2.
Siedziałam właśnie w swoim ulubionym fotelu w kwiatową tapicerkę, co tam że nie pasuje do reszty rzeczy w salonie - lubię go . Słuchałam narzekań mojej mamy, z miłym uśmiechem na ustach i zainteresowaniem, a tak naprawdę myślałam kiedy ona przestanie. Moja mama ma tendencję do marudzenia o wszystkim i o niczym , chociaż trochę ją rozumiem, musi zajmować się sprawami rodziny więc nie dziwię się, że czasami ma ochotę tylko sobie pogadać , chociaż w jej przypadku to bardziej przypomina monolog, nawet Stiles tyle nie mówi ! Oprócz nas w salonie znajdują się jeszcze mój Tata- facet po 40-stce, chociaż coraz bliżej mu do 50.
Kasztanowe włosy, które pokręcone tworzą mały chaos na jego głowie , kilka zabłąkanych kosmyków opada na jego czoło, to właśnie po nim odziedziczyłam kolor włosów, a po mamie ich prostotę, czego Lydia zawsze mi zazdrościła . Wbija we mnie na wpół rozbawiony, na wpół współczujący wzrok swoich piwnych oczu . Posyłam mu uśmiech,, tym razem szczery a kiedy mama odwraca wzrok by zajrzeć do torebki, wywracam oczami, czym rozbawiłam mojego ojca, bo ten parsknął śmiechem, po czym zaczął kaszleć widząc zabójcę spojrzenie mamy . Odwróciła wzrok od taty aby wbijać go teraz we mnie „Ocho, zaraz się zacznie , gdzie książę na białym koniu, który uratuje mnie od złego smoka ?" Jak na zwołani ektoś zadzwonił do drzwi .„Oho, czyżby do moich zdolności dochodziło jeszcze jasnowidztwo ? Chociaż nie, to robota Flory . Może jakaś istota zaatakowała Beacon Hills i wataha potrzebuje mojej pomocy ?"
Wstałam z fotela i szybkim krokiem poszłam zobaczyć kogo niesie . Podeszłam do drzwi, przy okazji o mało co nie zabijając się o własne kończyny i otworzyłam je . No tak mogłam się tego domyślić . Przed moimi drzwiami stał Peter w tej swojej nieśmiertelnej koszulce w serek i w ciemnych dżinsowych spodniach, ręce miał założone za siebie i wyglądał na podejrzanie zadowolonego .
-Peter co ty tu tutaj robisz ? Coś się stało ? Wataha potrzebuje pomocy?- Zapytałam zaniepokojona cichym głosem, jeszcze mi brakuje, żeby moi rodzice a w szczególności matka dowiedzieli się, że pomagam watasze .
-Nie, a co miało by się dziać ? Przyszedłem po prostu by spotkać się z moim ulubionym członkiem watahy –
- Ulubionym czło... czekaj co ? – Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, może Derek miał rację i brakuje mu piątej klepki . Spojrzał się na mnie, a jego spojrzenie mówiło „ Naprawdę muszę się powtarzać". Widać, że nie tylko Derek potrafi wyrażać więcej niż tysiąc słów swoją mimiką.
-Słyszałam co mówiłeś, nie musisz powtarzać, ale Peter na serio ? – Ja jednak się rozmyśliłam, chcę wrócić na mój fotel - przeżyję nawet monolog mojej mamy, ale Peter jest powyżej moich sił . Gdybym wiedziała, że moje życzenie tak szybko się spełni .
-Mam taką nadzieję , mam wysokie wymagania, i dlaczego szeptamy ? -Faktycznie, nie zauważyłam, że przez tą krótką wymianę zdań szeptaliśmy do siebie, i nie zauważyłam też tego, że Peter zmniejszył dystans między nami i pochyla się w moją stronę .Trzeba mu to przyznać, że ma niesamowite oczy - zielono-niebieskie,zimne niczym lód .Odchrząknęłam, by pozbyć się tego dziwnego uczucia, które wywołała jego bliskość .
-Może wyniuchaj ? Po to masz te swoje wilkołacze zdolności – Wyprostował się i wysłał mi krzywe spojrzenie spod przymkniętych powiek , wyglądał na lekko zirytowanego, chwilę mi się przyglądał w milczeniu, a potem ku mojemu zdziwieniu, zaczął wąchać powietrze wkoło nas . Skrzydełka jego nosa co chwilę drgały a oczy miał zamknięte , jakby chciał bardziej się wczuć w to co go otacza .Po zaledwie kilku sekundach otworzył oczy i wbił spojrzenie we mnie .
-Ktoś tu jest –
-Brawo , czyli jednak runy działają, jeśli ty z twoim węchem miałeś problemy Peter – Odburknęłam . Ten dzień powoli mnie wykańcza .
CZYTASZ
3 Razy gdy Peter pojawia się bez zapowiedzi i 1 gdzie zostaje zaproszony (TOM 1)
FanfictionTytuł mówi sam za siebie . Peter lubi bez zapowiedzi pojawiać się w domu Rose co doprowadza ją do zawałów serca i załamania psychicznego a potem znikać a Derek jest alfą która nie potrafi sobie poradzić z dość ciężkim w obyciu wujkiem a do tego doch...