10 lat później
~Godzina 1:30, New York~
Ashen właśnie przelatywał nad bilbordami i budynkami świecącymi się różnymi kolorami po ciemku.
-Eh... trzeba będzie wrzucić coś na ruszt bo zaraz padnę z głodu. O już widzę, ta będzie dobra... hi hi- Pomyślał po czym sfrunął na ziemię i zaczaił się na swoją ofiarę. Gdy dziewczyna skręciła do zaułka w którym ukrywał się Ashen ten błyskawicznie ją złapał i wgryzł się w jej szyję. Dziewczyna chwilę się szamotała ale po chwili jej truchło było podtrzymywane przez Ashena który nadal nie oderwał się od jej szyi. Po kolejnych kilku zachłannych łykach opróżnił jej martwe ciało z resztek krwi po czym cisnął je gdzieś w kąt i odleciał.
-Tsk... gorzka tak jak reszta
Ashen przez swoje rozkojarzenie zapomniał o łowcach którzy w nocy polują na takich jak on. Nagle ostry ból przeszył jego ogon i zaczął spadać. Spadał przez ból a jednocześnie przez brak większej części piór na ogonie co pełniły funkcje jako ster podczas lotu. Z impetem runął na ziemie tworząc w miejscu upadku głęboką dziurę w podłożu. Dławił się przez chwilę własną krwią po czym podniósł się i począł uciekać. Po 30-stu minutach łowca zmęczył się pościgiem i odpuścił. Ashen dobiegając do lasu schronił się w nim i upadł zmęczony i wyczerpany z bólu oraz pościgiem. Nie miał sił się ruszyć i z trudem łapał oddech. Jęczał żałośnie z bólu. W tę poczuł że ktoś łapię go za tył koszuli i zaczyna ciągnąć gdzieś po ziemi, myślał że to łowca i idzie gdzieś w krzaki by go tam zabić.
-N-nie zabijaj m-mnie-Wyjęczał żałośnie a w jego oczach wezbrało się trochę łez.
-Cii malutki, już dobrze. Zaopiekuję się tobą-Odpowiedział nieznajomy podnoszą Ashena i przerzucając sobie przez ramię. Ashen syknął w odpowiedzi na tą czynność po czym zaczął zasypiać ze zmęczenia.
-Z-ziro-Po wypowiedzeniu tego słowa zaczęły mu się pojawiać mroczki przed oczami po czym zemdlał.
-