Następnego dnia wyprowadzają się. Po zjedzeniu małego śniadania, które Harry daje radę utrzymać w sobie, łapią wcześnie rano autobus i siedząc na jego tyle obserwują, jak noc ustępuje dniu. Po raz kolejny nie wiedzą dokąd zmierzają, ale zmęczeni codzienną rutyną, potrzebują czegoś nowego.
Wysiadają w kolejnym mieście, kolejnym bezimiennym miejscu pełnym wijących się dróg ze sklepami i starymi latarniami wzdłuż nich oraz skrzynek pocztowych zdobiących chodnik.
Potrzebują nowych ubrań, jako, że zostawili wszystko za sobą, więc zatrzymują się w miejscowym centrum handlowym, aby zrobić zakupy. Po przejściu całej alejki z ubraniami, przez cały czas będąc niepewnym, Louis spogląda między półkami, aby zobaczyć złośliwie uśmiechającego się Harry'ego przez jego niezdecydowanie.
- Chyba masz problem? - pyta, na co Louis wzdycha.
- Nie wiem. Po prostu. Nie chcę nosić tego, co przedtem? Teraz jestem inny, lub przynajmniej próbuję taki być. A przedtem... - Louis przerywa, porzucając ubrania, unikając przy tym kontaktu wzrokowego.
- A przedtem?
- Nie nosiłem tego, co chcę. Ponieważ to, co chcę nosić jest... cóż, bardzo gejowskie. - mamrocze Louis, delikatnie się rumieniąc.
- A więc taki jesteś. - stwierdza Harry tak prosto, że Louis przyłapuje się na tym, że wahanie zjeżdża w dół jego ramion.
- Dokładnie. Przeżyłem już przez to wystarczająco dużo gówna. - Louis wzdycha. Harry wychodzi ze swojej alejki i przytrzymując się jego ramienia, wyciska małego buziaka na czole szatyna.
- Przeżyłeś wystarczająco dużo gówna. Teraz jesteś ze mną, jesteśmy inni i uciekliśmy. Ubieraj się w to, co chcesz. - instruuje Harry, a Louis znika przez moment w jego ramieniu, rozpamiętując. Rozpamiętując to, że nie stoją na pewnym gruncie, że czekają i, że musi starać się to polubić.
- W porządku. Ale ty też. Nie mów, że naprawdę nosisz koszulki starych zespołów i conversy? - pyta Louis, odwzajemniając złośliwy uśmieszek chłopakowi.
- Conversy owszem. Ale koszulki nie. Tak jakby ukrywałem się pod nimi - mówi Harry i rzuca wtedy okiem na Louisa, dodając - Ale przypuszczam, że już nigdy więcej nie będę musiał tego robić.
- W takim razie kupujmy, mój przyjacielu.- mówi Louis śpiewnym głosem.
I robią to. Spędzają prawie dwie godziny na przymierzaniu ubrań, dobieraniu dodatków, odrzucaniu oraz wymienianiu się opiniami. Louis kończy z obcisłymi dżinsami, szelkami oraz wąskiej koszulce w paski. Bierze jakieś Tomsy (ponieważ Harry mu podpowiedział) oraz tanie podróbki conversów. Sam Harry chwyta w dłoń jakieś dżinsy, chinosy, swetry oraz jasne podkoszulki. Bierze też kilka naszyjników oraz bransoletek.
Po szybkim lunchu, przebierają się w łazienkach i kiedy wychodzą z centrum handlowego nie wyglądają już zwyczajnie.
- Wyglądasz bardziej jak ty. - komentuje Harry.
- Ty też - mówi Louis.
W czasie jazdy autobusem trzymają się za dłonie, a ich kciuki delikatnie pocierają się nawzajem.
*Ponownie zatrzymują się w przypadkowym miejscu, znajdują motel, biorą pokój i porządkują rzeczy w nowych torbach podróżnych, nim wpełzają razem zmęczeni do łóżka.
Louis przebiega wzrokiem po całej twarzy Harry'ego, patrząc jak jego usta formują się w leniwym uśmieszek. Dociera do niego, że wcześniej jeszcze tego nie widział. A chce to widzieć.
CZYTASZ
Somewhere New | Larry One-Shot | Tłumaczenie
FanfictionLouis spotyka Harry'ego na moście. Oboje planują skoczyć. Lecz decydują się zaczekać tylko tą jedną noc. Okazuje się, że czas jest naprawdę ważny. Link do oryginału: http://brokenbravery.livejournal.com/2553.html