Część Druga: Manipulacja Czasem

23 4 0
                                    

               Po jednej stronie był on, a po drugiej ona. Tacy inni, niepozorni, odwróceni tyłem do mnie. Stałem więc po środku, w milczeniu i w bezruchu, choć potrafię to robić inaczej. Nie zauważacie tego, jak poruszam się wśród Was. Lawiruję między uliczkami, jak najznamienitszy przechodzień i honorowy obywatel świata. Plączę się pod nogami, niekiedy nawet łaszę się do ludzkich stóp, jak zwierzątko, które  przypomina kota. Lubię koty. Dlatego, że są panami własnych decyzji. Kowalami własnych kocich losów. Czasem się z nimi droczę. Nakierowuję na człowieka, ale to one podejmują decyzję czy zostanie ich właścicielem i dalej działają na własną łapę. Wy oczywiście też uważacie, że macie nade mną kontrolę. Ale jesteście jak psiaki - wierne i lojalne jednej myśli, w którą pokładacie wszelką nadzieję. Czepiacie się jednej koncepcji, a ja dla niepoznaki podrzucam Wam kości do misek, które sam przygotowałem - jest ich niezliczona ilość, każda z innym imieniem. Na Wasze - Drodzy Adresaci - właśnie patrzę. Teraz ostrożnie głaskam ich krawędzie - czujecie? "Jesteśmy niezależni", zwykliście powtarzać, ale ja mówię Wam w tej chwili, że Ci, którzy powtarzają tę myśl nie wiedzą, co mówią i czynią. Popełniacie wiele błędów. Jestem ich przyczyną i konsekwencją.


               Powoli zmierzałem do tego momentu. Upodobałem ich sobie. Uparcie powtarzali innym, że nie istnieję, a mnie to bawiło i intrygowało. Ona szczególnie. Stwierdziła, że nie podlega mojej woli, a ja sprowokowałem ją, by się odwróciła. Wysłałem kilka podmuchów wiatru. Zabawnie było widzieć, jak się z nim ściga, nieświadoma, że to ja podarowałem jej to wspaniałe poczucie kontroli nad własnym życiem. Zacierałem dłonie. Obserwowałem jak mrowienie opuszcza jej ciało i pustka zaczyna pustoszyć nadmiar myśli i emocji. Ale odwróciłem wzrok, gdy wyciągnęła ostrze. Mimo bezduszności, umierałem stokroć za każdy milimetr skóry. Posunęła się dalej, niż zakładałem. Zaskoczyła mnie, a to nie łatwe. Ale nie mogłem pozwolić na choćby odrobinę więcej swawoli i cierpienia. Była zbyt krucha, zbyt podatna na złamania i zbyt złakniona nieziemskich pokus. Dlatego sprawiłem, że jej upragnione pustkowie nie było puste. Byłem tam. Przez moment pozwoliłem, żeby upadła w moje ramiona, kiedy zdawało jej się, że nic więcej na nią nie czeka. Była lekka, jak piórko, pachniała determinacją, a jej dotyk nabawił mnie dreszczy. Potem przez dłuższy czas czułem, jakby wnętrza moich dłoni były poparzone. Oddałem ją w jego ramiona. 

               Jego też nie wybrałem przypadkiem. Pasował idealnie. Jego ręce były odpowiednio silne do utrzymania jej ciężaru. Charyzma wystarczająca do okiełznania trudnawego charakteru. Słowa, o których jeszcze nie miał pojęcia, miały adresata. Jakby ten, który buduje, naznaczył ich jednakową metką. Stworzył ich dla siebie, nie miałem co do tego wątpliwości. Tak, to musiało być celowe. Ktokolwiek to zrobił, ułatwił mi zadanie. Ja tylko musiałem sprawić, że matka dziewczyny kupiła odpowiednie żyletki do golarek, których nigdy nie użyła, żeby drzwi mieszkania były otwarte, a jezioro odpowiednio opustoszałe. Ponadto musiałem dopilnować, by sprzedawca na stacji benzynowej dolał zbyt dużo wrzątku do śmietankowego latte, by roztargniony kierowca upuścił kubek i opóźnił tym samym autobus, który pominął jedną stację. Na tej stacji umieściłem Oliwiera, a potem zaprowadziłem go krętymi ścieżkami na drugi koniec miasta - nad jezioro. Nie było to trudne. Uznał, że skoro nie ma czegoś takiego jak ja - szanowny Autor - to może sobie pójść gdzie mu się żywnie podoba i nie spotka go nic ciekawego. Być może gdzieś głęboko pod skórą miał ochotę przekreślić moje plany, ale wiem - nigdy by się do tego nie przyznał.  Niedługo przestanie być taki spontaniczny i chaotyczny, co muszę przyznać napawa mnie dumą. Dotknęło go coś, co ma niezliczoną ilość definicji, ale spróbuję wytłumaczyć Wam to na zasadzie kilku słów. Czymś, co spoczęło na ramieniu chłopaka było Zaufanie. Była to jednocześnie Miłość, którą inaczej możecie nazwać dłonią - delikatną, dziewczęcą, subtelną, należącą do Leny. Ostatnia formuła zawiera się w moim imieniu. Jestem Przeznaczeniem. Moi najmilsi bohaterowie właśnie zaczęli manipulację czasem, by spotkać się po raz kolejny.



To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 25, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Historia Diamentowego CzłowiekaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz