Rozdział 5

7.2K 849 479
                                    

Piosenka w mediach jest idealna do opisu uczuć Hinaty... I moich.

***

Poranek był okropny i Hinata miał dziwne przeczucie, że dzień będzie jeszcze gorszy. Podobnie z resztą jak wczorajszy. Pomijając w miarę udany poranek, Hinata nie mógł nazwać udanym popołudnia i wieczoru, bo Kageyama choć odezwał się dwa razy bezpośrednio do niego, była to odmowa posiłku, który ugotował Hinata, gdy jego mama pojechała z ciotką na zakupy.

Przez pół nocy Shouyou leżał na łóżku, słuchając jak Tobio za ścianą ujada. Tak, dokładnie. Ujadał jak zbity pies, a Hinata doskonale słyszał jak próbuje to zdusić. I sam też płakał. Cicho, wtulając twarz w poduszkę.

Nie potrafił wyobrazić sobie co czuł Tobio. Jeszcze kilka dni temu robił to co kochał całym sercem, a teraz... Nie. Hinata nie chciał nawet o tym myśleć. Przekręcił się na bok, wlepiając wzrok w ścianę tuż przed swoją twarzą. Po drugiej stronie leżał Kageyama i przez chwilę, przez kilka sekund Shouyou wyobraził sobie, że leży teraz obok niego.

Zwlókł się z łóżka z głośnym jękiem. Miał ochotę paść na podłogę i już się nie podnosić. Ogarnął się szybko i wyszedł z pokoju. Nie poszedł do Kageyamy. Zszedł do kuchni i mruknął niezadowolony pod nosem widząc, że dochodzi już godzina ósma. Jego mama była już w pracy, Natsu w szkole, a on sam miał zajęcia dopiero na piętnastą, więc miał mnóstwo czasu i nie musiał się martwić, że Kageyama zostanie sam.

Przygotował śniadanie, które postawił na stole i wziął głęboki oddech. Musiał teraz iść do Tobio i go ogarnąć. W nocy kilka razy zajrzał do jego pokoju, ale wtedy czarnowłosy już spał, więc wolał go nie budzić. Wdrapał się po schodach i zapukał delikatnie do drzwi. Nie usłyszał odzewu, jednak nacisnął wolno klamkę.

-Nie prosiłem, żebyś wchodził.- spod kołdry dobiegł go przytłumiony głos Kageyamy. Hinata zaśmiał się cicho i podszedł do łóżka. Odsunął lekko pościel, jednak jego oczy natrafiły na plecy Tobio.

-Nie powinieneś spać na boku. Twoja ręka jest...- przerwało mu prychnięcie czarnowłosego. Odwrócił sie do niego z ogniem w ciemnych oczach.

-Moja ręka jest już nic nie warta. Nie mogę nią nawet ruszyć!- warknął Tobio, patrząc na niego gniewnie. Shouyou przygryzł wargi, ale nie odgryzł się na te słowa.

-Chodź, przebiorę cię i zejdziemy na śniadanie.- powiedział spokojnie, czując zmęczenie, które dopadło go mimo wczesnej pory. Wyciągnął ręce, żeby podnieść Kageyamę do siadu, ale ten odtrącił je z głośnym prychnięciem, przez odepchnięcie jej swoją pokaleczoną ręką.

-Nie dotykaj mnie. Nie chcę, żebyś mi pomagał w ubieraniu.- syknął na niego. Hinata westchnął patrząc na niego ze spokojem. Był zbyt zmęczony, żeby chociaż się z nim pokłócić, chciał po prostu żeby Kageyama tem jeden dzień był grzeczny i ugodowy, ale dobrze wiedział, że nie ma na co liczyć.

-Jak chcesz. Przyniosę ci śniadanie tutaj.- odparł cicho, podnosząc się z klęczek i ruszył do drzwi. Zerknął jeszcze kątem oka na Kageyamę, który spojrzał na niego zaskoczony marszcząc brwi.

