Rozdział 1

345 16 0
                                    

      Jezu, nie chce mi się- pomyślałam wygrzebując się z łóżka. Od dłuższego czasu nie chciało mi się nic. Niestety, zajęcia same się nie zaliczą, a ostatnio moja frekwencja na wykładach znacznie spadła, a wykładowcy wzięli mnie na celownik. Chcąc nie chcąc poszłam do łazienki paląc po drodze papierosa, wziąć prysznic i zacząć się ogarniać. W drodze do kuchni przez mój umysł przeszła myśl, że czas zacząć myśleć o współlokatorze, bo inaczej rachunki zjedzą mnie żywcem. Poranna kawa jak zawsze zdziałała cuda na mój jeszcze nie do końca obudzony umysł. Czekało mnie dzisiaj 5 godzin na uczelni, więc kawa była jak najbardziej wskazana. Zgarniając ze stołu telefon i torebkę wybiegłam z mieszkania prawie nie zmykając drzwi. Wracając się by to zrobić przypomniało mi się, że obok laptopa leży referat na zajęcia z profesorem Ziębom, który baaaardzo nie lubi oddawania prac po czasie. Nie lubię faceta z wzajemnością. Patrząc na zegarek orientuję się, że mam 10 minut do wykładu i zastanawiam się czy nie odpuścić sobie dzisiejszych zajęć ryzykując poprawkę u Zięby. Biorąc pod uwagę stan mojego umysłu po wczorajszej imprezie wybieram łóżko, laptopa i ulubiony serial. Na szczęście jutro sobota, więc afera poczeka do poniedziałku. Pod koniec sezonu oczy odmawiają współpracy i zasypiam. Budzi mnie dobrze znana piosenka ReTo, która jest zarezerwowana tylko dla mojego brata. Nieprzytomna odbieram telefon i zachrypniętym głosem pytam grzecznie czego.

- Oooo, widzę kogoś tu chyba melanż poniósł. Cześć siorka tak wgle.- w słuchawce słyszę uradowany głos brata. - Czy ty aby nie powinnaś być teraz na zajęciach?

- Powinnam. A co?- pytam nie będąc w stanie złożyć porządnego zdania. 

- Nic, tak pytam, ale słyszę, że chyba zadzwoniłem nie w porę.- próbuje wydobyć informacje o wczorajszym wypadzie do klubu z dziewczynami, ale nie dam mu tej satysfakcji. - No niestety braciszku twoja genialna siostra funduje sobie kurację rosołkiem i herbatą z miodem, bo kiepsko się czuje. Tak więc, jeśli pozwolisz udam się teraz po termometr i spadam dalej spać. Jak będę w lepszej kondycji to zadzwonię ok?

- Ok tylko nie zapomnij jak to masz w zwyczaju. 

W słuchawce słychać tylko dźwięk zakończonego połączenia. Podnoszę się kierując się w stronę łazienki i orientuję się, że przespałam cały dzień. Patrzę na zegarek a tam godzina 18. Odpalam szluga i włączam muzykę. Mój wybór pada na ReTo- Minotaur. Piosenka leci na cały regulator a ja rządzę w kuchni. Wypadało by coś zjeść poza wypalaniem dwóch paczek fajek dziennie i piciem 5 kaw. Krojąc warzywa na sałatkę słyszę pukanie do drzwi. Tylko jedna osoba mi znana tak puka. Otwieram drzwi i widzę moją przyjaciółkę. Jak zwykle zrobiona od A do Z. A genialna Em w dresach i bokserce.

- A tobie co? Nie gadaj, że kaca masz.- trajkocze wesoło Lidka, podczas gdy ja zajadam się kurczakiem z warzywami i sałatką.- Co dobrego upichciłaś?

- Właśnie przeszłam na dietę. Chcesz trochę?- pytam ponuro.

- Nie, dzięki. Jakoś nie ufam Twoim zdolnościom kulinarnym. Zresztą ja już jadłam. Ale widzę fajek to wypaliłaś już chyba trzy paczki- mówi, patrząc na popielniczkę zajmującą centralną część blatu w kuchni. Przed nią się chyba nic nie ukryje. Zaczynam pluć sobie w brodę, że w ogóle jej otworzyłam.

- Jakie trzy, dopiero drugiego szluga spaliłam- odpowiadam z pełną buzią patrząc na nią spod byka.- Większość dnia przespałam. Ten typ tak ma. Zresztą zaraz idę dalej w kimę. 

