Czułem się fatalnie po kłótni z ojcem. Tak się na mnie wkurzył, że wygonił mnie z domu. Mam czas do jutra, do 12. Postanowiłem zadzwonić do Stanka, mam nadzieję że pozwoli zostać mi na trochę w Chacie Tajemnic. Zerwałem się leniwie z łóżka, podszedłem do biurka i wziąłem z niego telefon wykręcając numer do wujka. Po dwóch sygnałach usłyszałem jego charakterystyczny, skrzeczący głos:
-Czego? - powiedział z wyraźną niechęcią w głosie.
- Cześć wujku, bo ja chciałem... - nie dokończyłem, bo mężczyzna przerwał mi.
- Dipper! Nareszcie zadzwoniłeś. No mów, co ci chodzi po głowie?
- Bo ja ten... No... Chciałem zapytać, czy mógłbym przyjechać na trochę do Chaty Tajemnic... Wiesz, kłótnia z ojcem... - odpowiedziałem.
- Jasne! A co z Mabel? Przyjeżdża też? - zapytał. I właśnie teraz zdałem sobie sprawę, że muszę rozdzielić się z moją siostrą. Nagle spochmurniałem znacznie.
- Nie. Mabel nie jedzie... Ma chłopaka, jest szczęśliwa, ale nie wie jeszcze, że będę musiał wyjechać. - starałem opanować mój głos, by był jak najbardziej normalny, ale nie wychodziło mi to.
- Oh... Szkoda. Brakuje mi jej, tak samo jak ciebie. - powiedział Stanek. - No nic. A kiedy przyjeżdżasz?
- Najwcześniej autobus jest o szóstej rano. - odpowiedziałem.
- To dobrze! Ale jutro ja i Ford jedziemy do San Francisco. Podobno coś ciekawego się tam ostatnio wyprawia. No to co, do zobaczenia jutro! - Powiedział radośnie mężczezna.
- Do zobaczenia. - pożegnałem się. Odłożyłem telefon i rzuciłem się na łóżko. Jestem padnięty. Rzeczy są spakowane, więc nie ma problemu.
Łatwo zasnąłem.***
Wstałem i spojrzałem na zegarek. 5-15.
-Cholera - cicho przeklnąłem. Autobus był na 6:00! Ubrałem się i zbiegłem po schodach do kuchni, gdzie już czekała na mnie Mabel. Zdziwiła się widząc mnie o tak wczesnej porze. O kurwa. Zapomniałem. Nie wie o tym że wyjeżdżam. O nie.
- Słuchaj Mabel... Ja... - zacząłem niepewnie ale nie skończyłem, gdyż siostra mi przerwała.
- Nie tłumacz się. Wszystko wiem. Słyszałam rozmowę twoją, i wujka. - Przy ostatnim zdaniem jej głos lekko się załamał.
- Ehh... Przykro mi.
- Daj spokój. Kłótnię twoją i taty też słyszałam. Ale mam jedno pytanie - uniosłem brew do góry - Czemu ja i Tom nie możemy jechać z tobą? Jesteśmy dorośli. - zamarłem. W sumie nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Wymyśliłem coś na spontana. Nie chciałem, aby Mabel porzuciła naukę dla mnie. Była na studiach, nieźle jej szło.
- Słuchaj sister. Wiem, że jesteśmy dorośli, dlatego powinniśmy podejmować dorosłe decyzje. Jesteś na studiach, dobrze sobie radzisz. Nie chcę, abyś rzuciła wszystko dla mnie. - Ugh, nie poszło źle. Nie jestem zbyt przekonujący, ale mówiłem to będąc pewny siebie. Czy to zadziała? Nie wiem.
- Dipper... Ale... - przerwałem jej
- Mabel, proszę. - powiedziałem stanowczo. Jej odpowiedź mnie zdziwiła.
- Ehh... Dobrze. Ale masz mi obiecać, że będziesz CODZIENNIE pisać sms-y. I często dzwonić. - Powiedziała. Nie wierzę. Nie musiałem jej przekonywać? Magia jakaś. Najwyraźniej ktoś/coś* chciało abym przyjechał sam.
- Obiecuję. - Uśmiechnąłem się lekko.
- Przytulas? - zapytała Mabel.
- Tak. Przytulas bliźniaków. Przytuliliśmy się, mówiąc przy tym charakterystyczne "klep, klep" i klepiąc się po plecach. Puściliśmy się, i w końcu pobiegłem do stołu, gdzie leżał talerz z kanapkami.
- My tu sobie gadamy w najlepsze, a czas ucieka. - powiedziała sis z nutką rozbawienia w głosie.
- Fukfyfne - odpowiedziałem zajadając się kanapką. Mabel zachichotała cicho. Po zjedzeniu kanapek podziękowałem i popędziłem do łazienki. Spojrzałem w lustro. No tak. Zaspany, z workami pod oczami, blady brunet. Przemyłem twarz, umyłem zęby i przeczesałem włosy. Poszedłem do pokoju po walizki i powiedziałem Mabel, że jestem gotowy. Siostra założyła sweterek, buty i wyszliśmy na dwór. Szliśmy szybkim krokiem w milczeniu. Gdy doszliśmy do przystanku, autobusu jeszcze nie było.
- No więc co... Obiecujesz, że będziesz pisał codziennie? - zapytała Mabel.
- Przecież już mówiłem, że tak - westchnąłem, ale uśmiechnąłem się.
Mabel odpowiedziała uśmiechem i przytuliła mnie. Przyjechał autobus.
- No to... Do zobaczenia, siostro. - powiedziałem z uśmiechem wsiadając do pojazdu.
- Pa, bratku. - Mabel również się uśmiechnęła. Usiadłem. W autobusie nie było nikogo oprócz mnie i kierowcy. Spojrzałem jeszcze raz za okno, i ujrzałem machającą mi siostrę. Zacząłem machać ręką. Po paru chwilach jej twarz zniknęła mi z pola widzenia. Sięgnąłem po książkę the Lost** i usiadłem wygodniej. Odpłynąłem w krainie przedstawionej w lekturze.~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆Heh... Ja tu sobie siedzę, a Sosenka nawet nie wie, że ktoś go widzi...
Jak przyjedzie, to urządzę mu przyjęcie powitalne... Tak, to dobry pomysł. Będzie baaardzo zadowolony...______________________________________
Noo... 697 słów to nieźle jak na pierwszy rozdział XD
Mam nadzieję, że się spodobał ^^*I co? Mówiłam że będziesz... Tak, chodzi o ciebie, Bill! XD
**The Lost to książka wymyślona na poczekaniu, przez mój jakże wspaniały mózg XDD *sarkazm oczywiście ;-;*
CZYTASZ
Pain is a relief, is not it? /Billdip/
FanfictionJestem Dipper. Dipper Pines. Mam 19 lat. Gdy miałem 13, spotkała mnie niezwykła przygoda. Teraz ma się ona powtórzyć. Nadszedł czas, aby pożegnać się z siostrą i wrócić do przeszłości. _____________________________________________________ CZEMUUUU...