Shouyou wyszedł na korytarz i powoli zszedł po schodach. W kuchni nałożył posiłek na talerz i usiadł na chwilę przy stole. Do jednego ze stojących na blacie kubków nalał soku z dzbanka. Znowu wziął głęboki oddech, wstał wolno i chwycił naczynia w dłonie, po czym wrócił w ślimaczym tempie na piętro.

W połowie schodów usłyszał jak coś huknęło w pokoju Kageyamy.

-Tobio?- mruknął, przyspieszając kroku. Pchnął drzwi ramieniem i aż otworzył usta ze zdziwienia.

-Kageyama!- krzyknął bardziej do siebie, wbiegając do środka. Postawił naczynia na biurku i podbiegł do leżącego na podłodze chłopaka. Tobio jęknął głośno, gdy Hinata złapał go delikatnie pod ramiona, żeby podnieść go na łóżko. Wciągnął chłopaka na posłanie i szybko podłożył mu poduszki pod głowę, żeby był w dogodnej do jedzenia pozycji.

-Co ty robisz? Chcesz sobie wyrządzić jeszcze większą krzywdę?- jęknął Hinata, siadając obok niego. Tobio prychnął niezrażony.

-Gorzej być nie może.- mruknął. Shouyou przemilczał tę uwagę.

-Dasz radę sam zjeść?- spytał troskliwym tonem. Tobio spojrzał na niego uspokajając się odrobinę. Oczy Hinaty nie były zwrócone na niego. Wgapiał się w jego dłonie nawet kiedy poprawiał mu poduszkę pod plecami. Kageyama podążył za nim wzrokiem. Bandaże. Obie dłonie były nimi oplecione. Jedną nie mógł wcale poruszyć. Druga choć sprawna, niemiłosiernie bolała przy każdym ruchu. Momentalnie zachciało mu się płakać. Przez głowę przeleciał mu ostatni mecz, ostatnia wygrana, radość trybun...

-Możesz mi pomóc.- szepnął niechętnie, spuszczając wzrok na podłogę. Rudy zamarł na chwilę, jednak zaraz podniósł się i podszedł do biurka. Złapał stojący przy nim drewniany stołek i postawił go przy łóżku Kageyamy. Postawił na nim kubek z sokiem, wziął w dłonie talerz i usiadł obok Tobio. Nabrał odrobinę jedzenia na widelec i podał go czarnowłosemu.

Siatkarz uchylił usta. Kiedy posiłek wylądował już na jego języku, ponownie podniósł oczy na Hinatę i poczuł się jak zbity pies. Shouyou patrzył na niego tak jak kiedyś. Jak wtedy na balkonie kiedy zasnęli obok siebie.

Talerz był pusty podobnie jak kubek. Kageyama mruknął coś pod nosem, więc Hinata odebrał to jako dziękuję. Wstał z łóżka zbierając naczynia ze stolika.

-Jutro zaczniemy rehabilitację. Rozmawiałem z lekarzem i sam się tym zajmę.- uśmiechnął się szeroko do mężczyzny. Tobio prychnął na niego. Shouyou uniósł brwi.

-A co ty wiesz o rehabilitacji?- mruknął były rozgrywający Karasuno. Rudy zaśmiał się.

-Całkiem sporo. Studiuję fizjoterapię.- odparł luźno. Czarnowłosy syknął.

-Nie chcę, żeby dotykał mnie ktoś nie douczony. Jestem sportowcem.- warknął na niego, mierząc się z nim spojrzeniem. Rudy odetchnął cicho.

-Już nie jesteś.-zauważył brązowooki. Tobio spiął się nagle, a Hinata ugryzł się w język. Za późno.

-Wypierdalaj stąd!- ryknął Kageyama, łapiąc się za głowę. Rudy spojrzał na niego przestraszony.

-Kageyama, co jest?- zapytał, robiąc krok w jego kierunku.

-Wynoś się!- kolejny ryk sprawił, że zatrzymał się. Tobio oddychał płytko i szybko. Shouyou wycofał się. Zamknął za sobą drzwi i zatrzymał się w połowie schodów, opadając na schodki. Usiadł i po prostu się rozpłakał.


Jak smakuje powietrze? ||| BxBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz