Dziesięć

381 38 3
                                    

Pepper Potts

− Peeeeeep! Wychodź wreszcie; zaraz się posikaaaam!

Wywróciłam oczami, słysząc po raz kolejny jęki Jane. Przed spełnieniem jej prośby po raz ostatni zerknęłam w lustro i przygładziłam włosy. Z krytyką wpatrywałam się w mój ubiór. Zwykła biała bluzka z nadrukiem, o rozmiar za duże, szare dresy. To nie był mój styl. Czułam się dziwnie i obco, ale Christeen uparła się, że w babski wieczór ma być luźno i wygodnie. Zero eleganckiego ubioru. Najzwyklejszy dres.

Wychodząc z łazienki, westchnęłam głęboko. Oczekiwałam jakiejś reakcji Jane, ale ta tylko przepchnęła się obok mnie i wbiegła do toalety.

Szybko wyjęłam z torebki leżącej na łóżku telefon, odruchowo sprawdzając skrzynkę pocztową. Jeszcze zanim Jane wróciła wyciągnęłam spod łóżka kartonowe pudło po butach, w którym schowałam przed Tonym dwie butelki najlepszego wina kupionego specjalnie na ten wieczór.

Miałam wrażenie, że to i tak będzie o wiele za mało. Nie zapowiadała się świetna zabawa. Holly − od kiedy zgłosiła się do pilnowania razem z Brucem Lokiego na Alasce − była jak tykająca bomba. Dużo się denerwowała, chodziła zamyślona i rozkojarzona. Nigdy nie było wiadomo, kiedy nakrzyczy na ciebie za jakąś głupotę albo strzeli bezpodstawnego focha.

Nie dziwiłam jej się, ale z drugiej strony... czemu tak wyrwała się do przodu, kiedy padło pytanie, kto pojedzie z Bannerem pilnować Lokiego? Nie mogła zaczekać, aż przyjdzie kolej na Steve'a i pojechać z nim?

− Idziemy? − spytała nagle zza moich pleców Jane.

Kiwnęłam głową, wzięłam pudło pod pachę i wyszłyśmy z mojego pokoju.

Dość szybko przeszłyśmy do kuchni, gdzie Tony i Holly jedli jedną z chyba pięciu zamówionych pizz.

Jane widząc to, klasnęła z radości w dłonie i pobiegła, by przysiąść się do kalorycznej uczty.

− Już jest! Świetnie! Umieram z głodu!

Zaśmiałam się nerwowo próbując zignorować dziwne uczucie, które pojawiło się, gdy tylko zobaczyłam Tony'ego. Nagle zrobiło mi się gorąco. W gardle pojawiła się gula, gdy usłyszałam radosny śmiech Holly na puentę jakiegoś żartu Starka.

Naprawdę cieszyłam się, że wydoroślał ostatnimi czasy. Że przestał być... Starkiem. Przestał traktować swój zespół jak śmieci. Że ograniczył picie. Holly codziennie liczyła butelki whisky w jego barze i ostatnio znikało coraz mniej. To było to, czego chciałam. By Tony wydoroślał i się ogarnął. Z drugiej strony jednak coraz mniej się mną interesował, udawał wręcz, że mnie nie zna. Nie wiem, co w niego wstąpiło. Jeszcze parę tygodni temu błagał mnie, bym mu wybaczyła, a teraz zachowywał się, jakbym znów była dla niego pewnikiem. Stuprocentowym pewnikiem.

Z tęsknotą przyjrzałam się jego eleganckiemu ubraniu i ułożonych w "artystyczny" nieład włosach. Zmusiłam się do uśmiechu.

− No już, Tony, spadaj stąd. To babski wieczór, nie jesteś mile widziany − odgoniła go Jane, dopadając do pizzy.

− Już, już. − Wstał z pełnymi ustami, pożegnał się kilkoma słowami, a potem wyszedł, nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem.

Zerknęłam na dziewczyny. Jane już na dobre zajęła się jedzeniem.

Drgnęłam, gdy zauważyłam świdrujące spojrzenie Holly, a mój uśmiech mimowolnie zszedł z twarzy. Usiadłam na wygrzanym krześle Tony'ego.

− Wszystko w porządku? − spytała Holly.

Avengers - po drugiej stronie lustraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz