Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy za drzwiami nikogo nie było. Za to na wycieraczce leżała mała karteczka. Schyliłem się, i ją podniosłem. Na niej był narysowany malutki trójkąt z rękami, nogami, muszką, cylindrem i dużym okiem. Od razu rozpoznałem w nim Billa. Był narysowany z dbałością o najmniejsze szczegóły. Gdy tak się mu przyglądałem, ktoś mnie dotknął w ramię j krzyknął w prost do ucha:
- Bu!
Podskoczyłem ze strachu, myślałem że mam zawał! Ktoś wybuchnął śmiechem. Gdy się odwróciłem, zrobiłem minę w stylu "WTF, JAK?!". Przede mną stał chłopak, którego widziałem w salonie zaraz po wejściu do domu. Teraz również lewitował, śmiejąc się i trzymając się za brzuch.
- Ohh, szkoda, że nie widziałeś swojej miny! - powiedział, nie przestając się śmiać.
- Czy możesz mi łaskawie powiedzieć kim ty do jasnej cholery jesteś?! I czemu mnie straszysz?! Prawie zawału dostałem! - zacząłem krzyczeć. Byłem mocno zdenerwowany. Mam nadzieję, że to tylko sen, że wciąż jestem w autokarze. Blondyn w miarę się ogarnął i otrzepał z nieistniejącego kurzu.
- No jak to kim? Już mnie nie pamiętasz Sosenko? - no i znów schodzę na zawał. Tylko jedna osoba, a raczej jeden, głupi trójkąt mnie tak nazywał. Tak, to był Bill. Teraz nic mi nie mogło przejść przez gardło oprócz:
- DAFAK? JAK?! CO?! - wydusiłem z siebie te trzy słowa z ogromnym wysiłkiem. Myślałem, że zaraz zemdleję.
- No normalnie, a co, nie mogę odwiedzić starego kumpla? - zapytał z nutką sarkazmu w głosie.
- JEZU! JAK TY TO ZROBIŁEŚ? JAK TY SIĘ ZMATERIALIZOWAŁEŚ SPOWROTEM, A NA DODATEK MASZ LUDZKIE CIAŁO?! - miałem w głowie tyle pytań, ale to nie zmieniało faktu, że bałem się demona. Na sto procent zaraz będę zapierdzielał po całym domu krzycząc "Pomocy! Demon mnie goni!".
- To nie jest odpowiedni moment na tyle pytań. I, tak. Zaraz będziesz uciekał, krzycząc "Pomocy! Demon mnie goni!" - powiedział blondyn, po czym zaśmiał się szyderczo. Ok. Zaraz się posikam ze strachu. Bill miał rację. Uciekam. Pobiegłem, sam nie wiem gdzie byle jak najdalej od tego zjebanego trójkąta. Biegnę, biegnę iii... Jestem na strychu. O nie. Bill tu jest. Kurwa. Zbiegłem z powrotem na dół z zamiarem wyjścia na dwór. Zapierdzielałem jak nigdy. Byłem już w przedpokoju, gdy nagle oberwałem czymś po mordzie. No tak. Zapomniałem, że przecież drzwi są zamknięte. Niezdarność górą!
Szybko podniosłem się, otworzyłem drzwi i pobiegłem ile sił w nogach w głąb lasu. Dotarłem na moją ulubioną polanę, z małym jeziorkiem. Nareszcie chwila odpoczynku. Usiadłem na trawie obok wody, i odetchnąłem z ulgą. Wreszcie go zgubiłem. Cholera, czemu akurat teraz?! Za dużo się dziś stało. Rozstanie z Mabel, powrót, spotkanie tego debila w salonie, pożegnanie z wujkami i ucieczka przed Billem w ludzkim ciele. O boże. Zaraz padnę na ryj. Zanim się spostrzegłem, spałem na trawie obok ukochanego jeziorka. No cóż, odrobina snu nikomu nie zaszkodzi, prawda?______________________________________
No dobra, napisałam jeszcze dzisiaj ten rozdział, zadowoleni? XD
Nie byłam w szkole, więc macie.
Wiedziałam, że większość osób pomyśli, że za drzwiami stał Bill, a tu niespodzianka XDD
Kartka z Billem B)
Hehehe, taki ze mnie śmieszek XD
Tak btw, to media bardzo piękne, ja to wiem. B) XD
Dobra, ja idę odrobić zaległości, i was żegnam. Pa! :D
CZYTASZ
Pain is a relief, is not it? /Billdip/
FanfictionJestem Dipper. Dipper Pines. Mam 19 lat. Gdy miałem 13, spotkała mnie niezwykła przygoda. Teraz ma się ona powtórzyć. Nadszedł czas, aby pożegnać się z siostrą i wrócić do przeszłości. _____________________________________________________ CZEMUUUU...