Rozdział 6

1.4K 120 76
                                    

LOUIS.

-Halo? –Krzyknąłem nad drzwiami znajomej łazienki, sięgając dłońmi do klamki, którą zacząłem lekko szarpać. –Liam, jesteś tam?
-Nie. – Odpowiedział mocny, pijany głos. Lekkie echo wnioskowało na to, że dźwięk wydobył się z łazienki. – Sprawdź kanapę.
Ten chamski głos lekko wybił mnie z tropu. Jednak odsunąłem od siebie to uczucie, gdy szedłem w stronę sofy- wiedziałem, że jestem na imprezie, a ten chłopak (tak przynajmniej wnioskuje po głosie) najprawdopodobniej starał się uprawiać seks, a ja po prostu mu w tym przeszkadzałem.
Dom Liama jest mały, jednak droga do jego kanapy jednak przez tłumy ludzi wydawała się w ogóle nie kończyć. Kiedy w końcu dotarłem do niego, był odwrócony do mnie plecami. Westchnąłem ciężko, a następnie umiejscowiłem rękę na jego ramieniu.
-Mała posiadówka, huh?
-Przysięgam, że to nie był mój pomy-, Louis? – Powiedział, gdy odwrócił twarz w moją stronę. Uśmiechnąłem się, a przynajmniej chciałem się uśmiechnąć, jednak nie dałem rady.
-Cześć.
-Co do... Co ty tutaj robisz?! –Wykrzyknął szybko, wyrzucając dramatycznie ręce w górę.
-Zaprosiłeś mnie. –Stwierdziłem dość zmieszanym głosem.
-Tomlinson! –Krzyknął pijanym głosem Niall, gdy podniósł dłoń, w której trzymał piwo, pewnie to było przyczyną wylania się na jego koszulkę alkoholu, jednak on nie wydawał się być tym ani trochę przejęty. Już po chwili wyłożył się na kanapie niedaleko zamrażarki.
-Horan! –Także odpowiedziałem mu krzykiem, wyrzucając swoje pięści, w górę, aby pokazać mu trochę ekscytacji.
-Nie możesz tutaj być. –Mruknął Liam, ponownie wchodząc ze mną w konwersację.
-Zaprosiłeś mnie! –Przywołałem z powrotem swoje słowa, zanim blondyn złapał mnie za dłoń i przyciągnął na kanapę obok niego.
Payne przesunął agresywnie palcami przez swoje włosy.
-Gdzie jest Zayn?- Zapytał.
-Musiał się gdzieś zatrzymać, stacja paliw czy coś, więc zaproponowałem mu wzięcie osobnych samochodów.-Powiedziałem znudzony, nie bardzo byłem zainteresowany rozmową o nim.
-Chcesz piwo? –Wybełkotał Niall, jednak za nim w ogóle zdążyłem odpowiedzieć, sięgnął i podał mi jedno, a właściwie rzucił mokry i zimny alkohol na moje krocze.
-Cholera jasna Niall, to jest kurewsko zimne! –Syknąłem, a następnie spojrzałem na miejsce, w którym stał Liam, jednak go tam już nie było. Przeskanowałem pokój, by zobaczyć go, starającego się przedrzeć przez tłum. Wziąłem głębszy oddech, nie chciało mi się wstawać, więc postanowiłem zignorować uczucie mokrych i zimnych jeansów.
-Ej... Pamiętasz Harveya?-Zapytał, podczas gdy ja otwierałem piwo.
Chwile zajęło mi zastanowienie się nad tym.
-Nie. –Odpowiedziałem, zanim upiłem łyka trunku.
-Jak to nie? Przecież umawialiście się!
Zacząłem myśleć nad słowami blondyna, jednak chłopak szybko wyrwał mnie z zamyślenia, zaczynając szturchać moje ramie, w tym czasie drugą ręką wskazując na coś (niestety ponownie wylał piwo, jednak tym razem na moje krocze).
-Tam! Tam jest właśnie on! Harvey!
Powędrowałem wzrokiem za dłonią Nialla, tylko po to, żeby zobaczyć Liama obok kogoś-kogoś, kto ma długie, kręcone włosy. Uniosłem brwi, podążając za tymi włosami wzrokiem, dopóki nie miałem już jak na nie patrzeć. Nieumiejętnie podałem Niallowi swoje piwo na, co on dziwnie na mnie popatrzył, a nawet obrzucił mnie milionem pytań, które tylko zignorowałem, podążając ścieżką za nimi.

HARRY

- Harry, proszę. –Powiedział Liam, wyciągając w moją stronę dłoń, którą udało mu się mnie zatrzymać.


Odwróciłem się szybko w jego stronę, strzepując tę dłoń.


