F O U R

768 56 23
                                    

Kolejny dzień. Heh. Obudziłam się dziś przed budzikiem. Niecodzienne zjawisko. Nie zwracam uwagi na takie błahostki, a przynajmniej aż do teraz. Czułam się co najmniej dziwnie. Postanowiłam poleżeć chwilkę i porozmyślać. Rocznica śmierci mamy była wczoraj, został mi tydzień kary. Nie mogłam do końca zebrać myśli. Ciągle w głowie siedział mi ten nowy chłopak, Toby. Gdzieś go już widziałam, ale nie jestem w stu procentach pewna. I jeszcze ta wizja z cmentarza. Tego jest za wiele na raz. Od tego rozmyślania zaczęła mnie boleć głowa, więc postanowiłam zaprzestać tej czynności. Wstałam i udałam się do łazienki. Zaczęłam swoją codzienną, poranną toaletę. Kiedy wyszłam z łazienki, podeszłam do szafy, aby wybrać strój na dzisiaj. Postanowiłam, że założę czarną bluzkę z koronkowymi rękawami, oraz czarne, poprzecierane rurki, a do tego oczywiście czarna bielizna.

Wyszykowana zeszłam do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu siedziała w nim ciocia. Najwyraźniej wróciła wcześniej z delegacji.

- Cześć.

- Witaj Rosie - uśmiechnęła się do mnie. Dziwne. Zwykle mnie zbywała lub ignorowała. Może ją podmienili, albo podczas delegacji uderzyła się mocno w głowę. Naprawdę mocno. - Na śniadanie zrobiłam ci kanapki. Są w lodówce. - powiedziała i zwróciła wzrok na ekran swojego laptopa. Okeeej... Nie zastanawiając się długo nad zagadkowym zachowaniem mojej "mamy" udałam się do lodówki po kanapki. Usiadłam na kanapie w salonie i przeglądając jakieś denne czasopismo dla nastolatków, zjadłam śniadanie. Udałam się po torbę, ubrałam moje botki, oraz kurtkę, wyszłam z domu uprzednio żegnając się z rodzicielką.

Droga do szkoły minęła mi szybko i jak codzień przygotowałam się i pognałam na lekcję, ponieważ zadzwonił dzwonek. Gdy przyszedł czas na lunch czym prędzej pognałam się na stołówkę. Dziś są gofry. Kocham je. Ludzie nie mogli wymyśleć lepszego rzeczy. Kiedy zajęłam miejsce przy moim stoliku zaczęłam posiłek. Dopiero po chwili dotarło do mnie kto przy nim siedzi. Spojrzałam na siedzenie obok mnie, by sprawdzić kim jest nieproszona osoba i ku mojemu zaskoczeniu tą osobą okazał się być Toby.

- Cześć - przywitał się ze mną.

- Hej - ledwo co wydusiłam z siebie to słowo. Byłam za bardzo zaskoczona.

- Gapisz się na mnie jakbym co najmniej był bogiem.

- Wcale nie!

- A mi się wydaje, że tak. - nie miałam ochoty na kłótnie, więc najzwyczajniej w świecie się nie odezwałam.

- Dzisiaj też pomagamy w bibliotece?

- Tak. Na ile dostałeś kare? - zapytałam.

- Na tydzień. - po tej odpowiedzi zamyśliłam się.

- Mogę cię o coś spytać? - zapytałam przerywając ciszę panującą pomiędzy nami.

- Właśnie to robisz. - uśmiechnął się.

- Wiesz o co chodzi.

- Pytaj.

- Za co dostałeś kare?

- Drobne przepychanki przed szkołą. Nic wielkiego. A ty?

- Co ja?

- Za co pomagasz w bibliotece, bo raczej sama się nie zgłosiłaś.

- Skąd możesz to wiedzieć?

- Nie wyglądasz na kogoś kto chętnie oferuje swoją pomoc.

- Jestem bardzo pomocna, lecz niektórzy nie zasługują na moją pomoc. - powiedziałam i wróciłam do jedzenia gofrów, ale nie dane mi było dokończyć posiłku w spokoju, gdyż brunet intensywnie się we mnie wpatrywał. - Dobra, rozwaliłam jednemu chłopakowi nos.

- Wow.

- Co?

- Nie spodziewałem się tego po tobie. - zaśmiał się. - A ile już pomagasz?

- Tydzień. I tydzień mi został. - odpowiedziałam uprzedzając jego pytanie. Po mojej wypowiedzi zadzwonił dzwonek.

- Idziemy? - zapytał Toby wskazując drzwi do biblioteki.

- Tak. - odpowiedziałam. Jako, że oboje dziś wcześniej kończymy przyszliśmy wcześniej.

- Dzień dobry pani Amando. - przywitaliśmy się równo z Tobym.

- Dzień dobry dzieciaki. Co tak wcześnie dzisiaj?

- Mamy dziś mniej lekcji. - odpowiedziałam.

- Dobrze, w takim razie pomożecie mi w wydawaniu książek i odnajdywaniu ich dla uczniów. - uśmiechnęła się bibliotekarka. Ona chyba nigdy nie przestaje się uśmiechać.

- To do roboty. - powiedział z zapałem Toby i po chwili każdy był zajęty czymś innym. Pani Amanda siedziała przy komputerze i spisywała wszystkie wypożyczone jak i zwrócone książki, zapisywała kto oddał w terminie, a kto nie itd, Toby układał wszystkie lektury na miejsca, a ja szukałam szukanych egzemplarzy dla uczniów. I tak oto w miłej atmosferze mineły nam dwie godziny.

- To koniec na dzisiaj. Dziękuję i do zobaczenia jutro dzieciaki. - powiedziała pani Amanda.

- Do widzenia. - pożegnaliśmy się z bibliotekarką.

- To do jutra. - powiedziałam niepewnie.

- Do jutra Rosemary. - powiedział Toby i puścił mi oczko. Na moją twarz wkradł się ledwo widoczny rumieniec, lecz chłopak chyba to zauważył, gdyż uśmiechnął się i odszedł w swoją stronę. Ja zrobiłam to samo

Kiedy dotarłam do domu, weszłam do mojego pokoju i odrobiłam lekcje. Usiadłam na parapecie i zaczęłam wpatrywać się w widoki za oknem. Patrzyłam na lekko zachmurzone niebo i przebijające się przez nie gwiazdy, na samochody poruszające się po ulicy, na latarnie, które oświetlały ulice i chodniki żółtym światłem. Nagle poczułam potrzebę napisania utworu na skrzypce. Wyjęłam mój zeszyt i zaczęłam tworzyć. Siedziałam i tworzyłam. Byłam wtedy w swoim malutkim świecie. Gdy zmęczenie dało o sobie znak, wyrwałam się z transu i spojrzałam na zegarek. Wskazywał równo 23:00. Pora się położyć. Poszłam pod przysznic i czysta położyłam się do łóżka. Przez chwilę czułam się jak bym była obserwowana, ale zignorowałam to uczucie, gdyż byłam zbyt zmęczona na zadręczanie się myślami. Położyłam, więc głowę na poduszkę i odpłynęłam do krainy Morfeusza.





To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 01, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Córka SlendermanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz