Obudził mnie wspaniały dźwięk mojego ukochanego budzika (czujecie ten sarkazm?). 6 rano. Poniedziałek. Kolejny beznadziejny i bezsensowny dzień mojego marnego życia. Wstałam z łóżka i poczłapałam do mojej łazienki biorąc po drodze czystą, czarną bieliznę, czarne, przetarte na kolanach rurki, szarą bokserkę i moją ukochaną bluzę /media\. Krocząc przez łazienkę, kątem oka spostrzegłam dziewczynę na której życie odbiło już swoje piętno.
Podeszłam do umywalki i mechanicznie zaczęłam wykonywać podstawowe czynności - umyłam, zęby i twarz, oraz nałożyłam lekki makijaż. Ubrałam się i pognałam do kuchni.
W kuchni jak zwykle nikogo nie było. Ciotka i wujek w pracy, a Katherine zapewne nie wróciła do domu po całonocnej imprezie. Wyjęłam więc mleko z lodówki,a z szafek płatki, miskę i łyżkę. Nalałam mleka do miski i wstawiłam do mikrofali, a gdy mleko podgrzało się wsypałam do niego płatki. Zabrałam swoje śniadanie i rozsiadłam się na kanapie w salonie. Podczas konsumpcji mojego posiłku oglądałam jakiś bezsensowny teleturniej. Nigdy nie zrozumiem po co ludzie biorą w tym udział. Przyjeżdżają do jakiegoś studia, tracą czas i w większości przypadków nic nie wygrywają. Jak dla mnie to bezsensu.
Gdy skończyłam jeść płatki, wstawiłam brudne naczynia do zlewu w kuchni i spojrzałam na zegarek. Wskazywał 7:28.
-Czas się zbierać - westchnęłam i skierowałam się w stronę mojego pokoju. Kiedy zabrałam już torbę, zbiegłam na dół, by ubrać na siebie moje botki, skórzaną kurtkę i wyszłam z domu.
Wchodząc do szkoły, od razu skierowałam się do swojej szafki, aby odwiesić kurtkę, oraz wziąć potrzebne podręczniki i odeszłam w stronę klasy. Gdy dotarłam na miejsce usiadłam na parapecie, z torby wyjęłam słuchawki z MP4 i zaczęłam słuchać muzyki, by umilić sobie czas oczekiwania na dzwonek. Kiedy usłyszałam ten charakterystyczny dźwięk oznaczający rozpoczęcie lekcji, zeskoczyłam z parapetu i poszłam w kierunku mojej ławki. Siedziałam sama, na samym końcu przy oknie. Wyjęłam książki z torby i czekałam aż pani Johnson rozpocznie lekcje matematyki. Lubie ten przedmiot, nie wiem co w nim trudnego, wystarczy chwile posłuchać, a wszystko się zrozumie. Przez całą lekcje uważnie słuchałam nie to co pozostali. No może z wyjątkiem kilku osób, ale to wyjątki.
Wszystkie lekcje minęły mi tak samo. Na lekcji uważnie słuchałam (przeważnie), a na przerwach siedziałam na swoim stałym miejscu, czyli parapecie, słuchałam muzyki i oczekiwałam na dzwonek.
-Nareszcie - pomyślałam, gdy usłyszałam dźwięk oznaczający przerwę obiadową. Byłam strasznie głodna, więc udałam się na stołówkę. W drodze do upragnionego miejsca zaczepił mnie Edward wraz z Mike'em i Jerem'im (szkolni prześladowcy)
-Tylko nie oni...
- Witaj Rosemary - odezwał się Edward
- Czego chcesz Edward?
- Wiesz czego Rosie.
- Rozczaruje cię, dziś jestem spłukana i nie nazywaj mnie tak.
- Ja mogę wszystko Rosie - zaczął do mnie podchodzić, a gdy był wystarczająco blisko uderzył mnie w brzuch. Z bólu, który mi zadał, zgięłam się w pół i wydałam stłumiony jęk. Edward i jego koledzy zaczęli się śmiać
- Taka duża, a nie potrafi się podnieść. - odezwał się Mike. Znosiłam to dzielnie każdego dnia, lecz dzisiaj coś we mnie pękło i rzuciłam się na Edwarda z pięściami. Nie zdążył zareagować, tak jak jego znajomi, i powaliłam go na ziemie. Chyba się tego nie spodziewali, bo Mike i Jeremi stali jak słupy soli, gdy ja masakrowałam twarz Edwarda. Wokół nas zbierało się coraz więcej ludzi, lecz ja byłam jak w transie, nie myślałam wtedy nad konsekwencjami mojego posunięcia. Podczas gdy ja okładałam pięściami Edwarda, któryś z uczniów zdążył powiadomić dyrektora i pobiec po pielęgniarkę.
- Co tu się dzieje?! - krzyknął dyrektor i nakazał dwóm nauczycielom ściągnąć mnie z chłopaka. Kiedy im się to udało, nagle pojęłam co zrobiłam, lecz nie żałowałam tego co zrobiłam. Z chwilą, gdy ujrzałam Edwarda całego poobijanego i z rozwalonym nosem schyliłam głowę, aby nikt nie dostrzegł uśmiechu, który malował się na mojej twarzy.
- Panno Black do mojego gabinetu! Wy - wskazał na Mike'a i Jeremi'ego - zabierzcie go do pielęgniarki. A reszta rozejść się! Nie ma tu nic do oglądania. I tak oto trafiłam na dywanik do dyrektora.
- Co tam się stało? - zapytał mnie pan Brown, nasz dyrektor. Nie odpowiedziałam na jego pytanie. Byłam zbyt pochłonięta uczuciem, które towarzyszyło mi podczas tamtej konfrontacji.
- Odpowiesz na moje pytanie? - dyrektor mnie ponaglał. Widać było, że był zdenerwowany i to bardzo. Kiedy otwierałam już usta z zamiarem odpowiedzenia, do gabinetu weszła pielęgniarka. Najwyraźniej przyszła powiadomić dyrektora o stanie chłopaka.
- Edward ma złamany nos, oraz mocno obitą twarz i brzuch. - oznajmiła pielęgniarka, spojrzała na dyrektora, potem na mnie i wyszła.
- Dowiem się co tam się wydarzyło czy nie? - zapytał ponownie pan Brown, a ja nadal siedziałam cicho. - Czyli nie... Cóż musisz odpracować swoje zachowanie. Wpisuje ci naganę, a ponad to przez dwa tygodnie będziesz zostawać po lekcjach i pomagać pani Amandzie Moore w bibliotece. Bardzo się na tobie zawiodłem Rosemary. Możesz już iść do domu. - oznajmił mi dyrektor.
- Do widzenia. - powiedziałam grzecznie z udawaną skruchą i udałam się do domu. Całą drogę powrotną uśmiechałam się sama do siebie.
Kiedy weszłam do domu, na wejściu ujrzałam moich opiekunów w salonie. Ominęłam ich i skierowałam się do kuchni, aby wziąć coś na ząb, a potem do mojego pokoju. Gdy do niego weszłam, rzuciłam torbę z książkami obok biurka, zabrałam piżamę i udałam się do łazienki. Od razu rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Zimne krople wody spływały po moim ciele przynosząc ukojenie. Po wyjściu z pod prysznica opatuliłam się białym, puchowym ręcznikiem i podeszłam do umywalki. Zmyłam resztki makijażu, umyłam twarz i zęby, podsuszyłam włosy, bo nie lubię kłaść się spać w mokrych i ubrałam swoją piżamkę. Tak gotowa do snu odrobiłam jeszcze lekcje i położyłam się w moim ukochanym łóżku. Jednak nie spałam, a myślałam o dzisiejszym dniu, a dokładniej o wydarzeniu na przerwie obiadowej. Na samo wspomnienie tego, uśmiech zagościł na mojej twarzy i tak zasnęłam.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hello <3
Witam was serdecznie w pierwszym rozdziale. Na początek trochę spraw organizacyjnych ;) Jeszcze do końca nie wiem kiedy będę wstawiać rozdziały, ale myślę, że z czasem zrobię jakiś grafik i postaram się go trzymać lecz niczego nie obiecuje. Wypowiedzi /...\ oznaczają moje wtrącenia. A jeżeli macie jakieś pytania to zapraszam na priv, oraz na aska. Chętnie odpowiem. Książkę tworzę wraz z moją przyjaciółką, więc obie mamy nadzieje, że ciepło ją przyjmiecie. Jest to nasza pierwsza książka i wszelkie poprawki czy uwagi są mile widziane.
Do zobaczenia w następnej części.
~DifferentThanAll_
CZYTASZ
Córka Slendermana
Fiksi PenggemarRosemary Black - 17-letnia dziewczyna, z pozoru chłodna i oschła dla nieznajomych, w środku mała dziewczynka zagubiona w wielkim świecie, bez wsparcia rodziców, bez znajomych i przyjaciół. Pewnego dnia spotka intrygującą osobę, wokół niej zaczną dzi...