Rozdział 1

628 44 2
                                    

Patrzyła na niego w zamyśleniu. On patrzył w zamyśleniu na gołębia przechadzającego się po chodniku. Allison nie mogła oderwać od niego wzroku. W końcu jednak gołąb odleciał. Chłopak podniósł głowę i przyłapał Allison na spojrzeniu. Od razu odwróciła wzrok, ale i tak dalej go obserwowała kątem oka.

Tajemniczy chłopak z początku przymrużył oczy, po czym wstał z ławki...
* * *
Alec był trochę zdziwiony całą sytuacją. Odkąd usiadł na ławce, przyglądała mu się ciemnooka dziewczyna o kręconych brązowych włosach. Normalnie wstałby i zapytał o co jej chodzi, ale jako przyziemny musiał być opanowany. Zaczął gapić się na gołębia, który wylądował na chodniku. Gdy jednak ten odleciał, Alec wstał i ruszył w stronę swojego mieszkania.

Po chwili jeszcze obejrzał się, aby ostatni raz spojrzeć na dziewczynę. Ale jej już nie było.

W sumie Alec nie miał jak narazie nic do roboty na mieście. Spacery nie były dla niego. Wydawały mu się nudne, mógłby podczas nich usnąć na stojąco. Zresztą wolał nie kręcić się po okolicy dam, zwłaszcza, że miał wrażenie iż ktoś go śledził. Wrócił do swojego mieszkania i skończył się rozpakowywać. Potem z nudów zaczął zmywać kurze z szafek. Gdy skończył tę czynność, przestawił parę mebli, tak jak mu bardziej pasowało.

W końcu uznał, że zaraz umrze z nudów. Usiadł na jednym z foteli w salonie i wybrał numer Izzy. Przy niej nie można było się nudzić.

- Dnia nie możesz beze mnie wytrzymać, co braciszku?- zabrzmiał roześmiany głos Isabelle już po drugim sygnale.

- Szczerze mówiąc, tak.- zaśmiał się Alec.- Jeśli zaraz nie pryjdziesz, umrę w męczarniach, bo chyba już posprzątałem tyle, że powinni mnie okrzyknąć Perfekcyjną Panią Domu, a i tak mi się nudzi, jak cholera.

- Będę za pół godziny, a ty w tym czasie zamów chińszczyzne.- powiedziała tak piskliwym głosem, że Alec już wiedział, że jest uradowana, iż chyba po raz pierwszy Alec poprosił ją o takie coś. Rozłaczyła się, a Alec wybrał kolejny numer z ulotki chińskiej restauracji...
* * *
Mineły dwie długie godziny, odkąd zobaczyła w parku tajemniczego chłopaka. Allison nie może odpędzić myśli na jego temat. Ciągle wraca jego obraz. Ciemne włosy i niebieskie oczy. Co w nim takiego było, że ona nie może się od niego uwolnić?

Gdy chłopak wstał z ławki, Allison z początku myślała, że podejdzie do niej i wkurzony zapyta, czemu się tak na niego gapi. Ale na szczęście, a może na nieszczęście, chłopak poprostu odszedł.

Musiała to przemyśleć. Sama nie wiedziała dokładnie co, ale w każdym razie nie mogła trzeźwo myśleć w swoim pokoju. Ani w domu.

Wyszła na zewnątrz pogrążona w kłebiących się w jej głowie myślach. Nie patrzyła gdzie idzie. Była tylko ona, chłodny, popołudniowy wiatr i ON. Chłopak z parku.

Allison nie wiedziała ile dokładnie tak szła. 10 minut, godzine. Może nawet dwie. Nagle się zatrzymała i spojrzała przed siebie. Stała przed białym domkiem o czarnym dachu. Brama była otwarta.

Allison stanęła na progu furtki i rozejrzała się po działce. Dookoła domu rozciągał się równiutko skoszony trawnik, za domkiem zauważyła mały ogródek i... Tarcza strzelnicza. Dla łuku. Mimo iż Allison widziała tylko kawałek tarczy, wiedziała do czego służy. Ma takie trzy u siebie w garażu.

Nagle coś gwałtownie wypadło z krzaków za rogiem. Allison podskoczyła z zaskoczenia i szybko odwróciła się w tamtą stronę. Niestety, zobaczyła tylko rozmazaną postać z początku biegnącą z prędkością światła na czworakach, potem jeszcze szybciej stając na dwóch nogach.

Pierwsza myśl, która przyszła do głowy Łowczyni istot nadprzyrodzonych? To proste. "Wilkołak". Allison widziała ich już tyle, że na kilometr mogła rozpoznać takiego stwora.
* * *
Isabelle długo gościła u Aleca. Zjedli chińszczyzne, obejrzeli jakiś film. Ale i tak większość tego czasu przegadali. Niestety Izzy, wezwana przez Jace'a, musiała wracać do Instytutu.
Nie minęło pięć minut od jej wyjścia, a Alec ponownie konał z nudów. Posprzątał ze stolika i włączył telewizor. Zaczął oglądać jakiś tandetny horror o wampirach. Chyba musiał na chwilę przysnąć, ale obudził go hałas za oknem. Głośny szelest krzaków, pisk, stuknięcie o beton. Jak można było przypuszczać, moc run jeszcze go do końca nie opuściła. Dalej miał wyczulone zmysły, dlatego też taki "hałas" go obudził.

