Tak jak przypuszczał Mint, jego wychowawca był niemniej stuknięty od reszty szkoły. Tęgi i wysoki mężczyzna o błękitnych oczach i bladej skórze, wyglądał jakby chciał wszystkich wymordować, za to, że żona dała mu do pracy kanapki z salcesonem, a nie pasztetem. Facet, miał skłonności do szybkiego denerwowania się i irytowania, dlatego, gdy tylko ktoś zalazł mu za skórę, potrafił wyżywać się na nim przez cały dzień. Jego ostre zęby błyszczały w świetle świec w żyrandolach. Często je prezentował klasie, jakby rzucał im ostrzeżenie, lub co gorsza, wyzwanie.
-Dobra skukinsyny - warkanął nauczyciel - Kolejny rok - uśmiechnął się złośliwe, ponownie szczerząc zęby, ukazując ich ostrość - ... razem. Niestety nikt mnie nie poinformował o tym, że ponownie muszę odstąpić tego wątpliwego zaszczytu uczenia was przez kolejne miesiące i nie mogę nic z tym zrobić - przez klasę przeszedł pomruk dezaprobaty.
-Słyszałem - odpowiedział z naciskiem mężczyzna, dając do zrozumienia, że nie chce słyszeć więcej rozmów - że do naszej "jakże wspaniałej klasy", doszła nowa ofiara... to znaczy uczeń - dodał szybko.
Wszyscy, jak roboty, jednocześnie skierowali wzrok na Minta, co go zdziwiło, ponieważ nie spodziewał się, że ktokolwiek, oprócz Martona i tajemniczej dziewczyny, w ogóle zwrócił na niego uwagę. Przeraziło go, że większość wyglądała jakby wielką radość sprawiłaby im jego śmierć i tylko czujne oko nauczyciela powstrzymywało ich od rzucenia się mu do gardła. Chłopak nie zastanawiał się, jak przywita go klasa, ale w tamtym momencie był pewien, że napewno sobie tego tak nie wyobrażał.
-No? Co się tak gapisz? Przedstaw się - popędził go leniwie nauczyciel.
-Jestem Mint Moonland i przeprowadziłem się tu z moimi rodzicami z Nowej Zelandii - powiedział nerwowo. Przerwał, zastanawiając się co jeszcze dodać - Zmieniałem szkołę 5 razy przez ostatnie kilka lat i ta jest moją szóstą.
-Jakieś pytania do Nowego? - spytał nauczyciel po chwili, orientując się, że chłopak już skończył.
Nikt się nie odezwał.
-Dobrze. Przykro mi, ale nie będziesz mógł uczestniczyć w pierwszej lekcji - powiedział wychowawca z udawanym żalem - Dyrektor che z tobą porozmawiać. Wiesz gdzie jest jego bióro?
Mint pokręcił głową, na co mężczyzna westchnął z irytacją.
-Ehh... okej. Kto chce iść wskazać mu drogę? - spytał.
Trzech uczniów, siedzących w pierwszych ławkach i ubranych tak samo, podniosło rękę.
-To ruszajcie dupy. Acha... jeśli chłopak nie dotrze w całości na miejsce, wasze głowy będą wąchać kwiatki od spodu - warknął.
Chłopaki, szczerząc kły, wyszli pierwsi z klasy, tak, że Mint musiał się pospieszyć, by za nimi nadążyć.
Szedł kilka kroków w tyle, ale nie słyszał ich rozmowy. Szeptali i czasem kontem oka spoglądali na niego, śmiejąc się między sobą.
Nagle trójka skręciła trochę pod ścianę, wiec Mint zrobił to samo. Kidy tylko się do nich zbliżył, oni zareagowali w sekundę. Jeden złapał go za ramiona, wykręcając mu je, drugi podciął mu nogi, przewracając go na podłogę. Ostatni, z kolczykiem w uchu, przykucnął na przeciwko niego, z jadowitym uśmiechem na twarzy.
-No, no, no - powiedział - Widzę, że pan Nowy nie grzeszy inteligencją - cmoknął z dezaprobatą. Wystawił palec wskazujący i ostrym pazurem, podniósł mu brodę, zmuszając chłopaka, by patrzył mu w oczy. - Pierwsza zasada przrtrwania?
Mint nie wiedział co robić. Był tak zdezorientowany, że nie potrafił wydusić z siebie słowa. Patrzył tylko wielkimi oczami w żółte źrenice bladego chłopaka z sadystycznym wyrazem twarzy, który przybliżył swoje usta do jego ucha.
CZYTASZ
W Paszczy Smoka
Fantasía16 - letni Mint przeprowadził się z rodzicami do nowego miasta. Jego nowa szkoła okazała się jednak... nietypowa. Bladzi jak wampiry uczniowie z chęcią mordu w oczach, uczęszczający tam, wzbudzają podejrzenia chłopaka, który będzie musiał zmierzyć s...