Dziwne spotkanie

44 5 2
                                    

- To ty? - zapytałam...

Chłopak pomógł mi wstać. Kiedy już otrzepałam się z brudu, spojrzałam na ciemnowłosego. 

- Melissa, przepraszam nie zauważyłem cię. Co u ciebie słychać? - zapytał, chcąc mnie objąć ale ja mu na to nie pozwoliłam.

- My chyba nie mamy o czym rozmawiać. Przez 6 lat nie miałeś na mnie całkowicie wylane - powiedziałam ze łzami w oczach. - To był najgorszy czas w moim życiu. 

- Ale Melissa, daj mi wyjaśnić... - nie było mu dane dokończyć, bo w tej chwili zaczęłam biec w stronę domu. 

- Meli, poczekaj! - krzyczała moja przyjaciółka, która właśnie przechodziła przez park. Jednak nie miałam zamiaru się zatrzymać. Biegłam cały czas, aż stanęłam przed drzwiami mojego domu. Wbiegłam szybko i ruszyłam do mojego pokoju. Walnęłam się na łóżko i pozwoliłam, aby zalała mnie fala łez. Wtuliłam się w poduszkę. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju.

- Ej Meli, mogę wejść? - zapytała zatroskanym głosem Marry.

- O oon miał jeeszcze.. - jąkałam się niemiłosiernie. 

Marry szybko weszła do pokoju i przytuliła mnie. Kochałam ją za to, że bez względu na wszystko przychodziła i pomagała mi w takich sytuacjach. 

- Marry to boli.. Bardzo boli.. - załkałam. 

- Nie płacz skarbie.. nie przejmuj się nim. Będzie dobrze. - pocieszała mnie. Boże dziękuję ci, że mam taką osobę. Dzięki niej mogę prawidłowo funkcjonować. 

- Mo ooja mama jest w domu? - zapytałam dalej się jąkając. 

- Nie widziałam jej, ale w kuchni leżała karteczka. - podała mi ją.

Znowu te durne delegacje

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Znowu te durne delegacje. Zazwyczaj trwały 2-3 tygodnie. Ale teraz trochę przesadzili. Zawsze wysyłali moją mamę na koniec kraju. No ale co zrobisz, nic nie zrobisz. 

Kiedy moje emocje trochę się ogarnęły, zapytałam przyjaciółkę czy nie jest głodna. Moja intuicja dobrze podpowiadała, że jeżeli ja jestem to ona także nie odmówi. Wzięłam ją za rękę i zabrałam do kuchni. 

- No to na co masz ochotę? - zapytałam ją.

- Po proszę naleśniki z owocami.. - powiedziała z uśmiechem. 

Zabrałam się za przygotowanie masy, z której miało powstać danie. Po kilkunastu minutach zajadałyśmy utworzony już przeze mnie posiłek. Widziałam, że bardzo jej smakowały. 

Po skończonym posiłku spojrzałam na godzinę. Była 17.29  a ja miałam wrażenie, że jest już po 19. Pozmywałam naczynia i z przyjaciółką podążyłam w stronę mojego pokoju. 

- A co panna Marry sądzi o tym, by zrobić babski wieczór? - zapytałam ją ze znaczącym wzrokiem. 

- Wiesz, że nigdy nie odmówię takiej przyjemności - uśmiechnęła się do mnie. 

************

Mijała już godzina 23. Ja z Marry miałyśmy już za sobą 3 butelki wina i szampana. Widziałam, że przyjaciółka mała dosyć, więc poprosiłam ją, aby poszła do mojego pokoju a ja dzisiaj prześpię się u mojej mamy. Kiedy dziewczyna poszła, pomyślałam, że przydałoby mi się trochę świeżego powietrza. Ubrałam lekki cardigan i wyszłam cicho, zamykając drzwi, aby nie obudzić przyjaciółki. Skierowałam się do parku, w którym kochałam siedzieć. Zawsze siadałam na ławce i wpatrywałam się w księżyc. Piękne widoki. Nagle zobaczyłam jakąś postać udającą się w moją stronę. Przestraszyłam się i zaczęłam uciekać. Biegnąc jak to ja, potknęła się. 

- Nic ci nie jest? Co ty tu robisz o tak późnej porze. - zapytał mnie bardzo znajomy dla mnie głos.

- Spaceruje, nie widać? A teraz zostaw mnie w spokoju. - powiedziałam, próbując przy tym wstać co nie było mi dane w tej chwili. 

Kiedy już udało mi się wstać na równe nogi, szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Miałam już dosyć tego chłopaka. Czułam jakby mnie cały czas śledził. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam, że ciągle za mną idzie. Miał na sobie czarne rurki i koszule w kratkę. Mimo tego, że wyglądał seksownie to i tak już nie wrócą te lata co kiedyś. 

- Nie zostawię cię bo muszę ci coś wyjaśnić.. - powiedział krzycząc do mnie. Ja udając, że tego nie słyszałam, przyśpieszyłam. 

Biegłam szybko. Kiedy czułam, że niedługo zabraknie mi powietrza, schowałam się za drzewem. Skuliłam się i postanowiłam, że tam posiedzę do momentu, kiedy on się oddali. Siedziałam cicho nie wydając żadnego najmniejszego ruchu.

 - Melissaaaaaa...Proszę wysłuchaj mnie gdziekolwiek jesteś.. - krzyczał ale ja nie mogłam. Za bardzo mnie zranił. To za bardzo bolało. Po chwili z moje oczy zaczęły się świecić. Były całe we łzach. Nie kontrolowałam już tego. Dałam upust łzą. 

Kiedy już go nie widziałam, szybko wyszłam z za drzewa i ruszyłam do domu. Wchodząc, weszłam bardzo cicho. Szybko poszłam do salonu, ale tam siedziała już Marry. Patrzyła na mnie wrogim wzrokiem. 

- Meli do cholery, gdzie ty byłaś? Martwiłam się. - wstała podchodząc do mnie i wtulając mnie do siebie. Teraz tego potrzebowałam. 

- Musiałam się przewietrzyć. Wiesz alkohol trochę za mocno na mnie zadziałał - powiedziałam trzęsąc się i dysząc.

- Kochana może lepiej usiądź, ja ci zrobię herbatę, bo cała zmarzłaś.. - powiedziała odchodząc w stronę kuchni. 

W pewnej chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Spojrzałam w oko Judasza a w nim zobaczyłam osobę, którą nie chciałabym teraz widzieć. Pobiegłam do kuchni z zapłakanymi oczami.

- Kto to przyszedł? - zapytała, ale gdy się odwróciła już wiedziała z kim miałam do czynienia. - Siedź tu i się nie ruszaj, załatwię tą sprawę.

Poszła szybkim krokiem otworzyć drzwi. Teraz byłam już kłębkiem nerwów. Moje serce biło za szybko. Mój oddech za bardzo przyśpieszyła. Co chwilę denerwowałam się coraz to bardziej. Wiedziałam, że on szybko nie odpuści. 

********

xx.Sysia 💕✌

W blasku słońca(w trakcie poprawy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz