Rok 3012
Nazywam się Kasumi. Mieszkam i pochodzę z Japonii. Moje imię oznacza mgłę a nazwisko to Shadowmoon. Byłem miłym, roześmianym dzieckiem które prawie że nigdy nie płakało a grymas gniewu lub bólu w ogóle się nie pojawiał. Jednak w wieku sześciu lat... 1 stycznia, w dzień moich urodzin nie wrócili do domu gdyż zginęli w wypadku samochodowym. Moi rodzice wychodząc zamknęli drzwi na klucz... Nie miałem się jak wydostać. Umarłem tydzień później z wycieńczenia. W chwili śmierci moja twarz, dusza i umysł były wyprane z emocji, pozostało tylko opanowanie i powaga. Mimo iż byłem mały rozumiałem że zaraz umrę. Wtedy ostatkiem sił dowlekłem się do zdjęcia rodziców i powiedziałem "Jak mogliście mnie zostawić? Nie wybaczę wam tego. Nigdy" i zasnąłem snem wiecznym, no tam mi się przynajmniej zdawało. Obudziłem się w jakimś ciemnym miejscu a jedynym źródłem światła był księżyc. Wokół mnie było pełno innych dzieci, no tam się zdawało bo ich ciała były jednolitego, czarnego koloru jak cienie więc mogłem tylko to rozpoznać po zarysie sylwetki. Po chwili usłyszałem od nich ciche szepty "Biały, widzicie?". A w następnej już jakby przeniosło mnie w inne miejsce. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem jakąś postać która powiedziała "Czy chcesz żyć jak kiedyś?". Ja wtedy przytaknąłem, nie bałem się go bo już nie potrafiłem się niczego bać. On nagle skierował wzrok swych przenikliwie czarnym oczu na mnie i powiedział "W takim razie będziesz musiał zmienić się w demona". Zastanowienie zajęło mi bardzo krótko i niemal natychmiastowo dałem mu odpowiedź "A czy będę mógł żyć jak zwyczajny człowiek kiedy zmienię się w demona?" a on na to "Tak, ale puki nie osiągniesz piętnastu lat i nie nauczysz się podstaw celu egzystencji i życia demona nie będziesz mógł opuścić piekła". Popatrzyłem na niego a potem dodałem chłodnym i wypranym z emocji głosem " Zgoda, zmień mnie w demona". On zaczął się szaleńczo śmiać a wokół mnie ziemia zaczęła płonąć zielonym ogniem szybko zbliżając się do mnie. Normalne dziecko pewnie zaczęło by wrzeszczeć i płakać lub próbować uciec. Ale ja stałem i znudzonym wzrokiem przyglądałem się tak jakby zdziwionej twarzy tego faceta. "Interesujące, bardzo interesujące" po wypowiedzeniu tych słów nagle znikał mi z oczu i pojawił się za mną a następnie poczułem ból jakby ktoś przeszył mnie igłą ale ja stałem z tym samym wypranym z uczuć wyrazem twarzy. Popatrzyłem na swoją rękę która powoli stawała się przeraźliwie blada. " Od dzisiaj jesteś numerem 4, rzadko zamieniam ludzi w demony więc się ciesz" drugą część wypowiedział niemal z drwiną w głosie. Pomyśleć że za dziewięć lat będę z powrotem na ziemi.