Rozdział ten dedykuję Amyqqq, której historia mnie trochę zainspirowała. Buziaki Amyqqq i pisz dalej!
Miłego czytania!------------------------------------
Z Will'em poznałam się jakieś 2 lata temu, gdy spacerowałam ulicami Londynu.....
2 lata wcześniej ---
,,Idę już 3 godziny i nigdzie nie ma Rachel...'' - w tym czasie mieszkałam w Londynie i dorabiałam jako opiekunka. Wtedy trafiłam na tę małą fioletowowłosą dziewczynkę. Po szkole (jej) miałyśmy spotkać się na moście. Nie było jej. Strasznie martwiłam się o tego dzieciaka..... Na litość boską miałam 158 lat! Domyślałam się, że włóczy się gdzieś ze znajomymi i robi mi na złość. Szukałam jej wszędzie, gdzie to możliwe! Po 3 godzinach miałam dość. Usiadłam na ławeczce pod murem. Wtedy ujrzałam chłopaka, który stał na 'parapecie' murka i rozłożył ręce. Wiatr mierzwił mu atramentowe włosy. Gdy nastolatek zrobił pół kroka w przód, od razu zrozumiałam, że zamierza skoczyć. Bez zastanowienia zadjęłam z siebie beżowy płaszcz i wraz z telefonem znalazł się na ławce. Ja natomiast w fuksjowej sukni do kolan i beżowych szpilkach biegłam do nieszczęśnika. W pewnym momencie potknęłam się i wypadłam na drugą stronę murka, w której była rzeka. Złapałam się w ostatnim momencie, ale poraniłam sobie przy tym prawą dłoń i szpilki wpadły do rzeki. Nie zważając na to wdrapałam się z powrotem na murek i biegłam dalej. Byłam już przy nim i w tej chwili chłopak spojrzał na mnie swymi pięknymi fiołkowymi oczami i chciał skoczyć, ale ja przyspieszyłam i złapałam jego rękaw koszuli. Pociągnęłam z taką siłą, że oboje runeliśmy na twardy chodnik. Oczywiście już gdy wisiałam po drugiej stronie różni ludzie chcieli mi pomóc, ale ich odtrąciłam. Leżałam twarzą do chodnika, więc ból był przepotworny. Nie miałam siły na odtrącanie. Z resztą przyjechała karetka i zabrała mnie i niedoszłego samobójce do szpitala. Po 5 godzinach leżenia pod aparaturą zostałam wypuszczona i OCZYWIŚCIE nie obeszło się bez prasy, dzięki której na tydzień zostałam mianowana na bohaterkę. Po dniu przyszłam do szpitala odwiedzić fiołkowookiego. Zostałam rozpoznana przez recepcjonistkę, dlatego nic nie musiałam mówić. Siedząc w tamtejszym barku i popijając ohydną kawę z automatu w głowie miałam tylko myśli związane z cierpieniem, które dojrzałam w oczach chłopaka. Przyszedł.
- To ja was zostawiam.- oznajmiła pielęgniarka. Spojrzałam na niesamowicie przystojnego chłopaka z przed 2 dni i nic się nie zmienił. Te same cienie pod oczami, zmierzwione czarne włosy i dresy. Nie uśmiechał się z Dosłownie klapnął na krzesło i powiedział :
- Na cholerę ci to było. - usłyszawszy to oniemiałam.
- Że co?
- Po co się tak zachowałaś? Moje życie jest bezwartościowe.
Wstałam i go spoliczkowalam.
- Nie waż się tak więcej mówić! Każde życie jest cenne!
- Tak?!..... To słuchaj. Tego samego dnia gdy mnie uratowałaś moja dziewczyna W CIĄŻY wpadła pod samochód i zginęła na miejscu z dzieckiem. Po czym dowiedziałem się, iż to dziecko mojego kuzyna, z którym mnie zdradzała. Na dodatek mieszkam w sierocińcu. - wykrzyczawszy mi to w twarz chłopak zamilkł i nastała chwila ciszy.
- Ja mam gorzej....- zaczęłam
- To znaczy? Co może być gorszego.
- Powiem ci, jeśli zdradzisz mi swoje imię.
- William Herondale. Mam 16 lat. - powiedział to obojętnym tonem.
- Aha..... Ja jestem Mirajane Strauss i mam 158 lat. - miałam plan...genialny i głupi jednocześnie -
Jak bardzo pragniesz się stąd wyrwać?
- Mira..... Bardzo. - wyglądał na zaskoczonego i zainteresowanego - Czekaj, co? 158 lat? Nie żartuj.... Nie wychodzi ci to.
- Nie żartuję. Jestem X. - mówiłam z pełną powagą.
- Uratowała mnie mutantka?!? - teraz był tak zmieszany, że aż nie zauważył gdy wzięłam go za rękę i wybieglismy ze szpitala.
Nie myśl sobie....oczywiście goniono nas. Jednakże po zrozumieniu sytuacji William pomógł nam w ucieczce. Na 2 dni schronilismy się w motelu, ale byliśmy zmuszeni zmieniać kryjówkę co 3 dni, ale do NYC wyjechaliśmy po miesiącu. Will przeważnie milczał, ale wiedziałam, że dla niego nie było miejsca w Anglii......przynajmniej nie teraz. W banku miałam na szczęście trochę oszczędności z poprzednich lat. Herondale zaczynał być rozmowny dopiero po przyjeździe do Ameryki. Mówił, że nareszcie wyrwał się z tamtego 'bidula'. Rozmawialiśmy też o różnych innych rzeczach. Zwłaszcza o moim genie X. Po roku można było powiedzieć, że Will wrócił do normalności. O ile kiedyś wiódł takowe życie. Mogliśmy nazwać się przyjaciółmi. Ponad życie kochał czytać i nadal kocha! Nie chciałam też by był niewykształcony, więc uczyłam go. Studiowałam kilka kierunków: medycynę, filologię, dziennikarstwo oraz prawo. W prawdzie na pierwsze dwa chodziłam po 1,5 roku....., ale resztę skończyłam! Młodzieniec otworzył przede mną swe serce dopiero po 1roku i 2 miesiącach. Wtedy też zdałam sobie sprawę z dwóch rzeczy:
1. Kocham ponad wszystko Willa Herondale'a.
2. Jest on dla mnie zakazanym owocem, po który nie mam prawa sięgać.Teraźniejszość:
Tak.... Zakochałam się dopiero po 160 latach i w dodatku nieszczęśliwie.
Nie zdążył mi jednak powiedzieć nic o swych sprawach sercowych. Wiem jednak, że PRZENIGDY nie zmuszeni go by mi o nich opowiedział.
Co do Rachel to 2 lata temu była na zakupach.....[C.D.N]
________________________
A oto i nowy rozdział historii Mirajane Strauss. To początek, więc będzie trochę informacji......ale cierpliwości. Akcja też się pojawi.😘😄
~Mari

CZYTASZ
,,Bo tak musi być Mirajane"
Fiksi PenggemarW świecie mutantów trzeba sobie radzić.....zwłaszcza jeśli jest się jednym z nich. Ludzie i mutanty toczą wojnę. Mirajane musi wybrać. Dołączyć do tak naprawdę bezbronnych ludzi, drużyny profesora Xaviera i X-menów (dyplomaci mutanci) czy do bezwzgl...