- Mamoo... - zawołałam głośno w poszukiwaniu mojej rodzicielki.Rozglądałam się po całym mieszkaniu, ale nigdzie nie mogłam jej odnaleźć. Nie było ono duże, ale na pewno przestrzenne. Chodziłam cała roztrzęsiona.
- Czyżby powrócił i zrobił coś mamie? - pomyślałam.
Kiedy w moich oczach miały pojawić się łzy, moja rodzicielka wyłoniła się zza rogu i podbiegła do mnie.
- Co się stało, Melisso? – zapytała mnie z troską. Przytuliła mnie do siebie i otarła moje mokre policzki. Spojrzałam na nią. Wyglądała tak jak zwykle, pięknie, jej kasztanowe oczy spoglądały na moją osobę. Jej bujne, blond włosy jak zwykle były w kompletnym nieładzie.
- No to skarbie, powiesz mi dlaczego płakałaś? – zapytała mnie ponownie.
- Myślałam, że znowu przyszedł.. Mamo ja się boję.. Na dodatek jeszcze Josh.. Gdy mnie tylko zobaczy odwraca się na pięcie i idzie w drugą stronę. Obiecaliśmy sobie, że nigdy się nie rozdzielimy, to boli...- dałam upust łzą.
Josh był moim najlepszym przyjacielem. Znamy się od urodzenia. Zawsze spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Mieszkaliśmy po sąsiedzku. Nasze mamy również miały ze sobą dobry kontakt.
- Melissa, córciu nie płacz, proszę, wszystko będzie dobrze, uwierz mi. A Josh'em się nie przejmuj, masz przecież jeszcze Marry. Ona cię nigdy nie opuści. Zaufaj mi. Jeżeli chcesz możesz ją zaprosić – powiedziała spoglądając na mnie.
Nic nie mówiąc odwróciłam się i skierowałam do sypialni mamy. Chwyciłam telefon i zaniosłam go rodzicielce. Po niespełna dwóch minutach rozmowa się zakończyła, a moja mama powiedziała, że moja przyjaciółka będzie za godzinę, bo w tej chwili ma jazdę konną.
Marry kocha konie odkąd pamiętam. Kiedyś chciała mnie tam zabrać ze sobą ale stchórzyłam i powiedziałam, że boje się koni, co w gruncie rzeczy nie jest prawdą, lecz sama jazda mnie przeraża.
Przypomniałam sobie, że mój pokój wygląda jakby przeszła przez niego co najmniej wichura, więc szybko pobiegłam do niego, trochę w nim ogarnąć.
Po jakiejś godzinie mój pokój błyszczał. Wszystko zostało idealnie wysprzątane. Nagle rozległ się dzwonek, więc zbiegłam uśmiechnięta na dół.
Otwierając drzwi napotkałam niebieskooką blondynkę, którą w ręku trzymała reklamówkę z jedzeniem. Od razu ją przytuliłam po czym zabrałam od niej zakupy.
- Chcesz coś do picia? – zapytałam, wchodząc do kuchni.
- A masz ten mega, dobry sok arbuzowy? – zapytała, szczerząc się przy tym niemiłosiernie.
- Chyba coś się jeszcze znajdzie - odpowiedziałam, otwierając lodówkę. - Ooo.. proszę..- posłałam jej szeroki uśmiech, wyjmując sok - Ostatnia butelka. Pewnie zachowała się specjalnie ciebie – zaśmiałam się do niej a ona to odwzajemniła.
Po długich negocjacjach zdecydowałyśmy się na sens filmowy. Przekąski były gotowe, więc można było zaczynać. Odpaliłam laptopa i zasłoniłam rolety, po czym usiadłyśmy na łóżku i czekałyśmy na początek filmu.
Nagle usłyszałam niepokojące mnie dźwięki dochodzące z salonu. Przeprosiłam przyjaciółkę, mówiąc, że muszę coś sprawdzić i ruszyłam na dół. Spokojnym krokiem ruszyłam za dźwiękiem. Zatrzymałam się na schodach i zaczęłam obserwować.
Moją uwagę zwrócił mężczyzna ubrany na czarno. Chodził jakby szukał czegoś. Gdy zobaczył moją mamę, uśmiechnął się chytrze, i zaczął ją gonić. Nie mogąc, na to patrzeć zeszłam na dół by jej pomóc. Gdy mężczyzna mnie zauważył, wyciągnął z kieszeni pistolet, następnie przeładowując go na moich oczach, po czym wycelował w mamę. Stanęłam obok rodzicielki i przytuliłam się do niej. Mężczyzna cały czas albo przyglądał się mi albo mojej mamie.
Nagle rozległ się huk. Huk oznaczał, że ktoś strzelił. Potem spostrzegłam upadającą na ziemię rodzicielkę. W ostatnim momencie chwyciłam ją przed całkowitym upadkiem. Moje oczy były zaszklone, a w głowie miałam mieszankę emocji. Mężczyzna już się dla mnie nie liczył. Dla mnie liczy się tylko moja mama. Zaczęłam krzyczeć, piszczeć..
- Melissaaa! – zlękłam się, ale krzyk był co raz to silniejszy. Czy ja mam omamy?
- Wstawaaj! – szybkim ruchem zerwałam się z łóżka. Czyli, że to był tylko sen?! Moja kochana podświadomość płata ci figle.
Promienie słońca przedostawały się przez zasłony, kiedy wstałam i nałożyłam moje kapcie króliczki, podeszłam do okna. Była dzisiaj piękna, majowa pogoda. Dzisiaj ubrałam białą bluzkę z rozcięciami na ramionach, wskoczyłam w czarne spodnie z dziurami, a na nogi ubrałam moje ulubione neosie.* Jak zwykle "pięknie" ułożone włosy związałam w kitka. Chciałabym by takie były.
Zeszłam na dół a tam na blacie kuchennym ujrzałam idealnie wysmażone omlety. Omlety to danie, które mogłabym jeść codziennie. Nałożyłam sobie jednego na talerzyk, ale kiedy spojrzałam na zegarek nie było już miło. Szybko skonsumowałam śniadanie, popijając sokiem. Ubrałam jeansową kurtkę i wyszłam z domu.
Najszybsza droga była przez park, który bardzo lubiłam. Było tu zawsze pięknie, w każdą porę roku. To miejsce ma swój urok. Jest tu wyłożony brukowany chodnik, po którym często młodzież jeździ na deskorolce, w tym ja. Spojrzałam na telefon by sprawdzić godzinę. Niestety, los chciał, by ktoś mi pokrzyżował mi plany. I w dodatku na deskorolce. Chłopak podał mi dłoń pomagając mi wstać z ziemi, a ja nie dowierzałam licząc, że to kolejny sen.
- To ty? – zapytałam....
...............................
*Adidas Neo czarne kocham je👌
xx.Sysia💕
CZYTASZ
W blasku słońca(w trakcie poprawy)
Romance- Skarbie, jesteś dla mnie jak słońce.. - powiedział po chwili. - Dlaczego? - Bo jesteś wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju...