Rozdział 4

426 26 7
                                    

Obudziła mnie kłutnia dwóch mężczyzn stojących za dzrzwiami naszego pokoju. Przewróciłam sie na bok i już miałam zamknąć oczy gdy moja współlokatorka nagle zapytała:
- Śpisz ?
- Nie - odpowiedziałam nieco sennie.
- To wiej.
- Co ?
- Teraz !
Rudowłosa zeskoczyła z łóżka i pociągneła mnie za ręke co spowodowało mój upadek na ziemie. Błyskawicznie pozbierałam sie i ciągnięta przez dziewczyne pobiegłam za nią. Na góre po schodach wbiegał właśnie jakiś rozwścieczony mężczyzna.
- Stać, stujcie wy małe ku...- krzyczał w naszą strone Lili jednak nie przejmując się tym za bardzo pociągneła mnie za sobą do wyjścia ewakuacyjnego, wybiegłyśmy z budynku i po chwili wskoczyłyśmy do ciężarówki odjerzdzając z parkingu zajazdu.
- Niech zgadne, właściciel ?
- Dokładnie !
Dziewczyna nie wyglądała na zbyt przejętą całą sytuacją a była nawet nieco rozbawiona.
- Skąd wiedziałaś kiedy wyjść z pokoju i jeśli wiedziałaś to po co była ta ucieczka ?
- Dla zabawy !
- Dla zabawy ?! A co gdyby zadzwonił po gliny albo ...
- Dam ci małą rade kicia - przerwała moją wypowiedz - życie jest zbyt krutkie aby traktować je za poważnie.
Popatrzyła na mnie i zatrąbiła dwa razy. Wydałąc z siebie odgłos typu "Łuchu... Jej..."
Dla mnie sprawa przedctawiała się całkiem inaczej.

Złapanie nas = gliny = FBI = SHILED = więzienie = moje zwłoki znaleziome przy drodze po tym jak pachołki mojego szefa mnie znajdują.

Naprawde zabawne.

- Witaj w Las Vegas.

Przed nami rozlegało się nigdy nie spiące miasto. Oświetlone tysiącami różnobarwnych halogenów i napisów, tętniące życiem. Lili zaparkowała przed jednym z oświetlonych barów. W środku panował gwar i zamoiszanie, kelnerki ubrane w kowbojskie kapelusze szorty i koszule w krate kręciły się w tłumie roznosząc piwo i burgery.
-Poszukaj wolnego miejsca a ja pujde zamówic coś do jedzenia - nie zdążyłam nawet zaprotestować gdy dziewczyna zniknęła w tłumie. Niechętnie przeciskałam sie przez gości baru gdy nagle natrafiłam na pusty stolik turz przy oknie.
Usiadłam mimowolnie i poprawiłam "swoje" blond włosy.
Po kilku minutach pojawiła sie przy mnie ruda z dwoma burgerami i dwiema porcjami frytek.
- Smacznego - rzuciła w moją strone zabierając się za frytki.
- Dzięki - odparłam i spojrzałam na swoją porcje.
- Spoko, moji starsi stawiają - machneła ręką przeżuwając kęs burgera.
- Twoi rodzice wiedzą że jeździsz po świecie samochodem ciężarowym ? - zapytałam odgryzając kawałek bułki.
- Wiedzą... Że studjuje medycyne - właśnie teraz zdaje egzaminy. A twoi wiedzą że podrurzujesz na stopa z obcymi ludzmi ?
- Nie - odparłam oschle i wróciłam do odgryzania kolejnych kęsów burgera.
Lili była niesamowita na swój sposób, potrafiła rozmawiać przez godziny o twórczości AC/DC czego przekonałam się zaraz po tym jak zjadła swoją porcje, potrafiła też odstraszyć każdego faceta który próbował nas zaczepić jednym spojrzenniem a ten odwracał sie na pięcie i uciekał. Zanim sie zorientowałam zapadł wieczór a bar zrobił się jeszcze bardziej przepełniony. Wyjrzałam przez okno na ruchliwą ulice by po chwili dostrzec znajome mi samochody.
"Co tu do cholert robi Tarcza ?!"
Dwa auta zatrzymały się naprzeciwko baru w którym przebywałam i wysiadło z niego kilka mężczyzn. Pierwszy z nich ubrany w grnitur trzymał w ręku szklanke po alkocholi i mówił coś do pozostałych. Czyżby to był Antony Stark ? Ostatnia z samochodu wysiadła kobieta o rudych włosach w czarnej sukience. Romanoff... pachołki TARCZY postanowiły się rozerwać ?
- Coś się stało ? - z zamyślenia wyrwała mnie moja towarzyszk.
- Musze iść do łazienki - zbyłam ją wstając i kierując sie do tylniego wyjścia. Powoli nie zwracając na siebie uwagi wtopiłam sie w tłum i po chwili znajdowałam się na tyłach klubu do którego weszli Avengers. Przed drzwiami tylnego wejścia stała dziewczyna o krwisto czerwonych włosach i stroju tancerki tego samego koloru jednak nie widziałam go dokładnie bo przysłonięta była długą peleryną równierz w odcieniu czerwieni
Drzwi za nią uchyliły się.
- Rose pospiesz się goście czekają.
- Już tylko spale.
Drzwi ponownie sie zamknęły a dziewczyna zaciągnęła się dymem papierosowym. Podeszłam nieco blirzej i skupiłam swoją energie na czerwonowłosej. Dziewczyna upadła lekko na ziemie podtrzymywana moją mocą. Stanęłam nad nią i zmieniłam się w nią samą. Jednak jeżeli mój plan miał wypalić i miałam spodobać się jednemu z najbardziej narcystycznych facetów na świecie musiałam troche podrasować swój wygląd włosy podkręciły się nieco a oczy powiększyły dodałam równierz nieco tu i tam. Spojrzałam jeszcze raz na dziewczyne i przeniosłam ją do jej sypialni za dwa dni góra powinna sie obudzić. Owinełam się ciadno peleryną i weszłam do środka. Za drzwiami stał mężczyzna w ciemnych okularach.
- No nareszcie. Dziś obsługujesz stolik VIP. Masz sie spisać.
Brunet wskazał mi ręką stolik. Kierując się w jego kierunku obserwowałam kilka innych dziewczyn przy pracy aby wiedzieć jak się zachować. W końcu dotarłam do stolika przy którym miałam"zabawiać" gości.
- No no no - Starks pojrzał na mnie klaskając w ręce - nie za ciepło ci w tej pelerynie ?
Chwyciłam za sznurek przy szyji i rozwiązałam go pozwalając aby okrycie spadło na ziemie.
- Ta pani idzie ze mną - Antony poderwał sie z miejsca i objął mnie w pasie - jak masz na imie maleńka ?
- Rose - odparłam uśmiechając się. Plan zaczął działać.

***********************************
Przepraszam za te rażące błędy ale pisze na telefonie. Sami rozumiecie. Dajcie znać jak rozdział. Pozdrawiam :)

Zdrajczyni ?Where stories live. Discover now