- Jesteś niereformowalna. W takim razie ja spadam. Zresztą i tak wpadłam sprawdzić czy żyjesz po wczorajszym ale widzę tylko jedno wielkie nieszczęście.- odpowiada patrząc na mnie dziwnie. Gdybym jej nie znała 7 lat pomyślałabym, że wyglądam jak zombie, jednak moja kochana Lidzia zawsze tak o mnie mówi, gdy za bardzo popłynę. Tak jak wczoraj. Jednak do resetu to do resetu. No i się zresetowałam. Po pożegnaniu się z Lidką kieruję się do łazienki i myję zęby. Patrząc w lustro dochodzę do wniosku, że jednak miała rację. Wyglądam jak chodzące nieszczęście. Mam to gdzieś, mówię do siebie i idę do kuchni zgarnąć szlugi i telefon. Kładę się do wyrka, ściszam muzykę odpalam szluga i próbuję znaleźć coś sensownego do obejrzenia. Nie znalazłam. Zgasiłam peta i opatuliłam się kołdrą wsłuchując się w miarowe tykanie zegara. Nareszcie nastał sen. W środku pięknego snu, w którym wygrzewałam się na Malediwach dobiegło mnie nawalanie do drzwi. Czego kurwa, myślę. Wściekła podnoszę się z łóżka i idę zobaczyć kogo licho niesie. Przysięgam, jeżeli to mój były to rozwalę mu łeb na dzwonku do mieszkania sąsiadki, mruczę pod nosem. Otwieram drzwi i widzę... zwłoki?

- Dooowieszurrrr- Boże, to coś gada. No dobra, nie coś tylko ktoś. Chłopak. Zajebiście. Czego on tu kurwa chce?

- Był dobry zanim mało co nie wyważyłeś mi drzwi do mieszkania. Czego chcesz? Kasy? Sorry sama jestem na zero.- odpowiadam wkurwiona na maksa.

- Nie scę siana. Przenosujesz mnie?- pyta prosto z mostu.

Zamurowało mnie. Co on sobie myśli do cholery? Jednak, gdy zobaczyłam, że zasypia w progu gestem kazałam mu wejść. Zaprowadziłam go na kanapę, na której z reguły śpi Lidka, dałam koc i poszłam szukać jakiejś poduszki. Kurwa, a mogłam posłuchać mamy i wziąć obie poduszki od nich, ale nie, Emila jest mądrzejsza. No i mam co chciałam. Po drodze do salonu biorę miskę z łazienki i stawiam ją obok kanapy. Jak widać mój "gość" nie potrzebuje poduszki. Nooooo dobra, co teraz??? Sprawdzam tylko czy oddycha i idę zapalić. Na wszelki wypadek zostawiam otwarte drzwi do pokoju, żeby w jakimś stopniu kontrolować nowo zaistniałą sytuację. Kończę palić i kładę się spać.

Nocka mija szybko, stanowczo zbyt szybko. Budzik świdruje mózg przypominając o porannym treningu. Już miałam włączyć drzemkę w telefonie, gdy przypomniałam sobie nocną przygodę. Błagam, niech to będzie sen, niech to będzie sen. Jego wcale tam nie ma. Jestem sama. Modlę się o to, żeby to był sen, jednak chrapanie dobiegające z salonu skutecznie rozwiewa wszelkie wątpliwości. Kurwa. Sięgam po papierosa i zapalniczkę i idę do łazienki. Paląc papierosa zastanawiam się, co mam zrobić. Biorę szybki prysznic, co by nie zostać przyłapaną przez przybysza nago. Pora na śniadanie. Kawo. Nadchodzę. Śmiejąc się pod nosem odpalam po drodze muzykę z telefonu. Na głośniku rozbrzmiewa Bossman. Uwielbiam tą nutkę. Robiąc kawę obserwuję gościa. Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa. Nie. Niemożliwe. O KURWA!!!!! ReTo?! U mnie w mieszkaniu?! Ni chuja to niemożliwe. Biegnę do pokoju po laptopa. Odpalam przeglądarkę, wpisuję ReTo do wyszukania, szybciej, szybciej myślę, Kierunek grafika. O KUUURWA. Nie no, zajebisty początek dnia. Igor "ReTo" Bugajczyk we własnej osobie śpi na mojej kanapie.

Niezapowiedziany GośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz