Pokutuję za czas, jaki oczekiwaliście na ten rozdział. Mea kulpa, mea kulpa, mea maxima kulpa...
Z okazji święta kobiet, finał ,,Samotności" dedykuję wszystkim przedstawicielkom płci pięknej.
Zaczynajmy!
********
Sen nadszedł niespodziewanie, sklejając dwie pary oczu - te toksycznie zielone i te ciepłe, brązowe - swoimi mackami.
Zanim Loki zdążył się zorientować juz dryfował. Z rozmyślań i zgorzkniałych wyrzutów, czynionych samemu sobie przeniósł się w sen. W jedyną przestrzeń, gdzie nikt nigdy nie uzyskał pełni władzy. A Laufeyson nie był wyjątkiem.
Zanim Tony Stark skończył udoskonalać system awaryjny hełmu, poddał się Morfeuszowi, nawet nie będąc tego świadomym. Śnił, bo wyczerpanie i praca go przeciążyły.
***
Szybki, urywany oddech przeszedł w szloch, a potem głos wydał z siebie przeciągły jęk i ucichł. Tony zamarł w bezruchu z policzkiem i dłońmi przyciśniętymi do zimnych kostek, jakimi był wyłożony dziedziniec, na którym się znalazł. Nasłuchiwał.
Cisza raniła jego uszy. Było tak cicho, że nie można było usłyszeć niczego. Tony miał wrażenie, że zaraz eksploduje mu głowa, a poza tym drobne kamyczki zaczynały boleśnie wbijać mu się w twarz. Od długiego wyczekiwania ścierpły mu ramiona. Postanowił zaryzykować i podniósł się.
Znajdował się za dość wysokim murkiem i głos, który słyszał wcześniej, dobiegał właśnie zza niego. Powoli, starając się nie wydawać najmniejszego odgłosu Tony podszedł do jego krawędzi i wyjrzał.
Znajdował się na dziedzińcu jakiegoś pałacu. Plac był okrągły i otoczony bogato rzeźbionymi krużgankami, poza fragmentem przy urwisku. Wyżej, nad krużgankami, znajdowały się ogromne okna, przy budowie których również nie szczędzono środków. Nawet miliarder Tony Stark odczuł dostojność i bogactwo tego miejsca. Na środku placu znajdował się niski, masywny, kamienny zegar słoneczny, zza którego wystawała czarna czupryna. Osoba tam siedząca była niska i drobna - dziecko.
Iron Man zamarł, gdy z jednego z licznych korytarzy dało się słyszeć śmiechy i pokrzykiwania, jednak głosy przebiegły i ucichły tak nagle, jak się pojawiły. Już miał się wycofać, wrócić za murek i spróbować znaleźć wyjście, informacje o tym gdzie i dlaczego się znalazł, cokolwiek, gdy znowu rozbrzmiał szloch. Tym razem Tony miał już stuprocentową pewność - płakał chłopiec, skulony za zegarem. W nagłym przypływie wspomnień i sentymentów Tony postanowił podejść do chłopca. Wyszedł na oświetlony słońcem dziedziniec z pełną świadomością lekkomyślności jakiej się dopuszcza i podszedł do zegara. Chłopiec musiał usłyszeć jego kroki, bo zerwał się na równe nogi i wycelował w jego kierunku dłoń, w której dzierżył miały, trójkątny sztylet. Mężczyzna zamarł. Nie miał najmniejszych wątpliwości co do tego czyje, kilkuletnie, załzawione oczy wpatrywały się w niego ze zdziwieniem i gniewem.
- Przysłał cię? Tak? - głos, pomimo tego, że dziecięcy, bez wątpienia należał do Lokiego.
- Ja...
Ręka z ostrzem niebezpiecznie drgnęła. Te oczy...
- Nie pójdę. Nie przeproszę jej - w głos Lokiego wkradła się pogarda. - Niech cierpi, bo na to, żmija, zasłużyła.
Tony podniósł ręce w geście poddania i juz miał się wycofać, gdy oczy młodego Lokiego rozszerzyły się, a on sam odwrócił się i uciekł do krawędzi placu.
CZYTASZ
Samotność ||FrostIron
FanfictionTony Stark posiadał wiele sekretów, skrywał wiele blizn i dzielił sny z Mrokiem. Loki był jednym wielkim sekretem, maskował ból za zielonymi, pełnymi arogancji oczami i wywoływał koszmary. Człowiek przeciwko Bóstwu Dobro przeciwko Złu Sentyment prze...