Powoli cofam się w stronę tarasu. Otacza mnie chłód wieczornego powietrza. Podchodzę do barierki i myślę, że przydałby mi się papieros od Sehuna.
To moja wina.
Gdybym go nie zostawił to prawdopodobnie nic by się nie stało.
To on mnie zostawił.
Oddycham ciężko, kiedy nagle słyszę czyjś niski głos.
- Park Chanyeol?
Mężczyzna, który prowadził wózek Baekhyuna. Ma młodą, ale zmęczoną twarz. Wysoki i opalony z ciemnymi włosami zaczesanymi na bok. Przez chwilę patrzy mi w oczy.
- Jestem Kim Jongin, Luhan powiedział mi, że przyjechałeś.
- Słucham?
- Jestem narzeczonym Baekhyuna. Chcę żebyś wiedział, że nie ma sensu próbować.
- Słucham?
- Baekhyun jest teraz szczęśliwy, nie ma sensu tego zmieniać.
- Czy on wie, że tu jestem?
- Nie i wolałbym żeby tak pozostało. Widzisz, trochę się zmieniło... Powiem ci prawdę Park, nie poradziłbyś sobie. Baekhyun potrzebuje opieki nie alkoholika, który bawi się uczuciami.
Zacisnąłem pięści chcąc powstrzymać wybuch złości. Stałem przed narzeczonym mojej miłości. Kimś kto wiedział jak czuję się Baekhyun i co się z nim stało.
Może rzeczywiście byli szczęśliwi? Byłem niepotrzebny tutaj, w Seulu, tylko niszczyłem to co zbudowali razem.
Ponownie przyjrzałem się Jonginowi. Dobrze ubrany, przystojny. Prawdopodobnie wysoko ustawiony skoro spotkałem go w takim miejscu. Kiedy to ja byłem z Baekiem ledwo starczało nam na jedzenie. Wydawał się szczęśliwy, mniej zmęczony niż wtedy gdy byliśmy parą. Pewnie nie przepracowywał się i jadł dobrze. Był szczęsliwy.
Park Chanyeol to egoista. Jestem egoistą chcąc odzyskać Baekhyuna.
- Mam nadzieję, że to przemyślisz.
Poczułem, że ktoś za mną staje.
- Chanyeol! Nie uwierzysz, widziałem go! Tego chłopaka ze zdjęcia!
Jongdae, mistrz wyczucia sytuacji stał obok mnie.
Odchrząknąłem i spojrzałem na dwójkę, która stała teraz w niezręcznej ciszy.
- Ekhm, Jongdae poznaj Kim Jongina -
- Jestem narzeczonym "Tego Chłopaka".
- Ale Chanyeol, przecież...
- Może ja już pójdę, Ktoś na mnie czeka.
- Tak, oczywiście.
- Przemyśl moje słowa, dobrze?
Nie odpowiedziałem, coś w całej postaci Kim Jongina było irytujące. Może to dlatego że to on był z Baekhyunem? Był taki pewny swoich słów...
- Jongdae wychodzimy, nie może nas zobaczyć.
- Ale Chanyeol, to może się nigdy nie powtórzyć, siedział za stołem...
Siedział.
- Jongdae znajdź resztę, wracamy do hotelu.
Zadzwoniłem po taksówkę i czekałem aż reszta wyjdzie, najwyraźniej Kim wszystko im opowiedział bo patrzeli na mnie zmartwieni. W ciszy usiedliśmy w salonie.
- Wytłumacz nam co się stało Chanyeol.
- Baekhyun, o-on ma narzeczonego...
- No to słabo stary.
Głos dobiegał zza chmury dymu, znanej także jako Sehun.
- To nie jest najgorsze, siedział na wózku. B-baekhyun nie chodzi... To moja wina.
- Tak, to twoja wina. Nie wiem co się między wami wydarzyło, ale to ty powinieneś się nim zajmować.
- Sehun!
- Suho, bądź z nim szczery. To on popełniał błędy.
- Hun ma rację, ten jego Jongin też ma rację.
Przez cały ten czas Jongdae siedział cicho, spojrzałem w jego kierunku. Trzymał telefon, nie odrywając wzroku od urządzenia wydał z siebie głos.
- Jestem ojcem.
.................................................
Domyślam się, że mnie nienawidzicie.
Nie było mnie z rozdziałem tak długo, a teraz dostajecie to.
Przykro mi, zrozumiem jeżeli już nie chcecie tego czytać.
Chciałabym żebyście wiedzieli, że kocham wszystkie osoby, które to czytają, a szczególnie moją pierwszą i najlepszą czytelniczkę, która wie, że o nią chodzi (mam taką nadzieję).
Przepraszam.
SeulWays.
CZYTASZ
Exit ♠Chanbaek/Baekyeol ♠
FanfictionChanbaek, Kaibaek, Hunhan * Dwa lata po wyjeździe Chanyeola do Chin i odniesieniu sukcesu, stwierdza on, że jednak nie potrafi zapomnieć o Baekhyunie. Byun nie zapomniał, ale czy dalej czeka?