Rozdział czwarty

664 65 21
                                    

Evanlyn ledwie powstrzymywała się od śmiechu, widząc jak Sebastian bezskutecznie usiłuje nauczyć jej brata tańczyć.

- Ciel, ty masz tańczyć, nie stepować. - rzuciła kąśliwą uwagę. Lokaj uśmiechnął się mimowolnie.

-Skoro jesteś taka mądra, to pokaż jak ty tańczysz. - warknął trzynastolatek.

- Z miłą chęcią, ale nie z tobą, chcę mieć jeszcze wszystkie palce.

- W takim razie, czy mogę prosić? - lokaj wyciągnął do niej rękę. Dziewczna ujęła jego dłoń, uśmiechając się. Sebastian uruchomił gramofon i położył dłoń na jej talii. Poprowadził ją delikatnie przez parkiet, a ona dopasowała się do rytmu jego kroków. Ciel przypatrując się im płynącym po parkiecie zrozumiał, że chcąc ośmieszyć siostrę, ośmieszył sam siebie...
Wzrok Ewanlyn znajdował się na poziomie szyi Sebastiana, więc uniosła go, patrząc mu w oczy. Było w nich coś pociągającego, tajemniczego... Ale też groźnego i mrocznego. Jej serce zaczęło bić trochę mocniej. Gdy tylko muzyka się skończyła, wysunęła się z objęcia lokaja. Pospiesznie wyszła z sali pod pozorem przygotowań do balu, modląc, się by nikt nie zauważył rumieńca na jej twarzy.

Pd dłuuugim zastanowieniu wybrała długą, falbaniastą czarno-czerwoną suknię. Ubrała ją, nie ubierając jednak gorsetu. Ze swoich długich włosów zaplotła warkocz, zwijając go w koczek z tyłu głowy. Pomalowała się, łącząc europejskie standardy z japońską modą. Po wszystkim przejrzała się w lustrze. Wyglądała zjawiskowo. Wyszła z sypialni, schodząc do holu, gdzie czekali Ciel z Sebastianem.

- Evanlyn, Sebastian pojedzie z nami, podając się za naszego doradcę.

Skinęłam głową na znak, że zrozumiałam. Lokaj przyjrzał się jej dokładnie.

- Piękna suknia, panienko. Ale czy dobrze widzę, że nie założyła panienka gorsetu? Jeśli miała panienka z tym problem, wystarczyło mnie zawołać.

- Nie założyłam go, gdyż tak chciałam. W Japonii gorsety uznaje się za uwłaczające godności kobiety. Poza tym uważam, że to bez sensu: krępować się w miażdżącym i ograniczającym ruchy gorsetem.

Sebastian uśmiechnął się tylko i pomógł jej wsiąść do powozu który właśnie nadjechał.

- Dziękuję, Sebastianie. - uśmiechnęła się do niego promiennie. Lokaj uniósł kąciki ust w bladym uśmiechu i siadł na koźle. Popędził konie, a powóz ruszył.  Po godzinie drogi Sebastian zatrzymał pojazd przed niewielkim pałacykiem na przedmieściach.

- Jesteśmy na miejscu. - powiedział kamerdyner i pomógł wysiąść młodym szlachcicom. 

Weszli do środka, gdy bal  już trwał. Evanlyn wmieszała się z wdziękiem w tańczący tłum, jednak towarzyszyło jej dziwne uczucie obserwowania.

***

- Szefie, to ona, głowa rodu Phantohive.

- Masz ją zlikwidować. To nie będzie problem, gorzej będzie z chłopakiem.

- Tym dzieciakiem? Nie wygląda na sprawiającego zagrożenie.

- Jego kamerdyner wiecznie go pilnuje. Nasz 'informator' twierdzi, że to trudny przeciwnik, ale dziewczyną się nie przejmuje. Zabij ja.

- Tak, szefie..

***

Evanlyn rozmawiała z żoną biznesowego partnera firmy, stojąc plecami do tłumu. Nie maiała szans zobaczyć lecącego w jej stronę sztyletu...

Szklane GwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz