Epilog

624 29 17
                                        




-Nami-san... Nami-san...

Dziewczyna poderwała się gwałtownie. W jej orzechowych oczach dojrzał czyste przerażenie. Wiedział, dlaczego. Śniła. O tym, samym, co on każdej nocy. O dniu, w którym obudzili się na Sunny'm a pokład spływał krwią. Nie ich. Zoro.

-Ja... -Uświadomiła sobie, że nie śpi. – Ja... - Ulga, która chwilę temu zagościła na jej twarzy została zastąpiona przez strach i poczucie winy. – Ja... Zasnęłam. Przepraszam!

Prawie się rozpłakała a Sanji zacisnął pięści. Nie chciał jej widzieć w tym stanie.

-Wszystko w... - urwał. Na pewno nie było w porządku. – Nic się nie stało. – Tylko tyle mógł powiedzieć.

Nie uwierzyła mu. Chyba nawet go nie usłyszała, zbyt zajęta wpatrywaniem się w nieruchome ciało spoczywające na łóżku, w gabinecie Choppera. Dopiero, kiedy przekonała sama siebie, że mężczyzna wciąż oddycha, zwróciła się ku niemu.

-Ja... Nie chciałam. Wiem, że powinnam czuwać, ale...

-Spokojnie. – Starał się mówić łagodnie. – Nic się nie stało – powtórzył mocniej zaciskając schowane w kieszeniach pięści. Nie chciał by je widziała. By zorientowała się, że powoli wzbierał w nim gniew. Na nią i na cały świat. Czuł to samo, co ona. Nie powinna była spać. Nie mogła. Czy raz już niemal nie doszło do tragedii, tylko, dlatego, że oni wszyscy pogrążeni byli we śnie?

Kapitan musiał ich czymś odurzyć. Bo jak inaczej wyjaśnić fakt, iż przespali przeniesienie z więzienia i odtransportowanie na statek? Oraz to, że obudzili się, gdy Sunny był już na pełnym morzu? Mieli szczęście, że nikt ich nie zaatakował. Inaczej historia Słomianych Kapeluszy miałaby krwawe zakończenie. Stanowili aż nazbyt łatwy cel.

Jednak nie wszystkim dany był odpoczynek w objęciach Morfeusza. Zoro nie doznał tego zaszczytu. Podczas gdy oni smacznie spali, szermierz leżał pośród nich, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu, jęcząc z bólu.

Gdyby nie Chopper, który ocknął się pierwszy, a potem swoim krzykiem, zbudził resztę Zoro mógłby...

Zgrzytnął zębami.

Tego, co działo się później nie chciał pamiętać. Strach, płacz, krzyk... I ta krew w gabinecie Choppera, gdy asystował przy operacji. Właściwie to asystowali wszyscy. Lekarz potrzebował każdej pary rąk do pomocy. Pracy było po prostu zbyt dużo, żeby mógł poradzić sobie sam.

Jakoś im się udało. Zoro przeżył... Ale do dzisiaj nie odzyskał przytomności. A Chopper nie potrafił dokładnie powiedzieć, kiedy, i tak naprawdę czy, to nastąpi.

Wymieniali się dyżurami przy nieprzytomnym towarzyszu, tak by cały czas ktoś był obok.

Na wszelki wypadek.

-Nami-san... - Nie chciał o tym myśleć. Wystarczyło, że przeżywał to wszystko w snach. Na jawie koszmary nie były mu potrzebne. Ktoś przecież musiał zająć się resztą. – Śniadanie już gotowe. – W końcu po to tu przyszedł. Żeby ją zmienić. – Nami-san?

Dziewczyna go nie słuchała. Zajęta była głaskaniem Zoro po głowie. Zielone włosy wychodziły niemal garściami, rozsypując się po pościeli przy każdym jej ruchu.

-Wiesz Sanji-kun? – Zjechała dłonią na policzek szermierza, uważając, by nie naruszyć opatrunku chroniącego jego oczy. Czy raczej rany po oczach. Tam, pod spodem, nie było już tych szarych tęczówek, które nie raz patrzyły na nią ze złością, ale też ze współczuciem. A nawet z wdzięcznością. I to właśnie to ostatnie spojrzenie najbardziej ją bolało. Bo nie zasłużyła na nie. – Czasem... Chwilami... Tak sobie myślę, że może lepiej by było, gdyby on... - urwała nie mogąc wypowiedzieć głośno swoich myśli. Lecz nawet, jeśli tego nie zrobiła on i tak wiedział, co chciała powiedzieć. Jego również, wielokrotnie nachodziły te same wątpliwości. Nie potrafił przestać myśleć o tym, co będzie później. Kiedy Zoro się już obudzi. Jak będzie funkcjonować? Zmaltretowany fizycznie i psychicznie. Oślepiony. Pozbawiony tego, co dla szermierza najważniejsze – rąk.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 09, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

PoświęcenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz