W moim domu znaleźliśmy się pół godziny później. Nie odzywając się do siebie ani słowem nadal cieszyliśmy się swoją obecnością. Wyjęłam z torebki klucze, otworzyłam dom. Uśmiechnęłam i gestem ręki zaprosiłam przyjaciela do domu. Zdjęliśmy buty i pokierowaliśmy swoje kroki do kuchni. Oparłam się o blat, a Leo usiadł na krześle i przypatrywał mi się. Gdy popatrzyłam w jego stronę, nasze spojrzenia się spotkały. Patrzymy na siebie już pół minuty bez większego celu, to się robi śmieszne. W pewnym momencie nie wytrzymałam i wyrzuciłam z siebie falę śmiechu, podczas gdy Leo śmiał się razem ze mną. Obydwoje mamy zaraźliwy śmiech, przykre nom.
-Kupiłam ci sok jabłkowy wariacie-powiedziałam, gdy w końcu udało się zatrzymać karuzelę śmiechu.
-O chuj dawaj, pić mi się chce-odparł dziwnym tonem, który był dość śmieszny, więc znów zaczęłam się śmiać.
Wiedziałam, że tak będzie. Normalni ludzie gadali by non stop, jak to tęsknili, przytulali się cały czas. My śmiejemy się razem, by spożytkować nasz czas jak najlepiej. Zrezygnowana pokręciłam głową i nalałam soku do dwóch szklanek, ponieważ byłam zmuszona przerwać moje przemyślenia z powodu chłopaka czekającego na mnie przy stole. Wzięłam szklanki z napojem i usiadłam na przeciwko bruneta, by móc go dobrze widzieć.
-Co będziemy robić?-odezwał się po chwili ciszy.
-Siedzimy w domu, oglądamy filmy i robimy z siebie idiotów, jak zwykle-odparłam nie zastanawiając się nad odpowiedzią. Uwielbiam takie wieczory.
-Skoro tak...-dopił sok,wzruszył ramionami i odniósł szklankę do zmywarki.
-Chodź, idziemy do góry-chwiciłam go za rękę prowadząc po schodach.
-Pójdę tylko do łazienki, ty idź już.
Rzuciłam tylko krótkie "Ok" i udałam się do siebie. Stwierdziłam, że poprzeglądam tumblr'a, skoro zaraz wróci. Po jakimś czasie stwierdziłam, że długo go nie ma. Wstałam i po kilku sekundach znalazłam się pod drzwiami.
-Ja pierdolę, ile jeszcze bedziesz tam siedział?!-krzyknęłam, ponieważ chłopak okupuje toaletę już pół godziny, albo i więcej. Nie uzyskałam odpowiedzi, ale mój telefon zawibrował. Dostałam wiadomość od Leo. Czy on nie umie odpowiedzieć normalnie? Moim oczom ukazało się zdjęcie.
-Co kurwa?!-otworzyłam szerzej oczy i wręcz wrzasnęłam, nic innego powiedzieć nie mogłam. W tej chwili z łazienki wyszedł bru... Stój, dziwka w różowych włosach i zwijała się ze śmiechu. Ja osłupiała stałam spoglądając to na telefon, to na chłopaka, który swoją drogą wygląda teraz komicznie.
-Jak mi to wytłumaczysz?-nadal zdziwiona już lekko się zaśmiałam, bo dłużej poważna być nie mogę.
On dalej się śmieje a ja mam dość.
-Słaby cosplay My Little Pony, naprawdę-uśmiechnęłam się i kopnęłam go w kostkę, żeby w końcu przestał. Chwicił się za bolące miejsce i po chwili już się nie śmiał.
-Chodź tu-Leo momentalnie znalazł się przy mnie. Uniosłam lekko głowę, ponieważ jestem niższa. Odgarnęłam niesfornie opadającą grzywkę z oczu i przyjrzałam się nowym włosom chłopaka.
-W sumie słodko wyglądasz, ładnie ci tak-powiedziałam, bo tak naprawdę ładnie mu w tym kolorze.
-Ciebie zrobimy na niebiesko, albo też na różowo, jak wolisz-puścił mi oczko i ominął mnie unikając dalszego kontaktu wzrokowego. Poszedł do pokoju. Puszcza mi oko i odchodzi, zawsze tak robił, gdy miał jakiś plan dotyczący mnie. Zaczynam się bać, ale póki co to zignorowałam i podążyłam do mojego pokoju. Chłopaka zastałam oczywiście rozwalonego na moim łóżku.
-Podasz mi telefon, jest w którejś kieszeni od bluzy?-powiedział, zanim ja zdążyłam się odezwać. Przytaknęłam. Podeszłam do czarnej bluzy i włożyłam dłoń do jednej z kieszeni. Natknęłam się na inny przedmiot, który telefonem niestety nie był...
CZYTASZ
Wzajemny terror | L.D.
FanfictionZnacie te wszystkie fanfiction o miłości. Wpadają na siebie w sklepie, za tydzień są parą, pokłócą się kilka razy, ale i tak będą szczęśliwi. Tu będzie inaczej. Zacznie się od spotkania po latach, poprzez przyjaźń, aż do mocnego friendzone, z któreg...