- O co kurwa prosisz? Co? Po co w ogóle zapraszałeś nas na tę samą imprezę?!
- N-nie wiem! Myślałem, że on i tak nie przyjdzie! –Pozostałem cicho, pozwalając mu kontynuować. – Harry do cholery! Minęły 2 pieprzone lata! Ogarnij to!
- Oh, no tak, a pierwszą rzeczą, o którą zapytał mnie twój jebany chłopak, był on. – Wrzasnąłem.
- Nawet nie próbuj w to wciągać Nialla. –Warknął agresywnie Liam, podnosząc swoją dłoń prosto na moją twarz.


Ja i Liam patrzyliśmy na siebie, podczas gdy jego dłoń wciąż była wyciągnięta w moją stronę. Nie miałem zamiaru się z nim bić, to jedynie zabrałoby mi mój cenny czas. Wiadomość o byciu z Louisem w jednym domu przyprawiła mnie o dreszcze. Wiedziałem, że muszę wyjść stąd, jak najszybciej się da. Utrzymywaliśmy na sobie spojrzenie, dopóki nie przemówił drobny i łamliwy głosik.


- Harry? – Wypowiedział głos, totalnie się łamiąc.


Byłem na tyle wystraszony, że bałem się spojrzeć na osobę, która to powiedziała. Nie powinienem był się odwracać, ale zrobiłem to. Zwróciłem na niego całą swoją uwagę, okręcając powoli głowę w jego stronę. Wiedziałem, co dokładnie zobaczę.
No i zobaczyłem go.
Stojącego przed drzwiami, ubranego w ciasne jeansy z szarą bluzą, wciąż wyglądając tak drobno i krucho- tak samo, jak wtedy, gdy go zostawiłem.

Jego tatuaże prześwitywały przez tę luźną bluzkę- jedna z moich ulubionych rzeczy w nim to to, że zachowuje się jak totalny dupek, kiedy naprawdę jest delikatny jak kwiat. Jednak tym razem wyglądał jakoś inaczej- wyglądał na strasznie wyczerpanego.


Przyglądał mi się, jego usta ruszały się, gdy zaczął do mnie podchodzić. Nie mogłem go w ogóle usłyszeć. Nie mogłem niczego kurwa usłyszeć. Czułem się potwornie głupio. Wszystko było o wiele lepsze, nawet cisza, niż to cholerne dzwonienie w uszach. Liam ciągle stał obok mnie, o czym ja kompletnie zapomniałem do chwili, w której dotknął moje ramię, powoli mnie ogarniając. Mimo tego, że był blisko, ja wciąż nie mogłem go słyszeć. Z każdym krokiem, który stawiał w moją stronę Louis, sprawiał, że dźwięk robił się głośniejszy. Odsuwałem się, dopóki prawie nie spadłem na chodnik. Ta sytuacja ogarnęła mnie i sprawiła, że zacząłem zdawać sobie sprawę z tego, że muszę uciekać.
I zrobiłem to.
Pobiegłem do swojego samochodu i odjechałem, tak jak ten pieprzony tchórz.

LOUIS

Patrzyłem na jego samochód, gdy odjeżdżał. Byłem totalnie oniemiały.

- Czy to był... To był Harry? –Odplunąłem. Nie wiedziałem, jak się czuć. Byłem jedynie lekko zdezorientowany. Kiedy jego samochód był już za moim polem widzenia, spojrzałem na Liama. Chłopak ciężko westchnął.

-Tak, Boże... Przepraszam Louis. Nie powinienem był go tu w ogóle zapraszać.

- Zapraszać kogo? –Głos wydobył się zza moich pleców, osoba otuliła swoje ręce wokół mojego pasa i przyciągnęła mnie bliżej, całując moją głowę.

-Nie widziałem cię nigdzie. –Stwierdziłem, zanim spojrzałem na niego. Posłał mi uśmiech, a ja to odwzajemniłem, kompletnie z przymusu.

- Kogo chciałbyś nie zaprosić? –Powtórzył Zayn, wracając swoim wzrokiem na Liama, unosząc w jego stronę brew.

- Harveya. –Odpowiedziałem szybko, posyłając Liamowi błagające spojrzenie.

Oczy Zayna zwróciły się na mnie.

- Jaki Harvey?

- Harvey Jones. –Liam w końcu się odezwał. – Okropny ziomek, nie wiedzący, kiedy przestać pić.

-Mhm. –Mruknął jedynie, pozostając chwilę w ciszy. – Cóż, co powiecie na powrót do środka tej Liama małej posiadówki, huh?

- O mój boże, nie naskakujcie na mnie o to- naskakujcie na Nialla! –Zaśmiał się Liam, przepuszczając nas w drzwiach do głośnego domu. Reszta nocy mijała mi bardzo wolno, nawet się nie upiłem, a moja głowa i tak cholernie bolała od ciągłego myślenia.

___________________

I oto jest po długiej przerwie rozdział!

Co o nim sądzicie? :D Czekam na komentarze!

Miłego tygodnia kochani ♥ 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 17, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Sound. - Larry Stylinson TŁUMACZENIE PL [NO SOUND SEQUEL] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz