Część Trzecia

1.3K 162 95
                                    

Kiedy przybywają do miasta, meldują się w hotelu, pozbywają się swoich rzeczy i idą na spacer.

- Powinniśmy udać się na most teraz, czy później? - pyta Harry, a jego palce są splecione z tymi należącymi do Louisa.

- Mm, pomyślę nad tym później. Jest na to za wcześnie. Stawiam na wieczór, sam wiesz dlaczego. Chciałem, żeby było ładnie, kiedy umrę. - mówi Louis, wzruszając ramionami.

- Ja też. - dodaje Niall. - Dlatego wybrałem las.

- Tak, też tak przypuszczam. Myślę, że po prostu noc jest ładniejsza od dnia. - przyznaje Harry.

Nadal idą, totalnie popieprzeni, w synchronizacji i w jakiś sposób, czują się z tym całkowicie komfortowo.

- Nie zostawiłem nawet listu. - mówi Louis, śmiejąc się cicho. - A chciałem. No wiecie, dla mojej rodziny. Ale, uh. Miałem do nich ogromny żal za porzucenie mnie przez moją orientację i po prostu... czułem, że będzie lepiej, jeśli zacznie ich gryźć sumienie. Wiem, że to brzmi okropnie. Ale po prostu... chciałem ich troski. Chciałem być chciany.

Niall i Harry owijają ramiona wokół niego, wspierając go po cichu, kiedy ten mruga oczami, aby powstrzymać łzy. Uśmiecha się, co jest przyjemne.

*

W czasie lunchu (w niedrogiej restauracji, którą wybrał Niall, ponieważ mają tam milkshake'i, a on chce jednego, co jest równoznaczne z tym, że oni też) Harry bez przerwy wpatruje się w Louisa, tak, jakby widział go pierwszy raz w życiu, co sprawia, że szatyn ciągle się rumieni. Niall nie może przestać uśmiechać się złośliwie.

W połowie ich posiłku, Harry zaciska zęby.

- Kocham Cię. - mówi tak po prostu. Louis może dostrzec lęk w jego oczach, może w nich dostrzec, coś na wzór:

co jeśli, co jeśli to nie dzieje się naprawdę, co jeśli wszystko pójdzie źle, co jeśli?

Ale może także w nich dostrzec, jak szczery jest wobec niego.

Louis uśmiecha się szeroko, biorąc łyka czekoladowego milkshake'a Harry'ego.

- Czas walki. Czas dalszego czekania.

Jest pod wrażeniem podwójnego znaczenia tego zdania, a w oczach Harry'ego pojawia się iskra, kiedy trzyma dłoń Louisa na stole.

- Wiem. Warto? - pyta, na co Louis przytakuje.

- I to bardzo. - uśmiecha się. Wymieniają między sobą spojrzenia i dziwią się, jak daleko już zaszli. I jak wciąż długa czeka ich droga.

- Dobra, wystarczy już tego waszego tajemniczego i gównianego bycia zakochanym. Co wy na to, żeby porozmawiać o tym, jak absolutnie idiotyczne są włosy tamtej kelnerki? - wtrąca się Niall, na co śmieją się, zgadzając się z nim.

To naprawdę, naprawdę, przyjemne.

*

Zmierzają w stronę mostu wieczorem, wspinając się na słupek i siadając na krawędzi. Harry, Louis i Niall pozwalają, aby ich nogi zwisały swobodnie, kiedy spoglądają w dół. To zupełnie inny sens uczucia déjà vu, nie nieprzyjemne, ale też nieprzygnębiające. Po prostu... surrealistyczne.

Nie spodziewają się, że ktoś pojawi się tu pierwszej nocy; istnym szaleństwem byłoby, gdyby tak się stało, więc po prostu rozmawiają i śmieją się.

Niall zaczyna nucić jakąś starą piosenkę i nim mogą się zorientować, Harry zaczyna śpiewać, a Louis jest... zszokowany.

"Stoję na moście,

Somewhere New | Larry One-Shot | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz