James nie wie gdzie jest granica. Luke natomiast czuję ją już po piątym uderzeniu w brzuch i żebra. Przyjaciele Jamesa trzymają go w mocnym uścisku i śmieją się. Śmieją się w chwili,w której Luke ma ochotę umrzeć, a ich pociągnąć ze sobą na samo dno Piekła.
Ale on Piekło ma już na Ziemi. A świadomość, że tak jest wcale mu nie pomaga.
Szóste uderzenie prosto w mostek powoduje, że Luke czuje krew w ustach. Ma ochotę krzyczeć z bólu, ale wie, że James tego nie lubi. Chłopak nie lubi kiedy ofiara mu się wyrywa.
Bo tym właśnie jest dla niego Luke. Ofiarą, zabawką, którą można się pobawić. A jak się znudzi, rzucić w kąt i wrócić do niej w każdej chwili.
Siódme uderzenie jest w twarz.
Luke do tej pory nie wypracował żadnej metody jak przyjmować uderzenie w szczękę. Miał na to kilka lat, ale to i tak nie było zbyt owocne lata jeśli chodzi o naukę. Tym razem zaciska mocno zęby jak tylko widzi zaciśniętą pięść lecącą w stronę twarzy. Boi się, że w ten sposób straci siódemki albo dolną piątkę. Chociaż i tak nie ma zamiaru się do nikogo szczerzyć aby było widać ewentualny brak tych zębów. Luke chyba nawet zapomniał jak to jest się szczerze uśmiechać. Leciutkie podnoszenie kącików ust, które powodował ostatnio Isaac było dobrym początkiem do przypomnienia sobie tego.
W tym momencie chłopak ma ochotę sam siebie spoliczkować. Po raz kolejny Isaac zaprząta mu myśli. I to w ten irytujący sposób, o który by się nie podejrzewał, że może myśleć o chłopaku.
Ósme uderzenie jest najcelniejsze i to powoduje, że niechciane łzy pojawiają się w kąciku oczu Luke. Pięść Jamesa trafia idealnie między obojczyk, a krtań. Przez chwilę boi się wziąć wdech by nie spowodować jeszcze większego bólu, ale szybko się poddaje.
- Masz dosyć, dziwaku? Jesteś tak słaby, że nie dajesz rady przyjąć kilku ciosów? Jak mężczyzna. Tatuś nie nauczył cię bronić?
Nie odpowiada. Nie wie nawet co miałby powiedzieć. Wszystko miesza się w niewyraźną breję wspomnień i kolorów.
Luke nie ma pojęcia czemu pozwala się tak traktować. A może po prostu potrzebuje kogoś kto byłby w stanie kierować jego życiem. Nawet jeśli sprowadzałoby się do jego masochizmu.
Luke był masochistą.
Dociera to do niego w chwili kiedy leży skulony na zimnej podłodze i płacze z bezsilności. Nie ma siły wstać, wrócić do domu i zmierzyć się z setką pytań jakie padną w chwili kiedy ktoś zobaczy jego poobijaną twarz. Chociaż jakby miał jakiś wybór wolałby przeżywać załamanie nerwowe w swoim tymczasowym pokoju, niż w ciemnym parku pod gołym niebem.
Jego oprawcy zostawili go jakieś dwie godziny temu, a on nie ruszył się nawet o pół metra. Jedyne na co go stać jest oddychanie z bólem i myślenie o tym co robi z własnym życiem.
I że czas na zmiany.
CZYTASZ
Prosto w ogień || Percy Jackson
FanfictionLuke to, że jest herosem odkrywa trochę za późno. Jest już wtedy po śmierci jego rodziny i dwóch pożarach, który zostały wywołane z jego winy. Co gorsza, które on sam wywołał. Luke ma moce. Tylko chłopak wcale ich nie chce. Jak każdy dzieciak, który...