Część 1

103 6 0
                                    

Biegłaś do Konohy nie bacząc na zmęczenie. Nocne, gwiaździste niebo pomimo swego niezaprzeczalnego uroku wcale nie poprawiało ci nastroju.
- Że też dałam się wciągnąć w tę awanturę. – westchnęłaś zrezygnowana doskonale zdając sobie sprawę, że ludzie których uratowałaś zwyczajnie tego potrzebowali. Zresztą oni też o tym wiedzieli. Uśmiechnęłaś się delikatnie przypominając sobie ich pełne ulgi i wdzięczności spojrzenia. – Mam tylko nadzieję, że zdążę. – mruknęłaś widząc z daleka bramę rodzinnej wioski. Spojrzałaś na zegarek i przyspieszyłaś orientując się, że masz jeszcze niecałą godzinę. I wtedy dostrzegłaś, że brama jest zamknięta. – Nie róbcie mi tego. – jęknęłaś z przerażeniem przyglądając się drewnianym wrotom. Nie zatrzymując się wbiegłaś na bramę by zgrabnie i cicho zeskoczyć po drugiej stronie, tuż obok budki strażników.
- To takie niesprawiedliwe. - westchnął Kotetsu opierając głowę na ręce. - Znów siedzimy pilnując kiedy reszta się bawi. Tak jakby ktokolwiek chciał teraz przyjść. – mruknął znudzonym wzrokiem wpatrując się w Izumo.

- A jednak jest ktoś taki. – powiedział cichy dotąd mężczyzna podnosząc się. – Co się sprowadza do Wioski Liścia?

- To takie podłe, że mnie nie poznajesz Izumo. – powiedziałaś z udawanym wyrzutem, by po chwili uśmiechnąć się szeroko. Zaskoczony Kotetsu przekręcił głowę w bok przyglądając ci się zupełnie jak zaciekawiony szczeniak.

- [Reader]? – Zapytał wyraźnie zgadując. Przytaknęłaś nie przestając się uśmiechać.

- Doprawdy, powinnam się obrazić panowie. – zaśmiałaś się widząc ich miny, jednak długo to nie trwało, w końcu miałaś powód dla którego tak gnałaś. – Wybaczcie, śpieszy mi się. – rzuciłaś na odchodne.
- Nawet nie ma mowy [Reader]. Musisz wypełnić dokumenty. – odezwał się Izumo przyglądając Ci się intensywnie. Jęknęłaś w duchu. Czemu akurat on musiał być na warcie? Wprawdzie szczerze lubiłaś Izumo, jednak był nieugięty jeśli chodzi o papierologię. Zwłaszcza, jeżeli należała ona do jego obowiązków.

- Naprawdę mi się śpieszy. Przyjdę jutro z samego rana. – mimo wszystko próbowałaś go przekonać licząc na swego rodzaju cud. Spojrzałaś nerwowo na zegarek.

- Dobrze wiesz jakie są zasady. I nie wydaje mi się, aby jakiś sklep ze słodyczami był jeszcze otwarty. – nadęłaś policzki robiąc się czerwona. Przecież już dawno wyrosłaś z niekontrolowanych wycieczek do cukierni.
- Sam powinieneś zjeść coś słodkiego. I to najlepiej w hurtowej ilości. – burknęłaś biorąc długopis. Z małymi problemami wypełniłaś dokumenty i biegiem ruszyłaś do swojego starego mieszkania. Pierwsze co zrobiłaś po wejściu to otwarcie okien. Choć i tak mogłabyś przysiąc, że ktoś sprzątał pod twoją nieobecność. Z cichym westchnieniem ruszyłaś pod prysznic. Przecież nie miałaś dużo czasu do północy. Błyskawicznie umyłaś się, wysuszyłaś swoje [kolor] włosy, które spięłaś w luźny kok i ubrałaś swoją ulubioną [kolor] sukienkę. Uśmiechnięta przyjrzałaś się swojemu odbiciu. Jedynymi używanymi przez Ciebie kosmetykami był tusz do rzęs wraz z pomadką, dzisiaj w kolorze [ulubiony odcień] czerwieni. I to w zupełności ci wystarczało. Długo nie przeglądałaś się jednak uświadamiając sobie, że za dziesięć minut mija 15 września. Pędem poleciałaś do pokoju i w locie wyciągnęłaś odpowiedni zwój wykonując przy tym pieczęcie. Niewiele myśląc wzięłaś uwolnione pudełka i dorzucając ostatnie, a właściwie pierwsze z kolekcji niedoręczonych wbiegłaś na korytarz. Po założeniu butów i zamknięciu drzwi nie pozostało ci nic innego jak udać się do domu Kakashiego. W duchu cieszyłaś się, że uparcie trenowałaś przez cały czas. Dzięki temu pomimo zmęczenia biegłaś bez krępującej zadyszki. Pomimo siedmiu lat które spędziłaś na misji nadal doskonale pamiętałaś trasę do domu szarowłosego. 

Spóźnione prezentyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz