gryffindor, Hufflepuff, Slytherin i Ravenclaw...
Dalej nie słuchałam. Ciocia Emily opowiedziała mi wszystko o szkole magii, więc w zasadzie się wyłączyłam. Po chwili zauważyłam, jak profesor McGonagall wychodzi z komnaty, w której przebywali. Nagle usłyszałam krzyk. Wyrwana z rozmyślań o  rozejrzałam się i zauważyłam masę latających duchów.  Ciocia o nich też mi opowiadała. Większość zgromadzonych wpatrywała się w duchy, ale na mnie nie robiły najmniejszego wrażenia. Profesor McGonagall wróciła po niedługim czasie, krzycząc:
- Ceremonia przydziału zaraz się rozpocznie. Proszę o ustawienie się w rzędzie za mną. - kobieta spojrzała za siebie, upewniając się, że wszyscy wykonali jej polecenie. - Idziemy!
Weszliśmy do Wielkiej Sali. Wszystkim odebrało mowę. Nawet mnie. Nad nami, tam gdzie powinien być sufit, rozpościerało się piękne niebo wypełnione gwiazdami. Było cudownie. Jednak już po chwili widziałam, jak profesor McGonagall wnosi do Wielkiej Sali tiarę przydziału. Zapanowała cisza. Tiara przydziału zaczęła śpiewać swoją pieśń. Ciocia mówiła mi, że Tiara co roku wymyśla nową pieśń. Zamiast jednak wsłuchiwać się w jej wykonanie, rozejrzałam się po Sali. Stały w niej  cztery stoły, a na końcu stał stół, przy którym siedzieli nauczyciele. Z rozmyślań zostałam wyrwana przez Hermionę.
- Nicole, zaczyna się. - szepnęła.
Skupiłam całą swoją uwagę na profesor McGonagall, która już zaczęła wyczytywać uczniów.
- Abbott, Hanna!
Na środek sali wyszła mała, blondwłosa dziewczynka. Usiadła na stołku z tiarą na głowie, która już po chwili wykrzyczała odpowiedz:
- HUFFLEPUFF!
Puchoni głośno klaskali widząc dziewczynkę pochodzącą do stołu swojego domu. Po Hannie było jeszcze kilka osób, lecz uwagę zwróciłam dopiero przy Lavender, która siedziała z nami w łódce. Dziewczyna usiadła na stołku. Tiara trochę się zastanawiała, jednak już po chwili dało się usłyszeć nazwę domu.
- GRYFFINDOR!
Dom lwa przywitał nową Gryfonkę wielkimi brawami.
- Castelon, Bonnie! - powiedziała profesor McGonagall. Ale moment. Bonnie była naszą sąsiadką! Bawiłam się z nią w dzieciństwie. Jak to możliwe, że nie zauważyłam, że jest czarodziejką? Moja brązowowłosa przyjaciółka niepewnie weszła na stołek, a tiara przysłoniła jej oczy. Czekaliśmy na odpowiedź 3 minuty, gdy tiara wykrzyknęła:
- RAVENCLAW!
Melody z dumą podeszła do stołu Krukonów i zajęła jedno z wolnych miejsc. Obiecałam sobie, że zaraz po kolacji złapę ją i zapytam.
- Granger, Hermiona!
Hermiona na nogach z galarety podeszła do stołka i wygodnie zasiadła. Długo na odpowiedź nie czekaliśmy.
- GRYFFINDOR!
Znów rozległy się brawa. Po Hermionie spotkana w pociągu Pansy Parkinson została przydzielona do slytherinu, a zanim tiara dotknęła głowy Malfoya, po sali rozległo się głośne SLYTHERIN.
- Potter, Harry. - profesorka wyczytała mojego brata. Usłyszeć dało się  Ten Potter? Czy to naprawdę on? Mój brat ze strachem w oczach ruszył w stronę tiary. Był bardzo podobny do taty. Tylko oczy miał po mamie. I ta błyskawica. To na pewno był on. Tiara dosyć długo się zastanawiała, jednak po chwili krzyknęła:
- GRYFFINDOR!
Mamy Pottera! Mamy Pottera! Krzyczeli Gryfoni. I po chwili nastąpiło nieuniknione.
- Potter, Nicolette!
Wstałam i pewna siebie podeszłam do stołka, na którym usiadłam. Przed założeniem mi tiary zdążyłam jeszcze zobaczyć, że tylko na twarzach Hermiony i dyrektora Hogwartu - Albusa Dumbledore'a nie maluje się zdziwienie. Usłyszałam głosik w mojej głowie.
Następny Potter? Tego się nie spodziewałam. Ale mniejsza. Uprzejma, przyjacielska, nie ma co. Inteligentna też jesteś, nie powiem ze nie. Chowa się też w tobie spora ilość sprytu. Odwaga... tak, masz jej dużo. Nigdy jeszcze nie miałam tak problematycznej osoby. A ty gdzie chciałabyś trafić?
- To nie ode mnie zależy. - wyszeptałam.
Dobrze, a więc...
- GRYFFINDOR!
Pierwsi zaczęli klaskać dyrektor i Hermiona. Potem reszta Gryfonów przyłączyła się do oklasków. Wstałam z krzesła i ruszyłam w stronę stołu domu lwa. Kątem oka zauważyłam Draco, który patrzył na mnie wzrokiem pomieszanym ze zdziwieniem i... przykrością? Nie, chyba coś mi się pomyliło. Zajęłam miejsce obok Hermiony i Lavender, ignorując lustrujące mnie spojrzenia.
- Gratuluję. - szepnęła do mnie Hermiona.
- Dzięki. - odszepnęłam brunetce. Dalej nie zwracałam uwagi na ceremonię, tylko patrzyłam to na Harry'ego, to na Melody. Tak bliskie mi osoby, a jednak tak dalekie. Po pewnym czasie poczułam szarpanie.
- Co się dzieje? - zapytałam Hermiony, która wcześniej ciągnęła mnie za szatę.
- Uczta się zaczęła. - odparła, wskazując na stół, po czym zaczęła nakładać sobie na talerz różne smakołyki. Sama wzięłam na talerz kilka skrzydełek i zaczęłam jeść. Gdy kolejny raz odwróciłam się w stronę stołu Krukonów, Bonnie wstawała już z zajmowanego wcześniej miejsca.
- Zaraz wrócę. - powiedziałam szybko do Hermiony i zanim ta zdążyła odpowiedzieć, ja byłam już przy Bonnie.
- Bonnie! - krzyknęłam do brunetki, która odwróciła się do mnie.
- Nicole? Co ty tu robisz? - zapytała przyjaciółka.
- Stoję, nie widzisz? - zażartowałam, na co dziewczyna cicho parsknęła. - Czemu nic mi nie powiedziałaś? W sensie o tym, że jesteś czarodziejką?
- Bo nie wiedziałam,  że ty też nią jesteś! - odpowiedziała Bonnie, po czym spytała: - Ty naprawdę jesteś siostrą Harry'ego Pottera?
- Zgadza się. - odparłam, dumnie wypinając pierś. - Tak z ciekawości: jakiej jesteś krwi?
- Czysta. - mnie aż wcisnęło w ziemię.
- Czysta? Moja ciocia też jest czystokrwista, ale nigdy mi nie powiedziała, że wasza rodzina jest czarodziejami.
- Pewnie nie wiedziała. - wytłumaczyła Bonnie. - Rodzina Castelon to mało znana rodzina. Funkcjonuje dopiero od kilku pokoleń.
- Ah, nie wiedziałam. Miło było się dowiedzieć o tobie kilku nowych rzeczy - mrugnęłam do niej. - ale teraz wrócę do Hermiony na Wielką Salę, jeśli pozwolisz.
- Jasne! - powiedziała, po czym mnie przytuliła. - Na razie!
I już jej nie było. Spokojnie weszłam do Sali, i podeszłam do Hermiony.
- Skończyłaś już? - w odpowiedzi dostałam kiwnięcie głową. - Jeśli chcesz, możemy już iść do Pokoju Wspólnego. Ciocia Emily powiedziała mi, jak tam dojść, poza tym profesor McGonagall bardzo ją lubiła, gdy chodziła do Hogwartu, więc udało jej się dowiedzieć, jakie jest hasło do wieży Gryffindoru.
- Naprawdę? Okej, chodźmy. - powiedziała, po czym wstała i ruszyła za mną. Przemierzałyśmy korytarze zamku, wesoło gawędząc, aż wreszcie dotarłyśmy pod obraz Grubej Damy.
- Hasło? - zwróciła się do nas kobieta z obrazu.
- Odważny lew. - powiedziałam, i obraz się otworzył.
- To co robimy? - zwróciła się do mnie brunetka.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę do dormitorium. Padam z nóg. Moim marzeniem jest książka i łóżko. - odpowiedziałam.
- Ja zostanę i poczekam na resztę Gryfonów. - powiedziała, siadając na fotelu przed kominkiem.
- Okej, dobranoc. - uśmiechnęłam się do dziewczyny i ruszyłam po schodach do naszego dormitorium. Otwierając drzwi, już wiedziałam, że wybiorę łóżko pod oknem. Mój kufer już leżał w pomieszczeniu z kilkoma innymi. Wyjęłam z niego książkę, położyłam się na łóżku, i nawet nie zauważyłam, gdy zapadłam w głęboki sen.

~~~~~~~~
Witam, tak, jeszcze żyję!
Dzisiaj 1203 słowa :)
Ciężko pisało mi się ten rozdział, byłby wcześniej gdybym się ogarnęła.
Ah, tęskniłam za Nicole ^^
Wiem, że ten rozdział nie jest powalający, ale no cóż na to poradzę?
Pozdrowionka dla wszystkich, którzy to czytają :3
Dementorkax

Siostra Pottera |WOLNO PISANE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz