Przez park przebiegła postać. Do rytmu wybijanego przez znoszone trampki dołączył trzepot czarnych skrzydeł. Wiatr plątał długie, kasztanowe włosy, których pasma raz po raz stykały się z rzęsami i zasłaniały błękitne, szklane oczy - czujne, ale zdezorientowane.
Wyłoniła się spod korony ostatniego drzewa i stawiła opór nierównej, sypkiej powierzchni. Biegła tak, aż poczuła coś twardego pod podeszwami czarnych tenisówek. Po chwili zaczęła panować nad nieregularnym oddechem, a nogi zmusiła do powolnego marszu. Dopiero teraz odczuwała skutki nieplanowanego wysiłku, kiedy to wybiegła z domu gnana niewyjaśnionym pożądaniem, by znaleźć się tutaj. Zamknęła oczy, nabierając głęboko powietrza i powoli je wypuściła. Uniosła powieki, rozkoszując się zapachem, który właśnie rozpoznała. Rozmazany dotąd świat stanął w miejscu, ukazując w pełni swe oblicze. Rozejrzała się. Stała na moście. Za nią rozciągała się niewielka plaża. Liliowo-szary horyzont stworzyły strzępki koron drzew pobliskiego parku. Przed nią zaś rząd bladych desek kontrastował z granatową taflą jeziora. "Wąbrzeźno: przyjazne wody" głosi slogan promujący miasteczko. Na szczęście wczesną wiosną woda nie wygląda zachęcająco. Dziewczyna mogła napawać się samotnością.
Powłóczyła nogami i usiadła na krawędzi mostu.
Jedno życie zbyt blisko granicy Śmierci.
Nieobecny wzrok mienił się barwami połyskujących fal. Nozdrza łapczywie chwytały powietrze... To miał być tylko przystanek - etap na trasie wyścigu szczurów, jaki utworzyły jej myśli. Tymczasem cofała się w myślach, łapiąc urywki wspomnień niby wyblakłe zdjęcia -
dowód istnienia przeszłości w teraźniejszości.
Ułożone były chronologicznie - od ostatniego do wydobytego z najodleglejszego zakątka pamięci. Widziała swoje przedpołudnie skąpane w promieniach słońca i samotności, wczorajszą kłótnie i pochopnie podjęte decyzje.
Poważne decyzje w rękach niepoważnej dziewczynki, mogą grozić katastrofą...
Rozmyślania tylko spotęgowały poczucie bezsensu, jakie jej doskwierało. Owładnęło ją całą, połknęło najpierw zdezorientowany umysł, potem nieświadome serce. Przysunęła więc kolana pod brodę i objęła je ramionami. Siedziała spokojnie, znudzona swoją dotychczasową bierną egzystencją. Wyzuta z sensu życia nastolatka, która ostatnio zaciągnęła sporo długów na negatywne emocje. Wyczerpała je wszystkie i oddała z nawiązką. Zapanował spokój. Spokój w głowie, w której nie było już żadnych myśli. I w sercu, gdzie nie było żadnych uczuć.
Cisza przed burzą.
Jej dotychczasowi towarzysze niedoli kryjący się pod imionami: Żal, Niepokój i Gniew, opuścili ją. Przyszła najgorsza z nich - Pustka.
Człowiek, który nie ma nic do stracenia nie cofnie się przed niczym. Bo przecież nie zabiorą Ci nic, jeśli nic nie masz, prawda?
Przez chwilę chciało jej się płakać, ale wiatr, który plątał włosy, wysuszał też niechciane łzy, co było jej na rękę. Nawet w samotności nie pozwalała sobie na okazywanie słabości. W tym momencie nie chciało jej się nic, ale pytanie nie brzmi: "Czego nie chciałaby?" lecz: "Czego chciała?", a chciała nie istnieć. Przedsięwzięcie do zrealizowania.
W tym momencie nastolatka podniosła głowę, która bezwiednie opadła jej na kolana. Nagła myśl pobudziła ją do działania. Przypomniała sobie o torebce, która towarzyszyła jej jako najwierniejsza, przyjaciółka. Gwałtownie ją przeszukiwała. Znów wróciły emocje, a oczy rozbłysły determinacją. Już wiedziała czego chce i nigdy dotąd nie pragnęła czegoś aż tak bardzo.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tym rozdziałem rozpoczyna się moja przygoda z Wattpadem (bądźcie wyrozumiali). Liczę na słowa konstruktywnej krytyki (jakoś niespecjalnie przepadam za tym, by mnie chwalono - choć nie mówię też, że to co piszę godne jest pochlebstw XD). Jeśli zobaczycie błędy, nie bójcie się ich wytykać. A jeżeli się podoba - życzę miłej lektury.
CZYTASZ
Historia Diamentowego Człowieka
Historia CortaOna - Diamentowy Człowiek. Poddaje się - zapomina o marzeniach, realizując najczarniejsze ze scenariuszy jakie przyszło jej wymyślać. On - Szary Człowiek. Gdy ją spotyka, startuje w wyścigu ze Śmiercią. Zapomina o scenariuszach pisanych ręką dramatu...