Alec wyszedł przed dom i rozejrzał się. Nie zobaczył nic podejrzanego, oprócz... Dziewczyny. Te ciemne oczy, brązowe włosy. To była dziewczyna z parku. I właśnie stała przed jego domem, rozglądając się jak idiotka.

- Hej!- zwrócił na siebie jej uwagę. Allison spojrzała w jego stronę i zrobiła tak wystraszoną i zaskoczoną minę, że Alec'owi od razu odechciało się na nią nawrzeszczeć, że go śledzi. Zapytał więc łagodnie: - Co ty tu robisz?

- Ja...- spojrzała się za Aleca i wybauszyła oczy jak ryba...
* * *
Allison zadziałała od razu. Gdy tylko zobaczyła ciemną postać pod drzewem, szykującą się do skoku na Chłopaka z Parku, natychmiast rzuciła się w jego stronę i w jednej chwili leżeli już na trawniku, unikawszy dzięki temu ataku stworzenia, które (jak właśnie zauważyła Allison) w niczym nie przypominało wilkołaka.

- Co do...- chłopak wstał z zimnej trawy, osłaniając Allison przed kolejnym atakiem stwora. Jakimś sposobem w jego dłoni pojawił się nóż, przypominający scyzoryk. Musiał wyjąć go z kieszeni gdy wstawał.

Chłopak zamachnął się nożem i jednym ruchem ręki przeciął gardło potwora. Ten cofnął się, upadł i zmienił się w popiół, którego chwile później już nie było. Poprostu... Zniknął.

- Boże, co to było!- Allison dopiero teraz wstała z ziemi. Była zaskoczona tym co zobaczyła. Stwór wyglądał jak pies połączony z wielką gąsienicą, kalmarem i człowiekiem. Mimo obrzydliwego wyglądu stwora, chłopak z parku nie był ani trochę wystraszony, zdziwiony, ani nic z tych rzeczy. Wyglądał, jakby coś takiego zdarzało mu się na co dzień.

- Nie wiem co to było.- odpowiedział, ale tak obojętnie, że nie dało mu się uwieżyć.
* * *
Alec nie wiedział co powiedziać dziewczynie. Właśnie zaatakował ich demon, a to nie powinno się wydarzyć. Co miał jej powiedzieć? Przecież miał być zwykłym przyziemnym, a jaki zwykły przyziemny wie o istnieniu demonów?

- Nie kłam. Zabiłeś go tak... Tak jakbyś miał w tym wprawę. Nie byłeś zaskoczony, wiedziałeś co się stanie. Mów.

- Zaczekaj. Najpierw gapisz się na mnie jak wariatka, potem, pare godzin później stoisz pod moim domem, a gdy wychodzę i spotykam cię na moim podwórku pojawia się... To coś. Może to ty mi chcesz coś powiedzieć? Pewnie ty to tutaj sprowadziłaś.

- Ja nie...- brunetka nie wiedział co powiedzieć, nie za dobrze to wyglądało.- Cholera, nie odwracaj kota ogonem. Co to było?

Alec popatrzył na nią z przymrużonymi oczami i westchnął z rezygnacją.

- Okej, chodź.- pokazał jej drzwi swojego domu. Nawet nie znał tej dziewczyny. Równie dobrze mogła być jakąś wariatką, lub złodziejką. Ale Alec widział w niej coś... Coś co pozwalało mu jej zaufać. Coś co ich łączyło. Nie wiedział co, ale właśnie teraz miał zamiar się tego dowiedzieć.
* * *
- Kim w ogóle jesteś?- zapytał chłopak, gdy usiedli przy blacie w kuchni, aby porozmawiać.- W sensie, jak masz na imię?

- Allison. A ty...

- Alec... Alex. Nie ważne. Powiedz, co wiesz na temat świata nadprzyrodzonego?

- Skąd wiesz, że coś wiem?- zapytała Allison unosząc wysoko brwi.

- Między innymi stąd, że gdybyś nic nie wiedziała, to nie zadałabyś pytania "skąd wiesz, że wiem?". Po drugie ja znam świat nadprzyrodzony, a skoro ja go znam, to wiem kiedy inna osoba też go zna. Łatwo odróżnić tego co wie, od tego co nie wie, jeżeli ty sama wiesz. No powiedz, czy nie podejrzewałaś, że żyję w tym świecie ze świadomością o magicznych stworach?

- Poczułam się inteligentna, rozumiejąc co masz na myśli. Ale masz racje. Wiem o wilkołakach, banshee i tych innych.- przyznała się Allison.

- A więc...-Alec wstał od stołu i nalał wody do czajnika.- Czeka nas dłuższa rozmowa...
------------------------------------------
Skończone! Starałam się napisać to jak najlepiej, mimo braku weny, mam nadzieje że się spodoba 💕💕💕

Arrows || A. & A.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz